Bezterminowy strajk szkolny na Litwie to najpoważniejsze od lat starcie mniejszości polskiej z władzami tego kraju

fot. PAP/Marcin Obara
fot. PAP/Marcin Obara

Wielu polskich uczniów na Wileńszczyźnie nie idzie dziś do szkoły. Ich rodzice uznali, że wyczerpano już wszelkie możliwości protestu przeciw dyskryminacyjnej ustawie o oświacie. Litwa nie zwraca uwagi na apele, pikiety. Zignorowano petycję, pod którą pod popisało się 60 tysięcy Polaków - czyli jedna trzecia mniejszości polskiej.

Kiedy władze litewskie zmieniły cztery lata temu ustawę o oświacie, było jasne, że stoi za tym wola polityczna. Do tej pory Polacy na Litwie uczyli się w szkołach polskich języka litewskiego jako państwowego. Nagle okazało się, że będzie się ich oceniać tak jak ich litewskich rówieśników, którzy uczyli się go jako języka ojczystego. Różnica programowa to około 800 godzin - praktycznie nie do odrobienia, chyba że uczeń miałby rzucić wszelkie inne przedmioty i zgłębiać niuanse lituanistyki.

Oznacza to, że wielu polskich uczniów nie ma szans w rywalizacji z etnicznymi Litwinami, różnica nawet paru punktów na egzaminie maturalnym przesądza, że nie dostaną się na państwowe, bezpłatne studia.

Początkowo Litwini twierdzili, że zmieniając ustawę kierują się właśnie dobrem miejscowych Polaków - minister oświaty oświadczył, że chodzi o to, by Polacy doskonali swoją znajomość litewskiego, bo inaczej nie będą konkurencyjni na rynku pracy i są skazani na posady kasjerów w supermarketach.

Ale szybko przestano się pochylać nad losem polskiej mniejszości - zaczęto mówić, że nie ma obowiązku zdawania matury na nowych zasadach. Jeśli komuś się one nie podobają, można zakończyć edukację w wieku 16 lat, gdy wygasa obowiązek szkolny.

Dla każdego, kto zna realia litewskie, te wypowiedzi są wyjątkowo cyniczne. Młodzi Polacy na Litwie nie mają problemów ze znajomością języka litewskiego, a zanim zmieniono ustawę o oświacie dystansowali młodzież litewską w statystkach pokazujących, jaki procent uczniów dostaje się na studia. Intencje władz Litwy są dość czytelne - posyłanie dzieci do polskich szkół ma się miejscowym Polakom po prostu nie opłacać.

Asymiluj się albo będziesz obywatelem drugiej kategorii. To wybór, jaki w rzeczywistości daje się Polakom na Litwie. Zapewne najchętniej by nas deportowano, ale na to się nie zgodzi Europa

— powiedział mi z goryczą jeden z litewskich Polaków.

Polacy na Litwie oczekują od Polski wsparcia w walce z dyskryminującą ustawą o oświacie.

Ten temat może pojawić się zwłaszcza w kampanii wyborczej, choć nasze możliwości wpływania na stanowisko Litwy są - jak pokazuje dotychczasowa praktyka - dość ograniczone.

Powinniśmy się jednak wystrzegać błędów i zbyt łatwego i naiwnego przyjmowana ewentualnych obietnic Litwy za dobrą monetę, co wielokrotnie już przećwiczyliśmy.

Podobne jak dziś polskie strajki szkolne miały już miejsce na Litwie cztery lata temu. W ich gaszenie zaangażował się wówczas Donald Tusk. Pojawił się z wizytą w Wilnie i oświadczył, że uzyskał obietnicę, że powstanie polsko-litewski zespół ekspertów, którzy będą rozmawiać o kontrowersyjnej ustawie oświatowej. Protesty wygaszono, a natychmiast po wyjeździe Tuska ówczesny premier Litwy stwierdził, że nie może być mowy o żadnej zmianie ustawy.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.