"Idea, że są różne wyjaśnienia, różne prawdy, stała się w putinowskiej Rosji filozofią założycielską państwowej dezinformacji"

PAP/EPA
PAP/EPA

Brytyjski lewicowy dziennik „The Guardian” zamieszcza ciekawą analizę rosyjskiej strategii propagandowej.

W edytorialu zatytułowanym „Spojrzenie >Guardiana< na rosyjską propagandę: prawda istnieje”, czytamy:

To Nitsche powiedział pierwszy: „nie ma faktów, są tylko interpretacje”. Ale Władimir Putin udoskonalił tę zasadę, czyniąc z niej polityczną strategię. W ciągu kilku godzin od śmierci Borysa Niemcowa, różnorodne wyjaśnienia tego, co się zdarzyło, zostały dostarczone organizacjom medialnym. A więc zbrodnia miała mieć związek z faktem, że Niemcom rzekomo zmusił swoją partnerkę do przeprowadzenia aborcji. Miała być powiązana z ukraińskim nacjonalizmem. Miała mieć coś wspólnego z interesami polityka. Albo z jego postawą wobec ataku na redakcję Charlie Hebdo.

To przypomina elektroniczne urządzenie wyrzucane z bombowca, którego celem jest zmylenie nakierowanej na źródło ciepła rakiety. Idea, że są różne wyjaśnienia, różne prawdy, stała się w putinowskiej Rosji filozofią założycielską państwowej dezinformacji. Została zaprojektowana tak, by mogła wpędzać w konfuzję szukających prawdy. Służą temu zawsze liczne PR-owskie wrzutki. Celem tej taktyki jest stworzenie tak wielu konkurujących ze sobą narracji jak to tylko możliwe. W rezultacie powstaje hermeneutyczny chaos, który pozwala umknąć prawdzie.

To taktyka pochodząca wprost z podręcznika KGB z lat 1970., z którego korzystał Putin. Jego główna zasada mówiła: wykreuj tak wiele narracji, by prawda mogła pozostać ukryta. Przy tych założenia sama idea że istnieje coś takiego jak „prawda” może zostać podważona. „Nie ma obiektywizmu, są tylko różne próby zbliżenia się do prawdy, w wykonaniu tak wielu podmiotów jak to tylko możliwe” - jak to ujmuje Margarita Simonian, redaktor naczelna finansowanej przez państwo telewizji Russia Today. To relatywizm przekształcony w broń.

Jednym z kreatorów i zarządców tego postmodernistycznego autorytaryzmu jest doradca Putina, a wcześniej odnoszący sukcesy zarządca telewizji Władimir Surkow. Z równą swobodą mówi on o sztuce współczesnej, muzyce rap, jak o bieżącej polityce. Według niego, wszystko jest komentarzem, wszystkie prawdy są warte niewiele więcej niż opinie. Jest spojrzenie BBC. Jest spojrzenie Fox News. I jest spojrzenie Russia Today. Wszystkie spojrzenia są wyrazem interesów. Nie są próbami dotarcia do prawdy, ale jednostkowymi perspektywami, narracjami ulokalnionymi.

Surkow doskonale wie, że jego podejście współbrzmi z dobrze znanym na zachodzie poglądem, że każda perspektywa może zyskać uznanie jako wyraz indywidualnej opinii. Bazując na tej niechlujnej filozofii, należałoby jednak przyjąć, że uznanie iż czyjś pogląd jest słuszny, a kogoś innego nie jest, to nic więcej niż tylko narzucenie autorytetu. Już słyszymy protesty w obliczu prawdy, sprowadzające się do deklaracji: „Kto może rozstrzygnąć, kto ma rację?”.

Rosyjscy państwowi spin-doktorzy mają świadomość, że rozmywając to, co zwykliśmy określać jako prawdę, zostajemy sam na sam z władzą. Innymi słowy, relatywizm wiedzie nieuchronnie do nihilizmu. „Co jest prawdą?” - zapytał Poncjusz Piłat, próbując uciec od kwestii winy i niewinności, i po putinowsku fałszywie wskazując kierunek.

Żadna instytucja medialna, żadne medium nie powinno sympatyzować z tą strategią. Bo o ile komentatorzy mają pełną wolność, to fakty są święte.

Pośród różnych narracji „prawdy” powtarzanych przez państwo rosyjskie, konieczne jest upieranie się przy rzeczywistości: w piątek rano Niemcow żył, pod koniec dnia był martwy. Lawirując pomiędzy złośliwymi zmyłkami Kremla, trzeba powiedzieć, że to jest całkiem prosta prawda.

Sil

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.