Katastrofa A-320: pierwsze wnioski. Wydaje się, że Lufthansa i Germanwings popełniły błędy

Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Proszę, niech nikogo nie zmyli tytuł. Wnioski, o których tu mowa, są prowizoryczne i utrzymają się jedynie w wypadku, gdy pierwsze, znane nam dzisiaj, ustalenia śledztwa potwierdzą się. Jednak pewne fakty ujawnione w tej sprawie są niepokojące. Wydaje się, że Lufthansa i Germanwings (ta druga kompania lotnicza jest spółką-córką narodowego przewoźnika niemieckiego) popełniły błędy.

Wiadomo, że Andreas Lubitz miał problemy psychiatryczne w toku pobierania nauki w szkole pilotów w Bremie, przerwał to szkolenie, po czym je podjął na nowo. Prezes Lufthansy na konferencji prasowej w czwartek zapewniał, że Lubitz był gotowy do latania w 100 procentach. Otóż to właśnie wydaje się wątpliwe.

Lubitz przeszedł wszystkie testy, kiedy zdecydował się na podjęcie przerwanej nauki – OK. Ale mając w przeszłości taki incydent, powinien być pod szczególnym nadzorem, a – jak się wydaje – nie był.

Wiemy, że miał problemy psychiatryczne, wskutek tych problemów otrzymywał zwolnienia lekarskie (głośne ostatnio dementi kliniki w Dűsseldorfie tego nie dotyczy, lecz jedynie faktu, że młody człowiek nie leczył się psychiatrycznie w tej jednostce), co ukrywał przed swoim pracodawcą. To nie powinno się było zdarzyć.

Wiemy też, że miał problemy ze wzrokiem, które również ukrywał. W tych dwóch punktach system kontroli nie zadziałał. To tym bardziej zastanawiające, że w papierach personalnych Lubitza pomieszczono wpis oznaczający obowiązek szczegółowych regularnych badań tego pracownika – prawdopodobnie z powodu jego incydentu psychiatrycznego w przeszłości. Coś się tu nie zgadza.

W Polsce (i w świecie też) istnieje stronnictwo NSNDZ, który to skrót oznacza: Nic Się Nie Da Zrobić. Wzrost przestępczości? – ostrzejsze kary nic nie pomogą, bo przestępcy nie kierują się srogością kar; nadmierne rozdrobnienie parlamentu? – nowa ordynacja wyborcza nic nie pomoże, bo jedynie ważne są rzeczywiste podziały w elektoracie; itd. Teraz słyszymy, że żadne zmiany organizacyjne w lotnictwie cywilnym nic nie pomogą, bo człowiek jest istotą nieprzeniknioną, nie da się zatem wymyślić systemu, który byłby całkowicie szczelny.

Zgoda – nie istnieją idealne rozwiązania. Ale istnieją mniej złe i o tym należy dyskutować. Jeśli w kokpicie będzie stale dwóch pilotów, a jeden z nich nagle zwariuje, to mogą się pobić – powiadają przedstawiciele partii NSNDZ. Tak się może zdarzyć, ale nawet wtedy jest jakaś szansa, że ten zdrowy zapanuje nad chorym i uratuje pasażerów i załogę. A jaka była szansa podczas lotu z Balcerony do Dűsseldorfu 24 marca na sforsowanie przez kapitana A-320 zamkniętych pancernych drzwi do kokpitu?

Jeśli osoby, które miały incydent psychiatryczny, będą rzeczywiście (a nie fikcyjnie, jak zdaje się było w tym przypadku) regularnie badane, to nie uratuje nas przed sytuacją, że osobnik całkowicie zdrowy popadnie w chorobę po kolejnym badaniu i zabije swoich pasażerów. Owszem, tego też nie możemy wykluczyć. Ale przynajmniej pewna liczba przypadków takich jak Andreasa Lubitza zostanie wychwycona na czas. Czy to mało?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.