Gen. Polko: "To co się teraz dzieje, to cena za narzucaną przez środowiska lewicowe poprawność polityczną, którą stawia się wyżej od bezpieczeństwa". NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Pamiętam, że gdy premier Miller wysyłał wojsko do Iraku, to mówił, że idziemy tam rozwiązywać problemy, bo jeżeli ich nie rozwiążemy, to one trafią do nas. No i dziś widzimy co się stało, gdy tamte problemy nie zostały rozwiązane - trafiły do nas, chociażby w postaci uchodźców

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.

wPolityce.pl: Czy takiemu zamachowi, jak ten w Paryżu jakiegokolwiek państwo może zapobiec? Albo przynajmniej zminimalizować liczbę ofiar?

Gen. Roman Polko: Nie ma stuprocentowej gwarancji. Natomiast trzeba wciąż pracować na podnoszeniem poziomu bezpieczeństwa. Na pewno nie można koncentrować się nad zwalczaniem skutków, ale przede wszystkim przyczyn. To, że takie zamachy mają miejsce, wiąże się z tym, iż nie rozwiązano starych konfliktów na Bliskim Wschodzie lub źle je rozwiązano. Pamiętam, że gdy premier Miller wysyłał wojsko do Iraku, to mówił, że idziemy tam rozwiązywać problemy, bo jeżeli ich nie rozwiążemy, to one trafią do nas. No i dziś widzimy co się stało, gdy tamte problemy nie zostały rozwiązane - trafiły do nas, chociażby w postaci uchodźców.

Czy jako żołnierz postulowałby pan w obecnej sytuacji przeniesienie wojny na teren wroga?

To co się stało w Europie pokazuje czym może być globalizacja. Dziś faktycznie żyjemy w niewielkim świecie. Co do wojny, to dziś nie wystarczy obalić dyktatora - jeśli sięgnąć do niedawnych przykładów. Armia weszła, wygrała wszystkie bitwy, ale wojna została de facto przegrana, bo nie było działań następnych - nie było skutecznej odbudowy administracji, szkolnictwa. Nie było odpowiedzialności za okupowany kraj.

Problem stary jak świat - politycy nie wiedzą jak wygrać pokój.

Oczywiście. Proszę sobie przypomnieć co napisał w swej książce gen. Richardo Sanchez, który dowodził w Iraku operacją „Iracka wolność” . Według niego misja bez jakiegoś celu końcowego to jakiś koszmar. Miałem możliwość rozmowy z dowódcami amerykańskimi, którzy kiedyś przyjechali do Polski i oni mówili wprost jak administracja prezydenta psuła to co wojsko z takim trudem wypracowało. Wojsko, choć nie było specjalistą od administracji, szkolnictwa czy przywracania pokoju, dostrzegało podstawowe błędy. Choćby takie polecenie, aby z dnia na dzień rozwiązać armię iracką. Od razu było wiadomo, że to błąd, bo jak stworzyć szybko nową armię?

Nikt nie pomyślał, że zdemobilizowani oficerowie znaleźli się w dramatycznej sytuacji, bo do niczego więcej nie byli uczeni.

Właśnie. I zaczęły się poważne problemy, bo niższy szczebel zaczął trudnić się bandytyzmem. Te błędy oraz inne, choćby z tym co zrobić z podziałem religijnym społeczeństwa, spowodowały, że powstał taki potwór jak Państwo Islamskie. Teraz problem co z Syrią. Planuje się obalenie Al-Asada, a nie myśli się, kto w zamian. W Libii po obaleniu Kadafiego, gdzie interweniowali Francuzi, też nie wiedziano co zrobić. Nie pomaga się ludności miejscowej, ona się radykalizuje, z czego korzystają terroryści.

Politycy chcący działać długofalowo muszą przekonać społeczeństwa, że nie może to być jednorazowa akcja wojskowa, że to musi potrwać, co wiąże się z kosztami itd. Tak się dzieje w Afganistanie. To długotrwałe przedsięwzięcie, koszty są wysokie, ale członkowie Al-Kaidy są tak „zajęci”, że nie mają siły przenosić wojny poza Afganistan.

Tak, aczkolwiek warto zwrócić uwagę, że budżet wojskowy był 20 razy większy niż budżet afgański. Tak więc chyba coś jest nie tak z tą strategią, skoro sprowadza się do walki o wolny Afganistan do ostatniego Afgańczyka, jak niektórzy sobie żartują. Nie podjęto wielu innych tematów, jak np. korupcji na najwyższych stanowiskach. Nie jest dobrze chroniona okoliczność ludność przed uciskiem i wykorzystywaniem i naturalnie zwraca się ku terrorystom.

Środowiska lewicowe postulują, aby nie łączyć sprawy terroryzmu z uchodźcami, którzy wlewają się masami do Europy. Ale przecież nie da się tego rozdzielić, bo to jest otwarcie olbrzymiego kanału przerzutu terrorystów.

No jasne, że nie się nie da tego rozdzielić. Już dzisiaj wiemy, że terrorystami z Paryża byli imigranci. To co się teraz dzieje, to cena za narzucaną przez środowiska lewicowe poprawność polityczną, którą stawia się wyżej od bezpieczeństwa. Wolność, równość, braterstwo tak, ale i bezpieczeństwo. Wszystkie te szlachetne idee, pod którymi też przecież podpisałyby się środowiska prawicowe są do przyjęcia, ale musi być też głos rozsądku.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych