Salafiści, świecka lewica i klientelizm. Czyli o tym jak francuscy politycy współpracują z muzułmańskimi radykałami

Fot. vinmedia.biz
Fot. vinmedia.biz

Michel Houellebecq kreśli w swej najnowszej powieści „Uległość” (Soumission) obraz Francji rządzonej w 2022 r. przez partię Bractwa Muzułmańskiego, w której kobiety są zmuszone nosić burki i podporządkować się mężczyznom, przy aprobacie elit intelektualnych i politycznych. Islam Houellebecqua to islam pragmatyczny, wręcz cyniczny, potrafiący wchodzić w taktyczne sojusze z „resztkami świeckiej francuskiej lewicy”. Pisarz był ostro krytykowany za swoją literacką wizję przyszłości Francji w szponach islamu. To, co działo się dwa tygodnie temu w podparyskim Pontoise zdaje mu się jednak przyznawać rację.

W gminie liczącej 27 tys. mieszkańców oraz meczet, w którym regularnie wygłaszają kazania kaznodzieje nienawiści, odbył się dwudniowy salon muzułmański pod tytułem „Kobieta w islamie”. Kobiety gotowały, haftowały i „wymieniały się radami jak być dobrymi żonami”, islamskie banki, piekarnie, rzeźnie i krawcy oferowali swoje usługi. A prelegenci równoległej konferencji mówili. O roli kobiet w islamie.

Większość z nich to mniej lub bardziej znani muzułmańscy radykałowie: Rachid Abou Houdeyfa, imam meczetu w Brest, który groził muzułmankom, że jeśli nie będą nosiły burki pójdą do piekła albo zostaną zgwałcone, na własne życzenie. Oraz Nader Abou Anas, kaznodzieja, który uczy w szkole koranicznej stowarzyszenia D’CLIC w podparyskim Bobigny i jest związany z ruchem salfistycznym. „Kobieta nie wychodzi z domu, oprócz gdy mąż jej na to pozwala. Wieczorem on ma potrzebę, ona nie chcę. Niech wie, że będzie potępiona, jeśli mu odmówi bez dobrego powodu” – grzmiał. Medhi Kabir, kaznodzieja meczetu w Villetaneuse, związany z egipskim Bractwem Muzułmańskim, zaś lubi tłumaczyć swoim słuchaczom, że narkotyki, alkohol i pieniądze, to wszystko wina kobiet.

W skrócie: światli muzułmanie wymieniający się poglądami całkowicie zgodnymi z wartościom republiki. W gminie rządzonej przez burmistrza centroprawicy i radę miejską zdominowaną przez lewicę. I gdyby nie akcja działaczek Femen francuska opinia publiczna prawdopodobnie nigdy nie dowiedziałaby się o salonie. Poprawność polityczna, szczególnie w chwili kryzysu imigranckiego w Europie, zobowiązuje. Femenki wtargnęły na salę podczas jednego z wykładów, ubrane w dżelaby, które następnie z siebie zdjęły, odsłaniając nagie piersi. Wybuchło zamieszanie. Obecni na sali brodaci mężczyźni rzucili się na nie z okrzykami „brudne k…wy, trzeba je zabić!” W ruch poszły pięści  i kobiety zostały wyciągnięte z sali. Obie strony złożyły skargi na policji.

Ciąg dalszy na kolejnej stronie

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.