Afera taśmowa w nieistniejącym państwie

fot. KPRM
fot. KPRM

Afera taśmowa już pół roku temu powinna być gwoździem do trumny dla rządów Platformy Obywatelskiej. Stałoby się tak zapewne, gdybyśmy spełniali jeden warunek.

Byli państwem, w którym obowiązują demokratyczne reguły. A w myśli ich zasad, politycy działający na szkodę własnego państwa, wszelcy nieudacznicy, kłamcy i oszuści są pozbawiani władzy  i odsuwani od wpływów na ważne dziedziny życia. Przestają być premierami, ministrami, Marszałkami Sejmu, dyrektorami ważnych instytucji. Przy czym odsunięcie ich od władzy, wpływów i ważnych stanowisk jest najmniejszym kosztem, jaki płacą za swój negatywny dorobek.

U nas takie mechanizmy nie działają z prostego powodu. Na szyldach politycznych mamy wypisane dużymi, drukowanymi literami „Demokracja”. Ale to tylko szyld wystawowy. Kiedy się wejdzie do środka, szybko okazuje się, jak nie wiele rzeczy ma cokolwiek wspólnego z prawdziwą demokracją. Afera podsłuchowa jest tego dobitnym dowodem.

Od dwóch dni, a jest ostatni dzień lutego, mamy nowy etap tej afery. A właściwie kolejną jej fazę. Jestem raczej pewien, że nie dowiemy się nigdy, czy obecne oskarżenie byłego szefa MSW Sienkiewicza o wydanie zlecenia inwigilowania szefów służb specjalnych, jako potencjalnych zleceniodawców nagrywania rozmów polityków w warszawskich restauracjach, a następnie opublikowanie niektórych z nich, jest prawdziwe. Wedle tego zarzutu, Sienkiewicz miał w tym celu powołać tajną grupę stworzoną z funkcjonariuszy „ policji w policji”.

Posługując się środkami operacji specjalnych, mieli oni szukać potwierdzenia, że „afera taśmowa” w istocie była spiskiem wymierzonym Sienkiewicza. Nie przesądzając, czy zarzut godzący w byłego szefa MSW jest uzasadniony, muszę przyznać, że Sienkiewicz w jednej sprawie, wygłosił niewątpliwie trafną opinię, którą poznaliśmy zresztą dzięki nagraniom: - Państwo polskie praktycznie nie istnieje – powiedział w rozmowie z Markiem Belką

Paradoks polega na tym, że sam autor tej uwagi garściami czerpie korzyści ze stanu polskiego państwa. Jego nieistnienia, lub przynajmniej nie istnienia w pełni.
Gdyby państwo istniało, Sienkiewicz po tak skandalicznej kompromitacji, jaka przydarzyła mu się w restauracji „Sowa i Przyjaciele” powinien dożywotnio być wykreślony z polityki. Kompromitacja – jak wiemy – była podniesiona do kwadratu. Trudno nawet rozstrzygnąć, co było większym skandalem – to, co mówił, czy też to, że jako szef MSW dał się nagrać kelnerom. Nawet jeśli byli przeszkoleni co nie co.

Przede wszystkim jednak w normalnym państwie premier natychmiast zawiesiłby szefa MSW, jako negatywnego bohatera kompromitujących wydarzeń oraz zakazał dotykania się do śledztwa, ustalającego okoliczności narodzin i przebiegu afery. A u nas…

Dziś zaś opozycja może pożegnać się z myślą o powstaniu sejmowej komisji śledczej badającej wcześniejszy i obecny etap afery taśmowej. Nie w tej kadencji Sejmu.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.