Chciał być jak Bismarck, pozostanie „farbowanym kanclerzem”. Cztery żony Schrödera nie mogły się mylić

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Wiedziałam, że małżeństwa polityków są trudne, ale wierzyłam, że nam się uda. Niestety…

— wyznała swego czasu żona byłego premiera Dolnej Saksonii Hiltrud Schröder. Jej małżeństwo z Gerhardem Schröderem rozpadło się krótko przed wyborami do Bundestagu w 1998r. Wówczas kandydat socjaldemokratów (SPD) zdecydował się na ucieczkę do przodu: rozwiązał dotychczasowy, dwunastoletni, trzeci z rzędu związek z „Hilu” i dwiema córkami, a ich miejsce w jego życiu zajęła kochanka, młodsza o dziewiętnaście lat Doris Köpf, z nieślubnym dzieckiem, nowojorskim owocem jej wcześniejszego afektu, gdy nie znała jeszcze pretendenta na szefa rządu Niemiec. Mimo pogmatwanego życia osobistego lider SPD wygrał wszystko, co było do wygrania. Na nic zdały się slogany wyborcze jego politycznych przeciwników, że „Trzy żony Schrödera nie mogły się mylić…!”, znaczy, że jest to osoba niegodna zaufania, obłudna, niekonsekwentna, wiarołomna, zdrajca po prostu. Czwartą żoną i panią kanclerzową została początkująca reporterka Doris z tygodnika „Focus”.

Dziś można spytać: czy cztery byłe żony ekskanclerza mogły się mylić? Byłe, ponieważ - jak ćwierkają niemieckie bulwarówki - Doris i Gerhard Schröderowie nie mieszkają już razem i również ich małżeństwo legło w gruzach. Nie wiem tylko, co z ich dwiema sierotami z Petersburga, z rodzinnego miasta Władimira Putina, które przygarnęli podczas apogeum przyjaźni szefa rządu RFN z prezydentem Rosji.

Nawiasem mówiąc, pierwsze spekulacje o problemach pary kanclerskiej rozległy się krótko po objęciu przez Schrödera tego urzędu. Doris Schröder pozostała z dziećmi, kotem „Schnurri” i suką „Holly” w domu w Hanowerze, a w nowym obiektem pożądania jej męża miała stać się pewna blondynka z ochrony osobistej, która strzegła go w berlińskiej rezydencji tak we dnie, jak i w nocy. Podobno kanclerza łączyło coś także z znaną moderatorka telewizyjną, plotkowały bulwarówki. Schröder postanowił powalczyć o swą „wiarygodność”: zagroził procesami wszystkim, którzy będą insynuowali, kto w jego alkowie piszczy i wytoczył agencji ddp proces o „szerzenia kłamliwych informacji” jakoby… farbował sobie włosy.

Znikający szron ze skroni i brwi Schrödera był zagadkowy również dla mnie. Miałem sposobność odbycia z nim „do druku” kilku rozmów, w tym w jego kancelarii w Hanowerze, gdy był jeszcze premierem Dolnej Saksonii, mężem trzeciej żony i konkurentem byłego kanclerza Helmuta Kohla. Rozmowy te ilustrowały fotografie, na których siwizna na głowie Schrödera była wyraźna. Na domiar, porzucona żona „Hilu” zdradziła dziennikarzom, że były mąż korzystał z jej kosmetyków, a do przyciemniania włosów używał szczoteczki do zębów. Jednak sąd w Hamburgu przyznał rację adwokatowi kanclerza. Zadecydowała semantyka: nie „farbował”, bo podobno pozbył się szronu z pomocą aptekarskich środków. „Skronie pana kanclerza nie są farbowane, ani tonizowane”, powtórzyła jedna z doradczyń Schrödera i zapowiedziała, że jeśli ktoś będzie twierdził inaczej, będzie „pociągnięty do odpowiedzialności cywilno-karnej”.

Przypominam o tych groteskowych zdarzeniach nie bez powodu: Schröder od początku kariery politycznej starał się budować swój wizerunek „macho”, mężczyzny, który wie, czego chce, zdecydowanego i - rzecz jasna - prawdomównego do bólu, twardziela, na którym można polegać jak na… Bismarcku.

„Żelazny kanclerz” Rzeszy jest de facto jego politycznym idolem - biuro Schrödera przyozdabia malowidło pędzla Franza von Lenbacha z 1890r., które „dostał od pewnego przyjaciela”, z Bismarckiem w pikielhaubie i paradnym mundurze. Nawiasem mówiąc, wzorcem dla urzędującej kanclerz Angeli Merkel jest caryca Katarzyna II Wielka, de domo Anhalt-Zerbst. Zapewne właśnie zafascynowanie Schrödera pierwszym kanclerzem Rzeszy spowodowało, że koledzy po piórze ze „Spiegla” przeprowadzili nim rozmowę z okazji 200 rocznicy urodzin słynnego Prusaka.

Otto von Bismarck urodził się 1 kwietnia 1815r., ale - biorąc pod uwagę naszą, polską, historię - nie jest to powód do primaaprilisowych żartów.

Bijcie Polaków, ażby o życiu zwątpili. Mam wielką litość dla ich położenia, ale jeżeli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić

— pisał kiedyś Bismarck do swojej siostry. W tym choćby kontekście wychwalanie przez Schrödera, że:

Był postacią, na której można się wzorować…”,

nie kojarzy się najlepiej. Schröder nie kryje uwielbienia dla Bismarcka, a wszelkie dygresje historyczne, które stawiają te postać w niekorzystnym świetle, kwituje, że był to człowiek „na miarę swoich czasów”. Sam Schröder też chciał być „żelazny”. Przy okazji wywiadu udzielonego „Spieglowi”, hanowerski „twardziel” zwrócił uwagę, że my, Polacy, nie mamy teraz czego się obawiać, ponieważ gwarantem naszej (i krajów bałtyckich) integralności terytorialnej są UE i NATO. Rozumie nasze obawy, ale są to fobie, które:

„nie mogą decydować o polityce całej UE wobec Rosji”.

— krytykuje Schröder. Jak przekonuje, do Rosji należy podchodzić „racjonalnie”. Np. sprawa Krymu – przecież chyba nikt na świecie nie ma złudzeń, że półwysep kiedyś wróci do Ukrainy. Oczywiście zablokowanie Ukrainie (przez Francję i Niemcy) wstępu do NATO, co kilka lat temu sugerowali Amerykanie, było jedynym słusznym i chwalebnym krokiem, bo biedna Rosja czuła się „okrążana”. Jak powinna wyglądać polityka Europy, ba, całego Zachodu wobec Rosji? Schröder zademonstrował krótko po objęciu urzędu kanclerza, gdy zaprosił prezydenta Putina, jako pierwszego polityka zza granicy(sic!) do wygłoszenia przemówienia w odbudowanym Reichstagu w Berlinie i, ku zaskoczeniu rosyjskiego gościa, po raz pierwszy nazwał jego kraj „strategicznym partnerem Niemiec”, co do tej pory było zarezerwowane dla USA.

Później w przyjaźni „Gierda” i „Władimira” było już tylko coraz lepiej, a w stosunkach transatlantyckich RFN oraz wewnątrzunijnych, w tym relacji polsko-niemieckich coraz gorzej. Schröder otwarcie kontestował politykę USA, podważał sens istnienia NATO i wraz z prezydentem Francji Jacquesem Chirakiem klecił nową, antyamerykańską oś między Paryżem, Berlinem i Moskwą. W kokietowaniu Putina „Bismarczek”-Schröder popadał wręcz w śmieszność, czego jednym z wyrazów była adopcja dwojga petersburskich sierot i spektakle obu zaprzyjaźnionych „rodzin”. Jak np. 60 urodziny „Gierda” - największa prywatna impreza w dziejach Hanoweru, z udziałem niegdyś komunisty i szpiega KGB w Giermanii, obecnie niekoronowanego cara Rosji. Rzecz jasna, gwoździem wieczoru był toast Putina, który sławił jubilata za „podnoszenie znaczenia międzynarodowego Niemiec”. Co prawda już kanclerz Helmut Kohl pocił się z prezydentem Borysem Jelcynem w bani, ale Schröder i Putin dostarczyli znacznie więcej dowodów zażyłości: była wspólna, rodzinna sanna z pochodniami po zaśnieżonej Moskwie, wspólnie obchodzone święta, wysyłanie paczek z prezentami, nawet wspólne msze, że o wizytach prywatnych nie wspomnę. Na urodziny kanclerza Putin przywiózł do Hanoweru cały chór sześćdziesięciu kozaków wołga-dońskich, którzy zaśpiewali jubilatowi po niemiecku regionalną pieśni „Niedersachsenlied”.

Gdy w 2005r za sprawą niemieckich wyborców Schröder stracił rządową posadę, przyjaciel Putin zadbał o jego przyszłość: były kanclerz został głównym nadzorcą dogadanego przez nich wcześniej i uroczyście podpisanego projektu położenia na dnie Bałtyku gazowej pępowiny z pominięciem Polski. Schröder bardzo sumiennie wykonuje swe nowe zadania: wkrótce wydał wielkie przyjęcie w hotelu „Adlon”, położonym pomiędzy Bramą Brandenburską i rosyjską ambasadą w Berlinie, skąpał gości w rosyjskim „igristoje” i kawiorze, i wykładał, jak fantastycznym, „kryształowym demokratą” jest jego przyjaciel Władimir, oraz jaka to świetlana przyszłość czeka Europę, w domyśle niemiecko-rosyjską Europę. I ja tam byłem, „igristoje” piłem, i nasłuchałem się od usatysfakcjonowanych przedstawicieli różnorakich mediów, jaką to „polityczną destrukcję” uprawia nasz kraj w zrastającej się Europie. Pisał o tym później m.in. komentator opiniotwórczej gazety „Handelsblatt”, który wytykał, że Polska jest - cytuję - „pieniaczem” uprawiającym politykę „z pomocą łomu”.

Niemców irytowało polskie weto wobec bałtyckiej rury oraz podjęcia negocjacji przez UE na temat współpracy z Rosją; Polska domagała się uprzedniego podpisania Karty Energetycznej przez Rosjan, sprzeciwiała się ich próbom monopolizowania dostaw surowców energetycznych w Europie oraz blokowaniu dostępu zagranicznych firm do rosyjskiego rynku i złóż. Do niewątpliwych zasług w polityce wewnętrznej byłego kanclerza należą reformy i wyciągnięcie gospodarki RFN z dołka. Co do polityki zagranicznej, rusofilstwo Schrödera naraziło cały Zachód i stosunki transatlantyckie na niebezpieczne turbulencje. Pod tym względem w jego poglądach nic się nie zmieniło. Jak wzywał Schröder wczoraj i jak apeluje dzisiaj za pośrednictwem „Spiegla”, wspólnota powinna „zacieśniać współpracę z Rosją” i „mówić jednym głosem”. Ma się rozumieć, jego głosem, albowiem zdanie Warszawy kanclerz marginalizuje jako… „problemy bilateralne Polski i Rosji”. Również dziś, według Schrödera, nasze rzekomo „nieracjonalne” podejście do wschodniego sąsiada nie może determinować polityki Europy. Za pogorszenie się stosunków z Rosją „mini Bismarck” obwinia USA, a imiennie prezydenta George’a W. Busha. Nie zostawia też suchej nitki na kanclerz Merkel, która prowadzi „niewłaściwą politykę wobec Rosji”. Jego zdaniem, Niemcy i Europa

„powinny być zainteresowane tym, żeby Rosja była silna”,

apeluje niestrudzenie najbliższy przyjaciel Putina i szef rady nadzorczej Nord Stream Pipeline z Wyborga do Greifswaldu. Chciał być jak Bismarck, pozostanie „farbowanym kanclerzem”. Cztery żony Schrödera nie mogły się mylić. Tylko, czy ktoś w polityce słucha byłych żon…?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.