Jeśli USA nie zdecydują się na szeroko zakrojoną ofensywę lądową Państwo Islamskie może wygrać. Konsekwencje dla Europy będą dramatyczne

Fot. YouTube.com/screenshot
Fot. YouTube.com/screenshot

Rok od rozpoczęcia kampanii nalotów, prowadzonej przez międzynarodową koalicję pod przywództwem USA, Państwo Islamskie (IS) nie straciło na sile. Dżihadyści zdobyli Mosul i Ramadi w Iraku oraz syryjską Palmyrę. Poszerzyli także swoje wpływy w Libii, w Egipcie (na półwyspie Synaj) oraz w Afganistanie, gdzie wyrywają talibom kolejne połacie ziemi, i przeprowadzili pierwszy atak terrorystyczny w Arabii Saudyjskiej, wysadzając w powietrze szyicki meczet w Katifie. I choć po drodze zginęło ponad 10 tys. bojowników IS, organizacji udaje się – dzięki nowoczesnej kampanii propagandowej – stale rekrutować nowych.

Czy zatem Państwo Islamskie wygrywa? Odpowiedź na chwilę obecną brzmi: tak. A odpowiedzialność za to ponoszą w dużej mierze Stany Zjednoczone. Najpierw Amerykanie poprzez interwencję zbrojną w 2003 r. rozbili struktury irackiego państwa. Następnie ustanowili w Bagdadzie szyicki rząd, niszcząc hegemonię, jaką sunnici cieszyli się przez ponad tysiąc lat. Skończyło się to krwawym odwetem sunnitów, którzy dołączyli do szeregów tworzącego się w pogrążonej w wojnie domowej Syrii Państwa Islamskiego.

A teraz Waszyngton nie chce po sobie posprzątać. Mimo że Amerykanom nie udało się przywrócić porządku i równowagi w Iraku, Obama w 2011 r. wycofał stamtąd amerykańskie wojsko i postanowił walczyć z dżihadystami wyłącznie z powietrza. Początkowo mówił o „zniszczeniu” IS, potem o „ograniczeniu” jego wpływów, by w końcu stwierdzić, że Państwo Islamskie to „problem do opanowania”, przy bardzo niewielkim nakładzie środków militarnych.

Ostatnie kilka miesięcy pokazały, że naloty prowadzone przez amerykańskie lotnictwo nie wystarczą, by zniszczyć pozycje dżihadystów. A walka na ziemi, prowadzona w Syrii przez kurdyjskie „Ludowe Jednostki Obrony” (YPG), jest utrudniona przez Turcję, która atakuje pozycje związanej z YPG Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w północnym Iraku. Przez długi czas Ankara tolerowała IS, rozumując zgodnie z zasadą „dziel i rządź”. Erdoğan wyobrażał sobie, że skorzysta na konflikcie zbrojnym między Kurdami a Państwem Islamskim, czekając, aż obie strony się wykrwawią. Licząc jednocześnie na to, że wrogi mu syryjski reżim zostanie w międzyczasie obalony.

Kalkulacje te okazały się błędne. Zamach terrorystyczny w Suruç zmusił w końcu Ankarę do dołączenia do międzynarodowej koalicji przeciwko IS. Jak na razie jednak Turcja przeprowadziła więcej nalotów na pozycję Kurdów niż na Państwo Islamskie. Kurdowie zaś czują się przez USA zdradzeni. Uważają, że zostali przehandlowani za poparcie Ankary. Po tym, jak Waszyngton odmówił im wsparcia dla od dawna planowanej ofensywy na pozycje IS nad Eufratem, to przekonanie tylko się wzmocniło.

Nic dziwnego więc, że bilans walki z Państwem Islamskim jest mizerny: dżihadyści, których Obama nazwał pogardliwie junior varsity team (w nawiązaniu do młodych, niedoświadczonych graczy ekip footballowych i baseballowych) od początku roku stracili tylko ok. 9 proc. zdobytych terytoriów. To prawie nic, biorąc pod uwagę, że mają przeciwko sobie koalicję 60 państw pod wodzą światowego hegemona. Organizacji nie brakuje też pieniędzy, czerpie bowiem znaczne zyski ze sprzedaży ropy. Według oficjalnych szacunków departamentu skarbu USA to ok. 500 mln dolarów rocznie. Naloty koalicji wprawdzie uszkodziły niektóre rafinerie, ale nie na tyle, by IS nie udało się ich odbudować. Do tego dżihadyści zrabowali ok. miliard dolarów z banków na zajętych przez siebie terytoriach.

Ciąg dalszy na kolejnej stronie

1234
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.