Syryjscy uchodźcy, których przyjął Urugwaj, chcą wracać na Bliski Wschód. „Obiecano nam, że będziemy zarabiać krocie i żyć na poziomie. Tak nie jest”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Syryjscy uchodźcy protestowali w poniedziałek przed pałacem prezydenckim w stolicy Urugwaju, Montevideo, domagając się, by pozwolono im opuścić kraj. Twierdzą, że warunki życia w Urugwaju nie spełniają ich oczekiwań.

Nie boję się wrócić do Libanu, ani wojny. Władze w Montevideo obiecały nam, ze będziemy zarabiać co najmniej 1500 dolarów miesięcznie i dostaniemy dodatkowo zasiłki. Twierdziły, że koszty życia w Urugwaju nie są wysokie. A są. Zostaliśmy oszukani

—twierdzi 36-letni Maher Aldees, jeden z 120 syryjskich uchodźców, których Urugwaj przyjął w ubiegłym roku. Aldees usiłował najpierw wraz z żoną i dziećmi dostać się do Europy, ale Turcja odmówiła im wjazdu i wylądowali w obozie dla uchodźców w Libanie. I tam chcą teraz wrócić.

Wolę jeszcze raz próbować dostać się do Europy niż tkwić tu. Nie dostaliśmy zasiłków i zarabiamy marne grosze

—dodaje. Wtóruje mu Ibrahim Al Mohammed, ojciec trójki dzieci.

Obiecano nam wysokie pensje i pomoc od państwa. Tymczasem jako pielęgniarz w szpitalu w Montevideo zarabiam zaledwie 11 tys. pesos (380 dolarów) miesięcznie, a życie jest drogie tu. Inflacja stale rośnie

—podkreśla. Pensja minimalna w Urugwaju wynosi 10 tys. pesos, a inflacja 9,7 proc. W sierpniu ur. Al Mohammed wsiadł wraz z rodziną do samolotu i poleciał do Turcji, by stamtąd dostać się do Serbii. Został jednak zatrzymany na lotnisku w Stambule i odesłany z powrotem.

Dali nam dowody tożsamości, ale nie są one uznawane przez inne kraje. Nie możemy stąd wyjechać, jesteśmy więźniami!

—skarży się. Rząd Urugwaju odpiera zarzuty.

Przyjęliśmy tych ludzi, bo chcieliśmy im pomóc. Nikt nas do tego nie zmuszał. Urugwaj to nie Szwajcaria. Ale wszystkim załatwiliśmy pracę. Płaciliśmy im też przez jakiś czas zasiłki, ale na utrzymywanie ich nas na długą metę nie stać. Ja ich rozumiem. Każdy chciałby mieć jak najwyższy poziom życia, ale trzeba też brać pod uwagę realia w danym kraju

—tłumaczy Javier Miranda, szef Urugwajskiego Sekretariatu ds. Praw Człowieka. Według niego uchodźcy z Syrii dostali dowody tożsamości, by mogli pracować w kraju, ale nie dostali paszportów, bo nie są obywatelami Urugwaju.

A swoje syryjskie paszporty wyrzucili, bądź zgubili

—mówi. Maher Aldees mieszka wraz z rodziną w portowym mieście Piriapolis i ma tam kłopoty, bowiem odmówił wysłania swych córek do szkoły. Urugwaj to najbardziej zsekularyzowany kraj Ameryki Południowej i władze miasta zapowiedziały, że nie będą tolerowały „religijnego fanatyzmu”.

Aldees i pozostali Syryjczycy przyjechali przed pałac prezydencki w Montevideo wraz z walizkami i zapowiedzieli, że będą tak długo protestować aż władze kraju „zawiozą ich na lotnisko i wsadzą w samoloty do domu”.

Tymczasem urugwajski rząd zgodził się przyjąć kolejnych uchodźców z Syrii. Mają przybyć do kraju pod koniec tego roku.

Ryb, ABC News, El Mundo, Reuters

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych