Żurawski vel Grajewski: Proamerykanizm to pragmatyzm, a nie naiwność polityczna

PAP/Artur Reszko
PAP/Artur Reszko

Reguła jest dość prosta: im bardziej ktoś czuje się zagrożony przez Moskwę, tym chętniej ogląda się na jedyne źródło siły militarnej, które jest w stanie Rosję wiarygodnie odstraszyć

— mówi w rozmowie z „Super Expressem” politolog prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.

Naukowiec tłumaczy, że oglądanie się Polski i wielu innych krajów naszego (i nie tylko) regionu nie jest ślepym proamerykanizmem, lecz zwyczajnym proamerykańskim pragmatyzmem.

Francja swoją wiarygodność straciła w 1939 roku i już jej nie odzyska

— mówi prof. Żurawski vel Grajewski i dodaje, że relacje Polsków do USA też stopniowo się zmieniają.

Zmienia się w większą niechęć do USA. Nie wynika z jakiejś głębszej analizy strat i zysków, ale wchodzenia w życie polityczne ludzi, którzy nie pamiętają PRL. Czasów, gdy ekipa Reagana i USA byli liderem wolnego świata, głównym wrogiem ZSRR i komunizmu.

Prof. Żurawski vel Grajewski wyjaśnia nie potrzebna jest duża obecność amerykańska w regionie graniczącym z Rosją, aby była ona skuteczna politycznie.

Czysto militarnie to nie równoważy manewrujących wojsk rosyjskich, ale stanowią dostateczny czynnik odstraszania. Tak samo garnizon amerykański w Berlinie Zachodnim nie był w stanie przeciwdziałać siło sowieckim rozmieszczonym w NRD. Próba zajęcia Berlina oznaczałaby jednak konieczność otworzenia ognia do Amerykanów, czyli trzecią wojnę światową

— tłumaczy politolog.

Slaw/ „Super Express”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.