Kuźmiuk: "Widać było irytację u Angeli Merkel. Prof. Legutko celnie trafił". Relacja z Brukseli. TYLKO U NAS

PAP/ EPA
PAP/ EPA

Prof. Legutko przypomniał kanclerz Niemiec, że ona i on wychowali się w kraju komunistycznym, czyli w ustroju, który dzielnie zwalczał problemy, które sam stworzył

— mówi portalowi wPolityce.pl Zbigniew Kuźmiuk, deputowany do Parlamentu Europejskiego.

wPolityce.pl: Działo się dziś w Parlamencie Europejskim, który odwiedziła kanclerz Niemiec i prezydent Francji, prawda? Doszło nawet dramatycznych wypowiedzi.

Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS: Dramatycznych to nie, ale na pewno bardzo żywych wystąpień nie brakło. Zaczęło się spokojnie, od wystąpień prezydenta Hollanda i kanclerz Merkel. Ale to była zwyczajowa europejska nowomowa. Na problemy Europy zaproponowali obaj przywódcy więcej Europy, więcej tych samych, znanych nam metod. Były zwyczajowe wezwania do okazania solidarności itd.

Wrażenie na eurodeputowanych zrobiło chyba wystąpienie prof. Ryszarda Legutki. Może pan je opisać?

Tak prof. Legutko siedząc w pierwszym rzędzie i patrząc pani kanclerz Merkel w oczy powiedział parę rzeczy. M.in. mówi o dominacji dwóch krajów, co jest główną przyczyną podziałów w Europie. Powiedział, że oczekuje się przywództwa, ale nie dominacji. Zapytał dlaczego są reprezentanci dwóch krajów: Niemiec i Francji, skoro krajów jest 28?

Jak reagowała kanclerz Merkel na te pytania?

Najbardziej wyraźną reakcję widać było, gdy prof. Legutko przypomniał jej, że ona i on wychowali się w kraju komunistycznym, czyli w ustroju, który dzielnie zwalczał problemy, które sam stworzył. Tak jest właśnie w przypadku Grecji, czyli konsekwencja ciągnięcia tego kraju za uszy do strefy euro, co kończy się tym, że trzeba temu krajowi pomagać. Podobnie wygląda problem uchodźców: najpierw kanclerz zadeklarowała wpuszczenie każdego chętnego, a potem zamknęła granice. Zapytał jej, czy takie zachowanie: najpierw zapraszanie mas uchodźców, a później bez konsultacji z innymi, zamykanie granicy, nie świadczy o dominacji Niemiec, które robią co chcą. Widać było irytację u kanclerz. Prof. Legutko celnie trafił. Ciekawa była wypowiedź Marie le Pen, która nazwała prezydenta swojego kraju „wicekanclerzem”.

Czyli jednak była jakaś dramaturgia na sali.

No tak.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.