Saudyjczycy ślą wojska do Jemenu

Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Siły lojalne wobec prezydenta Jemenu Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego odbiły dziś międzynarodowe lotnisko w Adenie na południu kraju po ciężkich walkach z siłami szyickiej rebelii Huti. Operację w Jemenie rozpoczęła w nocy Arabia Saudyjska z sojusznikami.

Ludzie Hadiego utracili wczoraj kontrolę nad Adenem, przejętym przez wojska lojalne wobec sprzymierzonego z Huti byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, który jest nadal w Jemenie znaczącą postacią mimo ustąpienia w 2011 roku po 33 latach u władzy.

W nocy z wczoraj na dziś Arabia Saudyjska wraz z ponad 10 krajami rozpoczęła operację militarną w celu wsparcia Hadiego w obliczu rebelii Huti. Aden to bastion Hadiego, w którym schronił się po przejęciu przez szyickich Huti kontroli nad jemeńską stolicą, Saną, na początku lutego.

W związku z operacją koalicji zamknięto jemeńskie porty, z których eksportuje się ropę, ok. 1,5 mln baryłek rocznie. Arabia Saudyjska z kolei zawiesiła ruch lotniczy na południu kraju, przy granicy z Jemenem.

Udział w operacji oficjalnie potwierdziły Egipt i Jordania. Według telewizji Al-Arabija Arabia Saudyjska skierowała do operacji 100 samolotów i 150 tys. żołnierzy. Udział bierze także lotnictwo z Egiptu, Maroka, Jordanii, Sudanu, Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kataru i Bahrajnu. Egipt, Pakistan, Jordania i Sudan wyraziły gotowość udziału w ofensywie lądowej - podała telewizja.

Ambasador Arabii Saudyjskiej w USA Adel al-Dżubeir powiedział dziennikarzom, że koalicja państw połączyła siły w kampanii wojskowej w celu - jak to ujął - „ochrony i obrony prawowitego rządu” prezydenta Hadiego. Dodał, że Rijad konsultował się z Waszyngtonem w związku z operacją wojskową, ale - jak zastrzegł - Stany Zjednoczone nie biorą w niej udziału.

Biały Dom sprecyzował, że prezydent Barack Obama zatwierdził wsparcie logistyczne i wywiadowcze operacji militarnej w Jemenie.

Siły amerykańskie nie biorą w niej bezpośrednio udziału

—podkreśliła rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu Bernadette Meehan. Dodała, że Stany Zjednoczone uważnie monitorują zagrożenia ze strony filii Al-Kaidy w Jemenie i „będą dalej podejmowały konieczne działania w celu likwidowania stałych zagrożeń”.

Na razie niewiele wiadomo na temat szczegółów operacji pod dowództwem Saudyjczyków. Koalicja zakomunikowała, że przestrzeń powietrzna Jemenu to „strefa o ograniczonym ruchu lotniczym”. Z kolei nadawana przez Huti telewizja Al-Masira poinformowała, że celem ataków były północne przedmieścia stolicy kraju, Sany.

W nalotach zginęło kilkadziesiąt osób

—podała telewizja. Tymczasem wysoki rangą przedstawiciel ruchu Huti powiedział dziś, że saudyjskie naloty są równoznaczne z agresją na Jemen i ostrzegł, że wywołają „wielką wojnę” w regionie. Rano źródło w obronie cywilnej Jemenu poinformowało, że w nalotach na dzielnicę mieszkaniową Sany zginęło co najmniej 13 osób, w tym kobiety i dzieci.

W Jemenie walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti trwa od kilku miesięcy. Huti są wspierani przez szyicki Iran, a prezydent Hadi przez kraje Zatoki Perskiej, m.in. sunnicką Arabię Saudyjską. Huti oświadczyli dziś, że są gotowi odeprzeć kampanię pod dowództwem saudyjskim bez pomocy sojuszniczego Iranu.

Nie wiadomo, co dzieje się z jemeńskim prezydentem w momencie, gdy Huti prowadzą ofensywę na Aden. Doradcy prezydenta twierdzą, że przeniósł się on do innego pałacu w innej części miasta, lecz nie wiadomo, czy w nim pozostał. Siły bezpieczeństwa i przedstawiciele władz portu Aden utrzymują, że prezydent opuścił kraj drogą morską. Niektóre jemeńskie media informowały wczoraj, że prezydent Hadi mógł się udać do Arabii Saudyjskiej.

Jemen boryka się też z dżihadystami, którzy często atakują siły bezpieczeństwa oraz szyitów. W piątek w trzech samobójczych zamachach bombowych na dwa meczety w Sanie zginęły co najmniej 154 osoby, a kilkaset zostało rannych. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie w Jemenie, które zagroziło kolejnymi atakami na Huti.

W niedzielę, na wniosek Jordanii, odbyło się specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych poświęcone zaostrzającemu się kryzysowi w Jemenie . W wydanym po spotkaniu oświadczeniu RB ONZ wezwała strony konfliktu do podjęcia rozmów pokojowych. Rada potwierdziła swe poparcie dla prezydenta Hadiego i potępiła rebeliantów z ugrupowania Huti.

Zagrożono podjęciem „dalszych środków” przeciwko tym, którzy będą stwarzać przeszkody na drodze do pokoju. W listopadzie zeszłego roku Rada Bezpieczeństwa nałożyła sankcje na dwóch przywódców ugrupowania Huti i na poprzedniego prezydenta Jemenu, Saleha.

Specjalny wysłannik ONZ Dżamal Benomar ostrzegł, że wydarzenia w Jemenie prowadzą to państwo „na skraj wojny domowej”. Jego zdaniem Jemenowi może grozić „scenariusz iracko-libijsko-syryjski”. Podkreślił, że „jedyną opcją jest pokojowy dialog”.

Ryb, PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.