Węgry chronią Europę. Należą im się podziękowania. "Uszczelnienie granic to nie okrucieństwo, ale ochrona Europy przed inwazją"

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Wczoraj Węgrzy ostatecznie uszczelnili swoją granicę z Serbią. Żeby wyjaśnić, czemu te działania mają służyć, ambasada węgierska zaprosiła dziennikarzy na spotkanie. Okazało się ono jednak bardzo kameralne, bo z zaproszonych 12 osób (w tym z „Newsweeka”, „Polityki”, „Gazety Wyborczej”) dotarły cztery. Z tego dwóch przedstawicieli think-tanków oraz Dominik Héjj, prowadzący portal Kropka.hu (który przy okazji polecam jako znakomite źródło informacji o węgierskiej polityce). Byłem więc jedynym dziennikarzem ogólnopolskich mediów, którego zainteresowały wyjaśnienia węgierskiego rządu.

Linia rządu Orbána jest jasna i klarowna.

Po pierwsze – wszystko, co robi Budapeszt, służy wypełnianiu jego europejskich zobowiązań oraz ocaleniu strefy Schengen. Bo przecież jej krach wynikałby z faktu, że w granicach obowiązywania traktatu znaleźliby się ludzie, którzy nie powinni swobodnie krążyć po UE. Zahamowanie napływu imigrantów przez państwo graniczne strefy Schengen służy zatem ocaleniu swobody przepływu ludzi.

Po drugie – Węgrzy zaczynają twardo egzekwować zasadę, że autentyczny uchodźca powinien zarejestrować się w pierwszym bezpiecznym kraju, do którego trafia. Tymczasem ogromna liczba imigrantów dotarła na Węgry z Serbii, którą Budapeszt – całkiem zasadnie – uznaje właśnie za państwo bezpieczne (urzędnicy przypominają, że to kraj kandydujący do UE). Powinni się zatem zarejestrować właśnie tam – lub ewentualnie wcześniej na trasie swojej „ucieczki”. Ci, którzy przyjechali z Serbii, a będą próbowali uzyskać status uchodźcy na Węgrzech, dostaną oczywistą odmowę. I bardzo słusznie. Skoro przynajmniej w teorii wszyscy zgadzają się, że jednym z podstawowych działań powinno być odsianie uchodźców od imigrantów ekonomicznych, to to właśnie Węgrzy próbują zrobić. Od początku kryzysu wskazywałem, że uchodźca ucieka przed realnym zagrożeniem do pierwszego względnie bezpiecznego miejsca, a nie wybiera się na saksy – lub raczej po zasiłek – do kraju, gdzie socjal jest najwyższy, a w miejscowym imigranckim getcie mieszka już od paru lat jego rodzina.

Wśród przepływających przez Węgry imigrantów jedynie około jednej trzeciej to Syryjczycy – przynajmniej według ich własnych deklaracji, które trudno zweryfikować. Szczególnie że trwa handel syryjskimi paszportami, co pokazuje eksperyment holenderskiego dziennikarza Haralda Doornbosa, który takie dokumenty kupił za 825 dolarów.Reszta to Afgańczycy, kosowscy Albańczycy, Pakistańczycy i Irakijczycy. Z tych wszystkich państw warunki konfliktu wewnętrznego na większą skalę istnieją obecnie tylko w Iraku, bo mimo niestabilnej sytuacji nawet Afganistan ma jednak wybrany w wyborach powszechnych rząd, kontrolujący większość terytorium państwa. Węgrzy zarejestrowali od początku kryzysu 170 tys. podań o azyl. Z tego podjęto decyzję w przypadku 67 tys. Pozytywnych decyzji było jedynie 2 tys. W przypadku reszty proces decyzyjny nie został doprowadzony do końca, ponieważ wnioskodawców nie było już na miejscu. Innymi słowy – udali się w dalszą podróż ku większemu socjalowi.

Ile to wszystko kosztuje Węgrów? Dotychczas precyzyjnie podliczone całościowe koszty (opieka nad imigrantami, praca policji i wojska, sprzątanie, transport i inne) to 30 mld forintów, czyli niemal 100 mln euro. Już dziś Budapeszt szacuje, że ostateczne podsumowanie wyniesie dwa razy tyle – około 200 mln euro.

Jak pomogła Unia Europejska? W ramach pilnej pomocy przekazała 2 mln euro, a na-stępnie kolejne 4 z 8, o które wnioskowały Węgry. Kryzys imigrancki oznacza więc dla Węgier stratę około 190 mln euro. Dodajmy do tego trwający całymi dniami paraliż ważnych połączeń kolejowych oraz dróg, zajętych przez pochody imigrantów, zmierzające w kierunku swojej „ziemi obiecanej”.

UE bardzo też pomogła, gdy idzie o ochronę granic. Frontex – unijna agencja ochrony granic, cierpiąca na permanentne niedofinansowanie – wysłała na Węgry – uwaga, uwaga! – 58 osób. To wszystko, na co stać w czasie gigantycznego kryzysu granicznego agencję, która ma granice kontrolować.

Węgrom nie tylko nie należą się baty za to, co w sprawie imigrantów zrobiły i robią, lecz przeciwnie – należą się im podziękowania. Kraj znacznie mniejszy od Polski przyjął na siebie gigantyczne jak na swoje możliwości obciążenie, a mimo to starał się stosować odpowiednie procedury. Uszczelnienie granicy z Serbią i ewentualne uszczelnienie granicy z Rumunią (która nie jest członkiem Schengen) to nie okrucieństwo, ale ochrona Europy przed inwazją, sprowokowaną przez nieodpowiedzialną politykę państw, które przyjmowały imigrantów przez lata, obdarzając ich sutymi zasiłkami i niczego od nich nie wymagając.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.