Paweł Kowal: "Wybór prezydenta Dudy to szansa na odświeżenie pewnych postulatów wobec NATO." NASZ WYWIAD

wPolityce.pl/tvn24/PAP/Tomasz Gzell
wPolityce.pl/tvn24/PAP/Tomasz Gzell

W sensie dyplomatycznym, mamy wyjątkową szansę przed przyszłorocznym szczytem NATO w Warszawie. Jeżeli nie uda się politycznie zbudować porozumienia wokół zrównania statusu Polski z innymi członkami Sojuszu, to nie uda się to też w innym momencie.

— mówi Paweł Kowal w rozmowie z portalem wPolityce.pl

wPolityce.pl: Andrzej Duda został skrytykowany za swój wywiad dla „Financial Times”. Zaatakowali go przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, pretensje mieli też przedstawiciele niemieckich mediów. Jak Pan odbiera słowa prezydenta i co Pan sądzi na temat tych reakcji?

Paweł Kowal, Zjednoczona Prawica: Czytając o tych reakcjach do wywiadu, nie bardzo wiedziałem, co powiedzieć. Fakt, że Polska jest traktowana z punktu widzenia bezpieczeństwa jako członek NATO drugiej kategorii jest oczywisty. W obliczu eskalacji działań wojennych na wschodzie polscy politycy powinni się dopominać o wzmocnienie bezpieczeństwa naszego kraju, ponieważ partycypujemy w NATO i Unii Europejskiej. To rzecz oczywista i nie widzę powodów do specjalnego zdenerwowania. Mamy nowego prezydenta i należy potraktować ten fakt, jako szansę na odświeżenie pewnych postulatów i powiedzenie ich w bardziej wyrazisty sposób. W sensie dyplomatycznym, mamy wyjątkową szansę przed przyszłorocznym szczytem NATO w Warszawie. Jeżeli nie uda się politycznie zbudować porozumienia wokół zrównania statusu Polski z innymi członkami Sojuszu, to nie uda się to też w innym momencie.

Jakie znaczenie ma deklaracja przedstawiciela tzw. separatystów, który nie chce Andrzeja Dudy przy stole negocjacyjnym, w czasie rozmów o pokoju na wschodzie Ukrainy?

Przedstawiciele separatystów żyrują to co przyjdzie z Moskwy. Oczywistym jest więc, że polskie interesy będą sprzeczne z ich interesami. To oświadczenie nie wydaje mi się specjalnie ważne, ponieważ rebelianci nie są podmiotem w tej dyskusji. W tej sprawie decydują mocarstwa, czyli Rosja, Stany Zjednoczone i w dużym stopniu Niemcy. Oczywiście dzisiaj dużo trudniej jest odrobić to, czego nie udało się osiągnąć kiedy format normandzki się kształtował. Najważniejsze jest to, by polska dyplomacja miała formalny wpływ na tę dyskusję. I ważnym elementem jest to, by nie rozbijać jedności Unii, a sam format normandzki działa de facto przeciw spójności Unii Europejskiej. I powinni o tym pamiętać szczególni ci, którzy od rana do wieczora mają na ustach interesy Unii. To co mówił Duda jest oczywistym faktem. Nowy fakt polega na tym, że poziom bezpieczeństwo Polski radykalnie się obniżył w wyniku wojny na wschodzie. I to jest dla nas bardzo dobra okoliczność, aby wrócić do dyskusji o sposobie działania NATO.

Jak dziś wygląda sytuacja na Ukrainie? Czy dojdzie do wznowienia działań wojennych przez tzw. separatystów?

Jest dużo symptomów, które wskazują na to, że dojdzie do zaostrzenia konfliktu. Są symptomy militarne jeśli chodzi o rebeliantów  i fakt, że powstał Komitet Ocalenia Ukrainy pod wodzą Mykoły Azarowa. Celem Rosji nie jest totalna wojna z Ukrainą, tylko doprowadzenie do niepokoju i destabilizacji politycznej na Ukrainie. To co się obecni dzieje, czyli przygotowania wojenne i powołanie wspomnianego komitetu pokazuje, że Rosja planuje wywołanie kolejnych niepokojów w Kijowie. Cel jest bardzo prosty - zmiana prezydenta i premiera na prorosyjskich. Chodzi o ominięcie werdyktu wyborczego Ukraińców. Rosja po prostu chce umieścić w Kijowie przychylny jej rząd.

A istnieją na Ukrainie tacy politycy, którzy mogliby przejąć władzę i działać na rzecz Rosji? Trudno mi uwierzyć, że do tego stopnia można wpłynąć na rzeczywistość polityczną w Kijowie.

Rosja szuka takiego momentu, w którym w tle pojawi się niezadowolenie społeczne, a w czasie reform zawsze może się ono pojawić. Nigdy bym nie wykluczył takiego rozwiązania. A w tak trudnych warunkach politycznych, w jakich działa dzisiaj Ukraina, taka sytuacja jest możliwa. Fakt powstania Komitetu Ocalenia Ukrainy traktuję jako poważny sygnał, że Rosja zrobi wszystko by destabilizować sytuację i przygotowuje sobie grupy polityków, którzy mogliby zostać „zamontowani” w Kijowie.

Edward Lucas mówił o możliwych prowokacjach na Litwie. Jego zdaniem, prowokatorzy będą atakować gazociągi i linie kolejowe prowadzące do Kaliningradu. Wspomniał, że Rosjanie mogą podburzyć przedstawicieli polskiej mniejszości na Litwie.

Od roku mówię o tym, że Rosjanie weszli w inną fazę, która będzie oznaczała wykorzystywanie bardziej tradycyjnych metod wpływania na inne państwa. Wojna na Ukrainie nie poszła Rosji tak dobrze, jak Kreml się tego spodziewał. W związku z tym będzie powrót do metod tradycyjnych w okresie postsowieckim. Chodzi tu o nacisk energetyczny i podniecanie separatyzmu. Dojdzie do tego poprzez kreowanie - początkowo fikcyjnych - ośrodków politycznych, które będą opierały się na separatyzmie lokalnym, regionalnym lub narodowym. Takie niebezpieczeństwo istnieje szczególnie na Zachodzie Ukrainy. Kompletnie nie zrozumiano sytuacji do jakiej doszło na Zakarpaciu. Tłem tych wydarzeń była próba wykorzystania separatyzmu rusińskiego. Po drugie są jeszcze separatyzmy w Mołdawii i trudno wykluczyć, że dojdzie do próby ożywienia separatyzmów narodowych na Litwie. Czy to się uda, to inna kwestia. Rosja użyje wspomnianych metod, ponieważ będą one łatwiejsze do zaakceptowania dla państw Zachodu. Otwarta wojna nie może pozostać bez reakcji. W sytuacji, gdy używa się tych wszystkich metod, które składają się na wojnę hybrydową, wtedy sytuacja jest bardziej dwuznaczna i daje dużo większe możliwości działania Rosji.

Rozmawiał Tomasz Karpowicz

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.