Dziś łatwo być "agentem Putina"/"banderowskim ścierwem". Niepotrzebne skreślić...

Fot. Facebook (Tomasz Maciejczuk)
Fot. Facebook (Tomasz Maciejczuk)

Dziś łatwo jest uzyskać łatkę „ruskiego agenta” lub „banderowskiego śmiecia” (wszystko w zależności od potrzeb). Wojna na Ukrainie doprowadza do coraz większej polaryzacji również na polskim gruncie. We wszystkich sporach warto jednak zachować dystans.

Z jednej strony każdy, kto zwraca uwagę na neonazistowskie sympatie części Ukraińców, zwłaszcza ugrupowań skrajnie nacjonalistycznych, staje się „V kolumną Rosji”, „przydupasem Putina”, etc. Z drugiej – wszelkie argumenty za koniecznością utrzymania państwowości Ukrainy jako bufora, który ma nas separować od Rosji, uchodzą za przejaw sprzyjania szeroko rozumianym „banderowcom” i opluwania pamięci o Polakach bestialsko zamordowanych przez OUN-UPA.

Trudno w takiej sytuacji o dyskurs pozbawiony emocji, zwłaszcza gdy za wschodnią granica giną ludzie, którzy przede wszystkim myślą o ocaleniu swojego życia, a nie debatach o okresie II wojny światowej.

Nie można jednak przemilczeć faktu, że tak jak prorosyjscy terroryści odwołują się do symboliki komunistycznej, tak wśród niektórych żołnierzy ukraińskich, a nawet całych jednostek pojawia się symbolika, która nawiązuje do innego, równie zbrodniczego totalitaryzmu. Zapewne większość osób, które wspierają Ukraińców w ich walce z sojusznikami Moskwy widzi w tym wyłącznie przekaz putinowskiej propagandy, ale co powiedzieć o sytuacji, w której to osoby jak najlepiej życzące wolnej Ukrainie zaczynają odczuwać niepokój.

Niedawno korespondent wojenny Tomasz Maciejczuk zauważył, że jeden z pododdziałów batalionu Ajdar nosi imię Dirlewangera, dowódcy zbrodniczej 36 Dywizji Grenadierów SS „Dirlewanger”, jednostki Waffen-SS, która cechowała się niebywałym okrucieństwem, a na swoim koncie ma choćby ohydne zbrodnie popełnione w czasie Powstania Warszawskiego.

Ciekawe kiedy batalion Ajdar pozbędzie się pododdziału im. Dirlewangera? Na widok samochodów z symboliką Waffen SS stojacych przy bramie TEC w Szczastiu robi mi się niedobrze. TEC znajduje sie pod kontrola Ajdaru. Przejezdzam przez brame, a warte trzymaja chlopaki z naszywkami SS Dirlewanger. Dirlewangerowcy zasłyneli ze strasznego okrucieństwa m.in. w rzezi na warszawskiej Woli czy też w pacyfikacji białoruskich i polskich wsi. Jak długo można to tolerować? Ajdar otrzymuje sporo pomocy z Polski, przyjeżdżają do nich nawet nasi posłowie. Wypadałoby coś z tym zrobić, a nie chować głowę w piasek. Zapewne wielu powie, że to marginalny problem i że lepiej o tym nie mówić, jednak zadajmy sobie pytanie kim mogą być ludzie biorący sobie Dirlewangera za patrona i wzór do naśladowania?

— napisał na swoim profilu na Facebooku Maciejczuk (pisownia oryginalna – przyp. red.).

Kogo jak kogo, ale tego odważnego chłopaka, który pojechał na Ukrainę relacjonować wojnę na Wschodzie trudno uznać za sojusznika Putina. Do tej pory zarzucano mu raczej sympatyzowanie z Prawym Sektorem.

Ten sam dziennikarz zamieścił na swoim profilu zdjęcie żołnierza z naszywką nawiązującą do zbrodniczych oddziałów Waffen-SS. W internecie natychmiast pojawiły się głosy, że to fałszywka, ale Maciejczuk utrzymuje, iż sam wykonał fotografię w styczniu 2015 roku. Po cóż miałby oczerniać Ukraińców,których wspiera? To jednak nie przeszkodziło wielu proukraińskim internautom w słownych atakach na dziennikarza.

To niepokojące zjawisko. Owszem, na Ukrainie trwa wojna z wrogiem. Owszem, giną ludzie. Nikt nie chce graniczyć z Rosją na Wschodzie. Ale czy to zwalnia nas ze zwracania uwagi na takie fakty? Skoro Polacy udzielają wsparcia ukraińskiej armii, mamy prawo stawiać pytania o to, jakie hasła wznoszą żołnierze i do jakiej ideologii się odwołują. Tym bardziej, że przypadek batalionu Ajdar nie jest odosobniony.

Oczywiście wszędzie może znaleźć się garstka debili, przez których cała społeczność ma przypiętą łatkę, ale w przypadku wielu Ukraińców (również tych legitymujących się polskim obywatelstwem) najbardziej uderza łatwość z jaką usprawiedliwiają tego typu wybryki, a także zawzięte atakowanie osób, które odważą się zwrócić na to uwagę (często bez jakiejkolwiek złej woli, czego dowodzi przykład Maciejczuka).

Zapewne i tym razem pojawią się głosy, że w czasie trwania konfliktu warto odłożyć takie dyskusje na bok. Tylko czy będziemy wiedzieli za co przychodzi nam nadstawiać karku?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.