Smutny przypadek lwa Cecila. Dopóki polowania pozostaną legalną rozrywką - takie "pomyłki" są nieuniknione

fot. the Guardian
fot. the Guardian

Nie pomogła sława, obroża z gps-em, specjalny program badawczy, ani regulamin Parku Narodowego. Łupem żądnego wrażeń myśliwego - padł lew, który przez lata był symbolem Zimbawe. W dodatku - objęty programem badań uniwersytetu w Oksfordzie.

Smutny koniec lwa Cecila poruszył nie tylko „zawodowych” obrońców zwierząt. Bo też sprawa trąci międzynarodowym skandalem.

Amerykański myśliwy - Walter James Palmer, z zawodu dentysta - podczas wyprawy do Afryki, zapragnął upolować lwa. Niestety w wielu krajach, poza terenami parków narodowych jest to rozrywka dozwolona. Choć nie tania. Z pozoru Amerykanin dochował wszelkich procedur. Wykupił odpowiednią licencję - za niebagatelną cenę 50 tys. dolarów, wynajął przewodników.

Ci zaś wytropili mu zwierzę - które ostatecznie zabił. Pech chciał, że był to objęty szczególną ochroną Cecil…

Oficjalne śledztwo zmierza do ukarania przewodników. Jednak pojawiają się wątpliwości także wobec zachowania Amerykanina. Jak wykazało dochodzenie - lwa specjalnie wywabiono poza teren Parku Narodowego Hwangen, gdzie zazwyczaj przebywał. Czy Palmer mógł tego nie zauważyć?

Po drugie lwa nie zabito od razu - strzałem z broni palnej, Palmer najpierw postrzelił go z kuszy, a dopiero po kilku godzinach dobił. ( Swoją drogą dopuszczanie do zabijania bronią białą - wydaje się zupełnie niezrozumiałym okrucieństwem).

Teraz zarzuty usłyszał jeden z dwóch przewodników z feralnego polowania . Grozi mu wysoka grzywna i 10 lat więzienia.

Dentysta , który wyjechał już z Zimbabwe, przyznaje się do zabicia lwa w czasie polowania, ale twierdzi, że nie wiedział, iż zwierzę jest chronione.

Do samego końca polowania wierzyłem moim przewodnikom, że zabicie tego lwa jest zgodne z prawem. Nie miałem pojęcia, że ten konkretny okaz to Cecil, ulubieniec okolicznych mieszkańców

— tłumaczył. Amerykanin zaznaczył, że w sprawie polowania nie kontaktowały się z nim jeszcze ani władze Zimbabwe, ani amerykańskie, ale zapewnił, że będzie z nimi współpracował.

Wiadomo już, że Amerykaninowi w polowaniu w Zimbabwe pomagali zawodowy myśliwy Theo Bronkhorst oraz Honest Ndlovu, właściciel farmy, na której znaleziono zwłoki Cecila. Obaj stanęli już przed sądem w Hwange, na zachodzie kraju.

Bronkhorstowi postawiono zarzut niewłaściwego nadzoru nad przebiegiem polowania i niepodjęcia odpowiednich kroków mających na celu zapobieżenie nielegalnemu zabiciu zwierzęcia. Nie przyznał się do winy, wypuszczono go z aresztu po wpłaceniu kaucji w wysokości tysiąca dolarów i zdeponowaniu paszportu. Grozi mu 20 tysięcy dolarów grzywny i 10 lat więzienia.

Ndlovu zarzutów jeszcze nie usłyszał; musi złożyć dodatkowe zeznania.

Stowarzyszenie organizatorów safari odebrało już Bronkhorstowi licencję. Palmer na razie jest poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości.

Jego czyn wywołał jednak burzę w internecie. Na Twitterze powstał specjalny hashtag - #cecilthelion, pod którym internauci nie szczędzą Amerykaninowi ostrej krytyki.

Rzecz w tym, że zabójca Cecila ma na koncie wiele polowań w północnoamerykańskim klubie łuczniczym Pope and Young  i już dawniej pojawiały się wątpliwości co do przestrzegania przez niego zasad łowieckich.

W 2008 roku przyznał się do składania fałszywych zeznań w Służbie Połowu i Dzikiej Przyrody Stanów Zjednoczonych (US FWS). Chodziło o zabicie podczas polowania niedźwiedzia czarnego poza dozwoloną strefą.

Rzeczniczka służby Vanessa Kauffman wyraziła w środę „głębokie zaniepokojenie z powodu zabicia Cecila”. Dodała, że trwa ustalanie okoliczności zdarzenia i zapewniła, że władze Zimbabwe mogą liczyć na wszelką pomoc. Ale wielbiciele Cecila mogą oglądać to zwierzę już tylko na zdjęciach i filmach…

Tymczasem jak donosi The Guardian politycy i obrońcy przyrody w Wielkiej Brytanii domagają się zakazu przywozu głów zwierząt jako trofeów myśliwych z krajów afrykańskich. Niestety trofea takie są wciąż popularne w Europie. Mimo, że lwy zostały również sklasyfikowane jako jeden z 23.000 gatunków, które są narażone na wyginięcie.

13 letni - Cecil był główną atrakcją turystyczną parku narodowego w którym mieszkał. Znany z przyjaznych zachowań wobec zwiedzających, pozwalał się fotografować a turyści byli zafascynowani jego wielkością i charakterystyczną czarną grzywą. Niestety - właśnie ufność wobec ludzi okazała się dla niego zgubna.

Przypadek Cecila jest drastycznym, ale jednym z wielu epizodów w historii polowań na Czarnym Lądzie, której najokrutniejszym i najbardziej krwawym jej rozdziałem jest kłusownictwo. To z jego powodu, co roku giną setki tysięcy zwierząt - w tym te najbardziej chronione i zagrożone wyginięciem jak nosorożce, czy słonie.. Liczba ofiar wśród tych ostatnich idzie w dziesiątki tysięcy.

Giną z prostego powodu: miliony ludzi ciągle kupują przedmioty wyrabiane z ich kości. Centrum handlu i produkcji stanowią Chiny. W „podziemiu” ceny kości słoniowej sięgają dwóch tysięcy dolarów za kilogram. Pojedyncze ciosy ważą zazwyczaj od 10 do nawet 60 kg. Na dorodnym zwierzęciu można zarobić więc ponad 200 tysięcy dolarów.

A wśród biednych, targanych wojnami Afrykańczyków - takie zyski stanowią pokusę nie do odparcia. W czarny rynek kłusowniczy zaangażowana jest mafia, ale też oddziały różnej maści „bojowników”, którzy w ten sposób pozyskują środki na zakup broni i prowadzenie wojen. W niektórych krajach walka z kłusownictwem traktowana jest bardzo serio. W innych rządy przymykają na nie oko. Tak czy owak - to temat rzeka, wymykający się z ram czysto ekologicznych rozważań. Łączy w sobie bowiem elementy polityki, ekonomii, przestępczości i wszelkich patologii - których źródeł można upatrywać w historii skolonizowania kontynentu.

Inną kategorią są tzw. legalne polowania, za które płacą zamożni Europejczycy i Amerykanie. Czasem nawet koronowane głowy - jak choćby król Hiszpanii Juan Carlos. Aż trudno uwierzyć, jak popularna jest to wciąż rozrywka. Teoretycznie pieniądze za sprzedane licencje mają wspomagać ochronę pozostałych zwierząt. W praktyce - jest to po prostu jedna z turystycznych atrakcji, z ochroną przyrody nie mająca nic wspólnego.

W ub. roku wiele emocji wywołała propozycja sprzedania licencji na odstrzał czarnego nosorożca w Namibii. Jedno z amerykańskich kół łowieckich wylicytowało ją za 350 tys. dolarów.Ostatecznie, po medialnej burzy transakcję anulowano..

W Afryce co dzień giną tysiące zwierząt. W większości - bez rozgłosu.Jeśli tempo ich eksterminacji nie zostanie wyhamowane - już za dwa trzy pokolenia dzieci będą słuchać opowieści o słoniach i lwach, niczym my legend o turze…

Sprawa Cecila jest jedną z tych nielicznych, która obija się echem w świecie. Zwraca uwagę na problem ochrony gatunków, przed zakusami człowieka, który w nieznany naturze sposób - zabija po prostu dla zabawy. Czy jego śmierć cokolwiek zmieni? Czy będzie to tylko kilkudniowa, internetowa sensacja? Bardzo chciałabym wierzyć, że nie…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.