Rząd w Bernie opublikował dane dotyczące statusu imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, których szwajcarskie gminy przyjęły w ubiegłym roku. Wynika z nich, że zdecydowana większość z nich nie pracuje, mimo iż ma taką możliwość. „Wolą żyć z zasiłków”– informuje szwajcarska gazeta „Basler Zeitung”.
(Na zdjęciu uchodźcy protestują w szwajcarskim Solothurn, domagając się mieszkań, bo w ośrodku dla azylantów im się „nie podoba”. Powołują się przy tym na prawa człowieka.)
Według gazety w chwili, gdy uchodźcy otrzymują prawo do pobytu, czasowe (zazwyczaj na pięć do siedmiu lat), lub stałe, mogą podjąć pracę. Ale jej nie podejmują.
Wśród uchodźców z Erytrei 91 proc. nie pracuje, jeśli chodzi o przybyszy z Iranu 84 proc., a w przypadku Syryjczyków 87 proc. Nawet uchodźców ze Sri Lanki, którzy uchodzą za najlepiej zintegrowanych, nie ciągnie specjalnie do pracy. 75 proc. jest bezrobotnych i żyje z zasiłków. Oraz 89 proc. Turków. Najbardziej pracowici są Chińczycy, ale i tak 69 proc. z nich jest na garnuszku gmin, które nie wiedzą już skąd wziąć pieniądze na wypłatę zasiłków
— pisze gazeta.
Azylanci otrzymują w Szwajcarii średnio 1000 franków (3855 zł) zasiłku (w przypadku osoby samotnej) oraz w przypadku np. czteroosobowej rodziny: 523 franki (2016 zł) od osoby. Państwo zapewnia im także opiekę zdrowotną i płaci im dodatkowo za mieszkanie i wyżywienie.
Dlatego wielu, mimo dość wysokiej płacy minimalnej w Szwajcarii (3200 franków brutto, czyli ok. 12 tys. zł) oraz niskiemu bezrobociu (niektóre firmy nie znajdują w ogóle pracowników i wzięłyby niemal każdego), woli nie pracować. Bo musieliby sami płacić za mieszkanie, jedzenie, ubrania i całą resztę.
To im się najzwyczajniej nie opłaca
— tłumaczy „Basler Zeitung”. Szwajcarscy chłopi, którzy co roku desperacko szukają rąk do pracy w sezonie żniw, chętnie zatrudniliby uchodźców. Ale ci nie kwapią się do ciężkiej, fizycznej pracy. A gminy ich dalej utrzymują, mimo iż szwajcarskie prawo imigracyjne jasno stanowi, że od chwili otrzymania prawa pobytu, nawet czasowego, uchodźcy powinni się utrzymywać sami.
Zasiłki są na tyle wysokie, że imigranci nie czują żadnej motywacji, by pracować. Płacą za to gminy i szwajcarscy podatnicy. Nasza polityka azylowa jest całkowicie poroniona. Na dodatek nie możemy tych ludzi wyrzucić z kraju, bo przyjechali do nas z Grecji i Włoch, gdzie nie wiedzieliby co z nimi zrobić, bo ośrodki dla uchodźców są całkowicie przepełnione. Nie możemy ich także zostawić bez środków do życia. W jakiś sposób staliśmy się ich zakładnikami
— twierdzi poseł anty-imigranckiej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP), Peter Keller. Według niego finansowe obciążenie w przypadku niektórych gmin jest ogromne. W gminie Aarburg (ok. 6000 mieszkańców) 45 proc. żyjących z zasiłków, to dziś byli azylanci.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rząd w Bernie opublikował dane dotyczące statusu imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, których szwajcarskie gminy przyjęły w ubiegłym roku. Wynika z nich, że zdecydowana większość z nich nie pracuje, mimo iż ma taką możliwość. „Wolą żyć z zasiłków”– informuje szwajcarska gazeta „Basler Zeitung”.
(Na zdjęciu uchodźcy protestują w szwajcarskim Solothurn, domagając się mieszkań, bo w ośrodku dla azylantów im się „nie podoba”. Powołują się przy tym na prawa człowieka.)
Według gazety w chwili, gdy uchodźcy otrzymują prawo do pobytu, czasowe (zazwyczaj na pięć do siedmiu lat), lub stałe, mogą podjąć pracę. Ale jej nie podejmują.
Wśród uchodźców z Erytrei 91 proc. nie pracuje, jeśli chodzi o przybyszy z Iranu 84 proc., a w przypadku Syryjczyków 87 proc. Nawet uchodźców ze Sri Lanki, którzy uchodzą za najlepiej zintegrowanych, nie ciągnie specjalnie do pracy. 75 proc. jest bezrobotnych i żyje z zasiłków. Oraz 89 proc. Turków. Najbardziej pracowici są Chińczycy, ale i tak 69 proc. z nich jest na garnuszku gmin, które nie wiedzą już skąd wziąć pieniądze na wypłatę zasiłków
— pisze gazeta.
Azylanci otrzymują w Szwajcarii średnio 1000 franków (3855 zł) zasiłku (w przypadku osoby samotnej) oraz w przypadku np. czteroosobowej rodziny: 523 franki (2016 zł) od osoby. Państwo zapewnia im także opiekę zdrowotną i płaci im dodatkowo za mieszkanie i wyżywienie.
Dlatego wielu, mimo dość wysokiej płacy minimalnej w Szwajcarii (3200 franków brutto, czyli ok. 12 tys. zł) oraz niskiemu bezrobociu (niektóre firmy nie znajdują w ogóle pracowników i wzięłyby niemal każdego), woli nie pracować. Bo musieliby sami płacić za mieszkanie, jedzenie, ubrania i całą resztę.
To im się najzwyczajniej nie opłaca
— tłumaczy „Basler Zeitung”. Szwajcarscy chłopi, którzy co roku desperacko szukają rąk do pracy w sezonie żniw, chętnie zatrudniliby uchodźców. Ale ci nie kwapią się do ciężkiej, fizycznej pracy. A gminy ich dalej utrzymują, mimo iż szwajcarskie prawo imigracyjne jasno stanowi, że od chwili otrzymania prawa pobytu, nawet czasowego, uchodźcy powinni się utrzymywać sami.
Zasiłki są na tyle wysokie, że imigranci nie czują żadnej motywacji, by pracować. Płacą za to gminy i szwajcarscy podatnicy. Nasza polityka azylowa jest całkowicie poroniona. Na dodatek nie możemy tych ludzi wyrzucić z kraju, bo przyjechali do nas z Grecji i Włoch, gdzie nie wiedzieliby co z nimi zrobić, bo ośrodki dla uchodźców są całkowicie przepełnione. Nie możemy ich także zostawić bez środków do życia. W jakiś sposób staliśmy się ich zakładnikami
— twierdzi poseł anty-imigranckiej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP), Peter Keller. Według niego finansowe obciążenie w przypadku niektórych gmin jest ogromne. W gminie Aarburg (ok. 6000 mieszkańców) 45 proc. żyjących z zasiłków, to dziś byli azylanci.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/264896-niewygodna-prawda-o-imigrantach-szwajcarzy-skarza-sie-ze-oni-nie-chca-pracowac-wola-zyc-z-zasilkow-stalismy-sie-ich-zakladnikami