Czy Ukraińcy sami finansują wojnę przeciwko sobie?

Sytuacja Ukrainy jest paradoksalna. Z jednej strony władze w Kijowie muszą dbać o bezpieczeństwo energetyczne kraju. Muszą więc zapewnić ciągłość dostaw gazu ziemnego.

Ten jednak płynie głównie z Rosji. W związku z tym płacą za to „Gazpromowi”, który od lat pozostaje największym źródłem dochodów dla budżetu Federacji Rosyjskiej. Moskwa ma więc pieniądze na prowadzenie działań wojennych w Donbasie. W ten sposób ukraińskie państwo w jakimś stopniu finansuje agresję zbrojną przeciw samemu sobie.

Z powodu przedłużającego się spadku cen ropy naftowej Rosja znajduje się w fatalnej sytuacji finansowej. Największe rosyjskie przedsiębiorstwo, czyli „Gazprom”, już w zeszłym roku wypadło z pierwszej setki najbogatszych koncernów świata i przeżywa poważny regres. Ostatnio nie zapłaciło nawet Turkmenii za kupiony gaz. Perspektywy na przyszłość rosyjskiego giganta też nie wyglądają optymistycznie. Jego udział w światowym rynku będzie, zdaniem analityków, systematycznie spadał.

W tej sytuacji pieniądze płynące z Ukrainy stanowią dla „Gazpromu” poważny zastrzyk finansowy. Tym bardziej, że Ukraina podpisała (oprócz Polski) chyba najbardziej niekorzystną umowę na import gazu z Rosji. W imieniu Kijowa kontrakt negocjowała ówczesna premier Julia Tymoszenko.

Umowa między „Gazpromem” a „Naftohazem” nie polega na prostej transakcji: „bierz i płać”. Została skonstruowana w inny sposób. Na każdy rok zakontraktowany jest określony limit surowca i nawet jeśli Ukraińcy nie zakupią go w takiej ilości, to i tak muszą zapłacić cenę za całą transzę. Ten mechanizm sprawił, że dziś „Gazprom” żąda od „Naftohazu” ok. 27 miliardów dolarów – za gaz, który został zakupiony na papierze, ale nigdy nie dotarł na Ukrainę! Taka jest cena źle podpisanej umowy.

Ukraina nie może sobie jednak pozwolić na zerwanie gazowego kontaktu. Wytoczyła „Gazpromowi” sprawę przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie, ale 20 czerwca wypłaciła Rosji 101 milionów dolarów zaliczki za przyszłe dostawy surowca.

Kijów ma także bardzo niekorzystnie podpisaną umowę w sprawie tranzytu rosyjskiego gazu. O ile innym krajom „Gazprom” płaci z tego tytułu 5 dolarów za przesył 1000 metrów kwadratowych surowca przez 100 kilometrów, o tyle dla Ukrainy stawka ta wynosi 2,7 dolara. Można więc powiedzieć, że Kijów subsydiuje tranzyt rosyjskiego gazu na zachód.

Jakby tego było mało, szef „Gazpromu” Aleksiej Miller zażądał od Ukrainy, aby zapłaciła 212 milionów dolarów za gaz, który został dostarczony od 19 lutego do 17 czerwca 2015 roku do „Donieckiej Republiki Ludowej” i „Ługańskiej Republiki Ludowej”. Jeśli władze w Kijowie się na to zgodzą, to Ukraina sama sfinansuje okupację swoich terytoriów przez Rosjan.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.