Kadyrow gra ostro - każe strzelać do rosyjskich funkcjonariuszy. Pod kremlowskim dywanem trwa walka buldogów

Fot. government.ru/Wikimedia Commons
Fot. government.ru/Wikimedia Commons

Bardzo ciekawa informacja nadeszła z Groznego. Oto Ramzan Kadyrow, promoskiewski dyktator Czeczenii, oficjalnie nakazał podległym sobie strukturom… strzelać do funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych, prowadzących na terenie republiki operacje bez zgody władz z Groznego.

Kadyrow wydał to polecenie podczas specjalnej narady z przedstawicielami czeczeńskich struktur siłowych. I uczynił to demonstracyjnie.

Cała sprawa wiąże się ze śmiercią poszukiwanego listem gończym Czeczena Dżambułata Dadajewa, który kilka dni temu zginął w Groznym w czasie próby zatrzymania przez rosyjskich funkcjonariuszy, przybyłych z Kraju Stawropolskiego. Ma jednak również znacznie bardziej odległe konotacje. Już niejednokrotnie zarówno w Czeczenii, jak i w sąsiednim Dagestanie organa ścigania z Moskwy zatrzymywały różnego rodzaju przestępców bez powiadomienia miejscowych władz, za pomocą operacji przypominających desant na wrogim terytorium. Lokalna administracja i struktury siłowe są bowiem często na wiele sposobów powiązane z owymi przestępcami. Taki charakter miało już w 2011 roku zatrzymanie w Czeczenii zabójców Anny Politkowskiej.

Decyzja Kadyrowa jest spektakularnym potwierdzeniem tego, co od dłuższego czasu jest oczywiste dla wszystkich obserwatorów rosyjskiego Kaukazu. Kadyrow żelazną ręką i w okrutny sposób stłumił antyrosyjską irredentę, zdejmując z Rosjan ciężar prowadzenia bezpośredniej okupacji górskiej republiki. Stał się jednak dzięki temu po prostu Putinowi niezbędny. Władimir Władimirowicz doskonale zdawał sobie sprawę, że alternatywą dla Kadyrowa jest wznowienie wojny, w której tym razem przeciw Moskwie poszłyby nie tylko niedobitki niepodległościowej partyzantki, przekształcone ostatnio w oddziały islamistycznego Emiratu Kaukazu, ale i lojalne wobec dyktatora z Groznego klany, oraz podległe mu struktury siłowe. A Kadyrow doskonale wiedział, że Putin to wie.

I wykorzystywał tę sytuację. Islamizował kraj, który stawał się coraz bardziej pod wszelkimi względami odległy od Moskwy. Ciągnął potężne pieniądze z federalnego budżetu (co stało się przyczyną rozpowszechnienia w Rosji hasła „wystarczy już karmić Kaukaz!”; Czeczeni dość powszechnie śmieli się, iż owe rosyjskie dotacje to w istocie danina, dowód że tak naprawdę Rosja wojnę z Czeczenią przegrała…). „Kryszował” buszujące w Rosji czeczeńskie przestępcze mafie. A funkcjonariusze czeczeńskich specsłużb grasowali po Moskwie, ostentacyjnie lekceważąc miejscową milicję, a nawet momentami terroryzując ją.

Czeczenów przestano de facto powoływać do obowiązkowej służby w rosyjskiej armii. A odsetek Rosjan w Czeczenii, już po obu wojnach nieduży, za Kadyrowa zmalał do mikroskopijnych rozmiarów. Na ulicach Groznego specjalne bojówki wymuszały na kobietach ubiór, zgodny z religijnymi zasadami. Stopniowo wprowadzano szariat. Kolejni rosyjscy publicyści i politycy zwracali uwagę, że na terytorium Czeczenii prawo Federacji realnie nie obowiązuje.

W zasadzie kadyrowowska despotia stała się organizmem samodzielnym, tyle że demonstracyjnie lojalnym wobec Putina osobiście. Satrapa z Groznego co jakiś czas wygłaszał kolejne, coraz bardziej groteskowe mowy na cześć lokatora Kremla; wysłał swoje wojsko aby walczyło po jego stronie w Osetii i Donbasie; i ewidentnie mordował też wrogów Władimira Władimirowicza w samej Moskwie (oprócz wspomnianej Politkowskiej i kilku innych osób wszystko wskazuje na to, że ofiarą kadyrowskiego komanda stał się ostatnio również Borys Niemcow). A jednocześnie, krok za krokiem rozszerzał swoją realną suwerenność.

A teraz, gdy Rosja ugrzęzła na Ukrainie, pogrążyła się w konflikt z Zachodem, a jej gospodarka wpada w korkociąg przez spadek cen ropy i zachodnie sankcje Kadyrow wie już na pewno, iż na kolejny front – na Kaukazie – Moskwy nie stać. I dlatego poszedł o krok dalej. Ogłosił, że do rosyjskich funkcjonariuszy po prostu będzie strzelać.

Rzecznik Putina Dmitrij Pieskow powiedział, że „nie zna tej wypowiedzi”. Kreml najwidoczniej wpadł w konsternację i nie wie, co robić.

Tym bardziej, że jest i inny aspekt sprawy. Ostatnio mnożą się sygnały o wojnie, trwającej pod moskiewskim dywanem. Wojnie struktur siłowych. Sytuacja nie jest do końca czytelna, na pewno walczą z sobą z jednej strony FSB i Komitet Śledczy FR, z drugiej Federalna Służba Ochrony (taki rosyjski BOR, tylko wielokrotnie potężniejszy) i – podobno – właśnie Kadyrow. Wszystko to razem łączy się z walką klik i klanów o związane z decyzjami państwowymi źródła pieniędzy, wysychające na skutek kryzysu i sankcji.

Sytuacja jest – powtórzmy – nieczytelna. Ale z całą pewnością Kadyrow ma potężnych sojuszników. I może grać ostro.

Czy nie za ostro? Czy nie przelicytował? Czy jego obecna deklaracja nie zostanie w Moskwie uznana za przekroczenie niewidzialnej granicy? Za międzynarodowe skompromitowanie Rosji, za zakwestionowanie jej jednolitości, siły jej władzy, a więc i jej siły jako państwa? Za akt, na który właśnie z tych powodów należy – mimo wszystkich, łagodnie mówiąc, niesprzyjających okoliczności – ostro zareagować? To okaże się niebawem. Ale z całą pewnością można powiedzieć jedno – Putin znalazł się nieoczekiwanie w obliczu kolejnego kryzysu.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.