Oddajmy Bogu to co Boskie, a człowiekowi - jego sumienie

W Polsce dostrzegamy wzmożony atak środowisk ateistycznych, skupionych wokół nowych form aktywności społecznej, których znakami rozpoznawczymi to między innymi tęczowa flaga (LGBT), której poszczególne kolory oznaczają życie (czerwony), zdrowie (pomarańczowy), słońce (żółty), naturę (zielony), sztukę (niebieski), ducha harmonii (fioletowy). Od 1989 roku weszła do użycia flaga Leatherpride-Flagge. Układ poziomych pasków podobny jest do typowej flagi tęczowej. Dodatkowo zawiera czerwone serce - symbol miłości. Biały pasek natomiast oznacza czystość i otwartość na związek obopólny (partnerski). Czarne i niebieskie paski - skóra i jeans.

Aktywiści amerykańscy GLBT w 1970 roku obrali literę Lambda z greckiego alfabetu, jako symbol walki o równouprawnienie homoseksualistów. Różowy Trójkąt natomiast - czyli tzw. rosa Winkel - był wykorzystywany przez nazistów w obozach koncentracyjnych dla oznaczenia (stygmatyzacji) więźniów (homoseksualistów). Noszono go na obozowych pasiakach. Stąd Różowy Trójkąt jest bardziej popularny na terenie Niemiec, niż np. w Polsce. Natomiast większość polskich organizacji gejowskich zarejestrowano oficjalnie w 1990 roku, jako „Stowarzyszenie Grup Lambda”. Ożywienie niektórych grup społecznych w tym obszarze wiązać należy z faktem zmiany ustroju prawnego, po upadku dawnego PRL. Tak jak w Ameryce, wśród polskiego społeczeństwa większym powodzeniem cieszy się znak tęczowej flagi.

Kobiety (lesbijki) mają jeszcze do wybrania wisiorek w formie podwójnej siekierki (tzw. Labrys) - czyli zabójczą broń, walecznego legendarnego plemienia Amazonek. Znak ten ma symbolizować samodzielność osoby, która go nosi. Zwisające chustki z tylnich kieszeni spodni, to coraz słynniejsze w Ameryce i Holandii Hanky Code.

Zjawisko homoseksualizmu ma więc wymiar wpychającej się na siłę subkultury - agresywnej i coraz bardziej wpływowej, dążącej do zalegalizowania wszystkich form współżycia, jakie mają także związki (małżeństwa) heteroseksualne, nie dając społeczeństwu praktycznie nic w zamian (?), poza radykalną formą konsumpcjonizmu. Bo niby co konkretnego może wynikać z tego rodzaju aktywności? Kultura europejska (rzymskokatolicka) nigdy nie godziła się i nadal nie zezwala na jawność życia osób tej samej płci, jako legalnego (uznawanego prawnie) związku partnerskiego.

Znaczące zmiany nastąpiły dopiero w wyniku odejścia prawodawcy świeckiego od respektowania prawd wiary, jakie głosi Kościół katolicki od samego początku swojego istnienia. W pewnym sensie nawet ustrój komunistyczny rozumiał zagrożenie, jakie może spowodować masowy ruch GLBT w społeczeństwie zahermetyzowanym światopoglądowo. Niemniej jednak, niektóre państwa bloku komunistycznego - jak Czechosłowacja, NRD - zezwalały na większy luz w sferze obyczajowości. Tam też najwięcej było związków partnerskich (bez ślubu), małżeństw cywilnych (bez Sakramentu kościelnego) - i niestety, najwięcej nieślubnych dzieci.

Współczesne prawo unijne (nie europejskie w znaczeniu historycznym) - oraz amerykańskie (złe) wzorce w tym przedmiocie - burzą ten porządek moralny, nie pozostawiając złudzeń co do dalszych procesów asymilacyjnych tego (starego-nowego) zjawiska środowiskowego, jakie nastąpią w niedługim czasie. Podnoszone publicznie kwestie wrażliwości etycznej tych grup, służą najczęściej do forsowania destrukcyjnych form współżycia społecznego i nie mają na celu ochrony tradycyjnej rodziny przed deprawacją. Takie działanie, podyktowane bardziej polityczno-ideologicznymi względami, jest o wiele groźniejsze od samego zjawiska biologicznego, stanowiącego jak dotąd marginalną (aczkolwiek symptomatyczną) odmienność płciową wśród ludzi. Której istnienie, z punktu religijnego, nie może stanowić żadnego odniesienia aksjologicznego, poza drażliwą uczuciowością oraz przemijającą fizycznością.

Katolicy są wezwani w pierwszej kolejności do posłuszeństwa Słowu Bożemu. Nie stygmatyzowania innych, ze względu na kolor skóry, za odmienne poglądy, czy odmienność płciową (homoseksualizm). Ten rodzaj problemu osobowego, wymagającego społecznej i prawnej kontroli, mieści się w obszarze akceptowanej powszechnie tolerancji, o ile nie zagraża reszcie populacji. Jest odosobnionym przypadkiem wymagającym tej samej troski wzajemnej i rozpoznania w doktrynie chrześcijańskiej. W sytuacji przekroczenia dopuszczalnych granic współżycia, kiedy do głosu dochodzą napięcia społeczne wywołane tymi różnicami - w tym przymus zmian w dziedzinie kultury i tożsamości osobowej - wolą społeczeństwa ucywilizowanego winna być wpierw dbałość o dotychczasowy dorobek kulturowy, zapewniający trwałość i jedność społeczeństwa, jako całości. A taką obiektywną miarą tego dorobku jest ponadczasowa tradycja chrześcijańska, a nie zlaicyzowana ideologia gender, czy „New age”.

Oddajmy więc Bogu to co Boskie, a człowiekowi - jego sumienie. Oddać coś komuś, w sposób nieprzymuszony, to swego rodzaju ustępstwo proszącego oparte o kredyt zaufania do drugiej osoby. To sytuacja, w której mamy nadzieję, że druga strona właściwie zrozumie skierowane wobec niej intencje - nie czynienia złych rzeczy. Bo zło zrodziło się samo w oparach zmysłowości i pychy. Bóg nie stworzył ludzkiego grzechu, ani nie namówił go do rozsiewania nienawiści po świecie. Zażyczył Sobie miłości, przebaczenia (by zasłużyć na Jego akt ułaskawienia), modlitwy, postu, jałmużny, pokuty itp.

Człowiek natomiast otrzymał w zamian godne ciało, pożądanie miłości, dar rozmnażania, nieśmiertelną duszę, sumienie, wolną wolę, ziemię i wszystko to, co na niej się znajduje. A na końcu Bóg ubogacił człowieka Darem Łaski i Prawdy - czyli Jezusem z Nazaretu.

Antoni Ciszewski

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.