Prawica i zagranica. Mamy nowy rząd, więc nowy rządzie, do roboty!

Fot. M.Czutko
Fot. M.Czutko

Od lat obserwuję dialog polskiej prawicy z Brukselą, Londynem czy Berlinem i zachodnimi mediami i wciąż mam to samo odczucie „niekompatybilności”, języka, terminologii, całego przekazu. Przysłowie ludowe nazywa to krótko „rozmowa ślepego z głuchym”, albo jeszcze dosadniej. Chodzi o programy partyjne, ale także o język, system odwołań używany do ich zwerbalizowania. Dopóki strona polska zgadza się na wszystkie rozwiązania Brukseli, Moskwy czy Berlina, jak to było przez ostatnich 8 lat, nie ma problemów z komunikacją. Ale kiedy pojawia się ugrupowanie, które próbuje prowadzić politykę niezależną - są kłopoty. Aby taką komunikację usprawnić, zwykle powołuje się zespoły doradców, przy prezydencie, premierze czy partii, którzy dostarczają ekspertyz, analiz, i z którymi można skonsultować każdą wątpliwość. Teoretyczną, praktyczną – chodzi o to, aby skutecznie kontaktować się ze światem. Co to są za informacje? Struktury i metody funkcjonowania europejskich demokracji, mapy rynków partyjnych krajów, z którymi współpracujemy, schematy rynków medialnych z uwzględnieniem profilów politycznych. Stosunek tych krajów / partii, mediów/ do Polski, do zamieszkałych tam Polonii, o dobrych i złych tendencjach. I na koniec wiedza o tym, jakim należy rozmawiać z liderem Wielkiej Brytanii czy wysłannikiem „Washington Post”, aby skutecznie przedstawić swoje racje. Mamy wprawdzie niekompletny jeszcze zespół doradców przy panu prezydencie, jest Rada Programowa PiS, ale ich wiedza ogranicza się do spraw polskich – w polityce zagranicznej jesteśmy jak nowonarodzone ślepe kocięta. Nasi konserwatyści nie lubią zagranicy.

A w starych demokracjach obowiązują pewne generalne zasady, które od wieków ułatwiają prezentację i obronę naszych racji – czy to będą negocjacje z Berlinem czy konferencja prasowa z dziennikarzami zagranicznymi, akredytowanymi w Warszawie.

1/ Prezydent, premier, lider partyjny nie muszą znać języków obcych / słyszałam angielski Aleksandra Kwaśniewskiego, nie byłam zachwycona, nie mówiąc już o dukaniu Tuska/, od tego mają tłumaczy. Ale m u s z ą  dysponować sztabami doradców – od problematyki rosyjskiej, amerykańskiej, brytyjskiej, Bliskiego i Dalekiego Wschodu, Ameryki Lacińskiej - którzy tam mieszkają lub wiele lat pracowali, śledzą wydarzenia na bieżąco, i z których komentarzy i wskazówek można w każdej chwili skorzystać. Ekspert, który studiował amerykanistykę w Polsce, a nie spędził za Wielką Wodą choćby 5 lat - podobnie jest z tłumaczami - nie jest osobą, która może udzielać prezydentowi czy premierowi pełnej i aktualnej informacji. Wiem o tym, czytując uwagi na temat wydarzeń w Wielkiej Brytanii, komentatorów, specjalizujących się w problematyce krajowej. To jest inny zawód, wymagający innej wiedzy i umiejętności. Podobnie jest z doradcami.

2/ Trudno sobie wyobrazić, żeby nasz prezydent czy premier mogli prowadzić skuteczny dialog z Paryżem, Pekinem czy Brasilią, nie znając dobrze sceny politycznej i medialnej oraz programów partyjnych kraju, w którym składa wizytę czy którego lidera przyjmuje w Warszawie. Odwaga i miłość do ojczyzny nie wystarczą, żeby osiągnąć sukces w polityce zagranicznej, trzeba mieć pod ręką ekspertów. Na zachodzie są oni cenieni i  doskonale płatni. Know how jest bardzo drogi, bo to klucz do sukcesu.

3/ Język, terminologia, system odwołań. Prezentując nasze sprawy za granicą lub na konferencjach prasowych dla korespondentów, akredytowanych nad Wisłą, wyjaśniając im inicjatywy prezydenta, premiera, musimy robić to w taki sposób, aby przekaz został właściwie zrozumiany. Tymczasem o partii, programie Prawa i Sprawiedliwości krążą na świecie plotki i złe mity, jej politycy irytują się, ale nie robią nic, aby to zmienić. Jedyna rzecz – zresztą słuszna – jaką wymyślono, to Reduta Obrony Dobrego Imienia. OK., świetnie, ale to kropla w morzu potrzeb.

Trzeba zaczynać od podstaw. Aby skutecznie porozumieć się z zachodnimi partnerami oraz ich mediami, należy znać ich sposoby myślenia, preferencje, mocne i słabe punkty oraz kody znaczeniowe, jakim się posługują. Wówczas łatwiej będzie nam wyjaśnić zdarzenia w Polsce, inicjatywy przez nas podejmowane, przyczyny takich czy innych naszych reakcji. Na przykład informując Brytyjczyków o programie ekonomicznym Platformy, jej bezwzględnym, darwinowskim kapitalizmie, wystarczyłoby przywołać „żarłoczny kapitalizm spod znaku Margaret Thatcher”. Dla nas, dla całego Kontynentu Zelazna Dama, to jeden z najwspanialszych przywódców politycznych XX wieku. Ale dla brytyjskiej liberalnej lewicy, która do dziś nie może jej wybaczyć „sklepikarskiego, komercyjnego myślenia o gospodarce”, to postać z piekła rodem, i rzucenie jej nazwiska w kontekście totalnej prywatyzacji przez PO majątku narodowego, to „pocałunek śmierci”. Dobry doradca, jak dobry translator, tłumaczy nie słowo na słowo, ale wyrażenie na wyrażenie, zjawisko na zjawisko, mit na mit.

Dalej, prezentując program PiS w rozmowach z zachodnimi przywódcami i mediami – których większość to liberalna lewica – należy mocniej akcentować segment polityki społeczno-socjalnej. Idee „państwa solidarnego”, „welfare state”, które to pojecie bliskie jest sercu każdego zachodniego liberała. A więc należy szeroko opowiadać o „państwie solidarnym”, nawiązując do  związku zawodowego Solidarność, o konsekwentnym wspieraniu przez PiS związków zawodowych – następny konik lewicy – otwarciu na „nieuprzywilejowanych” / jej kolejne idee fixe/. Należało przez ostatnie 8 lat konsekwentnie nagłaśniać na konferencjach prasowych dla korespondentów zagranicznych każdą próbę prywatyzacji przez Platformę sektora gospodarki, każde zderzenie ze związkami zawodowymi, uderzenie w „nieuprzywilejowanych” / ZUS, służba zdrowia, emeryci, niepełnosprawni/ i każdy skandal. I absolutnie każde uchybienie procedurom demokratycznych, których było na kopy. Być może okres PiS w opozycji byłby krótszy niż 8 lat? A to jedynie dwa z  wielu przykładów.

Dlaczego polska prawica, dziś Zjednoczona Prawica, dotąd nie sięgnęła po tę Wunderwaffe, jaką są doradcy ds. zagranicznych? Aby ułatwić panu prezydentowi i pani premier, a i samej partii rządzącej skuteczne komunikowanie się ze światem i prezentowanie prawdy o Polsce i Polakach w taki sposób, aby obraz był bliższy prawdy, więc i korzystniejszy? Którzy „tłumaczyliby” wydarzenia, rozgrywające się nad Wisłą, nasze plany i inicjatywy na język zachodnich mediów tak, aby stały się zrozumiałe i lepiej przyjmowane? Dlaczego? Bo polska prawica nie lubi zagranicy. Stąd ten mało skuteczny dialog, raczej „dialogi na cztery nogi”.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.