No właśnie, jak to jest w rzeczywistości? Bo niemiecka propaganda wysyła sygnał, że społeczeństwo niemieckie względem imigrantów zachowuje się tak, jak ci, którzy witali na dworcu w Monachium tę partię uchodźców, która przybyła z Węgier. A nie wygląda to tak dobrze, dochodzą informacje, że Niemcy zaczynają się bać imigrantów i… swoich władz.
Społeczeństwo niemieckie coraz bardziej martwi się sytuacją. Z tego co wiem, to zmiany widoczne są już na ulicach niemieckich miast. Tych imigrantów trzeba przecież gdzieś zakwaterować, dać im jakieś pieniądze i to naturalnie wywołuje niepokój, bo tu poszło w duże liczby! Pani kanclerz Merkel już dawno przestała być najpopularniejszym politykiem niemieckim i spotyka się z ostrymi zarzutami ze strony nie tylko przeciwników politycznych, ale i ze strony własnej partii. Niemcy już widzą, że nie wystarczy już przyjść z kanapkami i napojami, ale imigranci potrzebują większego wysiłku. Jednak ich państwo nie ma na to pomysłu i tego się właśnie nasi sąsiedzi boją. Każdy naród bałby się na ich miejscu.
I to nawet nie świadczy o ksenofobii Niemców, ale o naturalnych obawach, jakie może mieć każdy człowiek.
Owszem, nie świadczy, choć Niemcy mają różne doświadczenia historyczne.
Na koniec naszej rozmowy chciałem wrócić do pańskiego wystąpienia w Parlamencie Europejskim i starcia z Angelą Merkel. Jak zareagowali niemieccy koledzy z pańskiej grupy parlamentarnej?
Otrzymałem od nich bardzo życzliwe recenzje od wszystkich z mojej grupy, w tym także od kolegów Niemców. Ale życzliwy odbiór moich słów był także z innych grup parlamentarnych: ze strony socjalistów, czy Partii Ludowej (tej, w której są przedstawiciele m.in. PO i niemieckiej CDU, macierzystej partii Angeli Merkel) - przyp. red.). Tylko, że z tych innych grup, to mi potajemnie gratulowali. (śmiech)
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
No właśnie, jak to jest w rzeczywistości? Bo niemiecka propaganda wysyła sygnał, że społeczeństwo niemieckie względem imigrantów zachowuje się tak, jak ci, którzy witali na dworcu w Monachium tę partię uchodźców, która przybyła z Węgier. A nie wygląda to tak dobrze, dochodzą informacje, że Niemcy zaczynają się bać imigrantów i… swoich władz.
Społeczeństwo niemieckie coraz bardziej martwi się sytuacją. Z tego co wiem, to zmiany widoczne są już na ulicach niemieckich miast. Tych imigrantów trzeba przecież gdzieś zakwaterować, dać im jakieś pieniądze i to naturalnie wywołuje niepokój, bo tu poszło w duże liczby! Pani kanclerz Merkel już dawno przestała być najpopularniejszym politykiem niemieckim i spotyka się z ostrymi zarzutami ze strony nie tylko przeciwników politycznych, ale i ze strony własnej partii. Niemcy już widzą, że nie wystarczy już przyjść z kanapkami i napojami, ale imigranci potrzebują większego wysiłku. Jednak ich państwo nie ma na to pomysłu i tego się właśnie nasi sąsiedzi boją. Każdy naród bałby się na ich miejscu.
I to nawet nie świadczy o ksenofobii Niemców, ale o naturalnych obawach, jakie może mieć każdy człowiek.
Owszem, nie świadczy, choć Niemcy mają różne doświadczenia historyczne.
Na koniec naszej rozmowy chciałem wrócić do pańskiego wystąpienia w Parlamencie Europejskim i starcia z Angelą Merkel. Jak zareagowali niemieccy koledzy z pańskiej grupy parlamentarnej?
Otrzymałem od nich bardzo życzliwe recenzje od wszystkich z mojej grupy, w tym także od kolegów Niemców. Ale życzliwy odbiór moich słów był także z innych grup parlamentarnych: ze strony socjalistów, czy Partii Ludowej (tej, w której są przedstawiciele m.in. PO i niemieckiej CDU, macierzystej partii Angeli Merkel) - przyp. red.). Tylko, że z tych innych grup, to mi potajemnie gratulowali. (śmiech)
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/268832-prof-legutko-codziennie-do-niemiec-przybywa-10-tysiecy-ludzi-to-juz-nie-sa-zarty-nasz-wywiad?strona=2