Rosja tworzy w Syrii bazę sił powietrznych blisko swojej bazy morskiej. Pokazuje w Moskwie kopię największej bomby atomowej świata

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. kremlin.ru
Fot. kremlin.ru

W głębokim cieniu kryzysu migracyjnego – który wyparł z polityki i mediów państw Unii Europejskiej wszystkie inne sprawy międzynarodowe – prezydent Władimir Putin zaczął tworzyć pierwszą bazę rosyjskich wojskowych sił powietrznych w Syrii. To również pierwsza od końca zimnej wojny nowa rosyjska baza lotnicza poza terytorium dawnego Związku Sowieckiego. Inną bazę lotniczą Rosja zakłada w Lidzie na Białorusi, bardzo blisko granic Polski i Litwy, zatem NATO i Unii Europejskiej.

Mimo trwających sankcji zachodnich przeciw Rosji i coraz większej recesji rosyjskiej gospodarki, Putin nie porzuca planów odbudowy supermocarstwa i imperium, włącznie z drogimi planami odtwarzania lub tworzenia od nowa baz wojskowych w odległych krajach na wielu kontynentach. Rosja odziedziczyła po ZSRS i nieprzerwanie utrzymuje swojej bazę marynarki wojennej – jedyną rosyjską nad Morzem Śródziemnym – w Tartus w Syrii, mieście pod władzą reżimu prezydenta Baszira Asada. Tartus to drugie co do wielkości syryjskie miasto portowe. Leży w regionie będącym ojczyzną islamskiej sekty alawitów – podstawy władzy dynastii Asadów.

Rosja przemyślnie wybrała na miejsce swojej bazy sił powietrznych największe miasto portowe Syrii i stolicę alawitów – miasto Latakia. Odległość z Latakii do Tratus wynosi niecałe 90 kilometrów, zatem bazy mogą łatwo wspierać się nawzajem i skuteczniej umacniać rosyjską obecność wojskową na Morzu Śródziemnym. Razem będą zaporą na drodze inwazji morskiej Zachodu i prozachodnich państw arabskich na Syrię, gdyby taką inwazję podjęto z Waszyngtonu lub Brukseli. Bazy będą także pomagać Asadowi w obronie jego politycznego matecznika, jednocześnie zwiększając zależność syryjskiego reżimu od Rosji. Ten strategiczny ruch potwierdza wizerunek Putina jako arcymistrza wojskowych i politycznych szachów.

Tymczasem w Moskwie, w sławnej państwowej sali wystawowej Maneż koło Placu Czerwonego, zaczęto pokazywać wierną kopię sowieckiej Car Bomby – największej bomby atomowej w dziejach świata. Car Bomba miała moc 100 megaton, to znaczy 100 milionów ton trotylu. Podczas testu w czasach Nikity Chruszczowa moc obniżono do około 60 megaton w obawie przed zbyt masowym skażeniem planety Ziemia, włącznie z samym Związkiem Sowieckim. Bomba wybuchła zrzucona z bombowca strategicznego Tu-95 Niedźwiedź – jakie latają do dziś – w warunkach naśladujących bojowe. Wystawę oglądają między innymi liczne wycieczki szkolne. Rosyjskie dzieci uczą się o narzędziach potęgi państwa. Turyści ze świata uczą się szacunku dla groźnej wojskowej potęgi Rosji – następcy ZSRS.

Te najnowsze ruchy Putina przebiły się do mediów amerykańskich, a rosyjska baza tworzona w syryjskiej Latakii wywołała oficjalny protest dyplomacji Stanów Zjednoczonych. Media i rządy krajów Unii Europejskiej są bez reszty pochłonięte migrantami. Ale trzeba patrzeć dalej, niż na węgierski „mur” ze zwojów drutu luźno rzuconych na ziemię. Zachód musi wznosić zapory widzialne i niewidzialne przeciw dużo większym zagrożeniom.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych