Borys Tarasiuk we "wSieci": Wybiliśmy zęby Rosji

fot. wSieci
fot. wSieci

Każdy polityk, który poparłby oddanie wschodnich regionów, byłby skończony. Ukraina zapłaciła wysoką cenę za walkę o te ziemie – mówi Borys Tarasiuk w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskim.

W najnowszym numerze tygodnika „wSieci” bracia Karnowscy rozmawiają z byłym dwukrotnym ministrem spraw zagranicznych Ukrainy, uczestnikiem pomarańczowej rewolucji i rewolucji Majdanu, a obecnie deputowanym do Rady Najwyższej z ramienia partii Batkiwszczyna.

Jak ukraiński polityk ocenia tzw. drugie porozumienie mińskie, po którym wciąż słychać o walkach?

Miałem i wciąż mam w sobie ostrożną nadzieję, że porozumienie Mińsk 2 nie podzieli losu porozumienia Mińsk 1. Pierwsze porozumienie doprowadziło do czasowego zawieszenia broni. Niestety odbyło się to kosztem strony ukraińskiej, zwłaszcza w sferze militarnej

— mówi Borys Tarasiuk.

Na czym opiera swoją nadzieję? Głównie na autorytecie sygnatariuszy paktu: Pierwsze porozumienie mińskie było wynikiem prac grupy kontaktowej złożonej z urzędników i polityków, jednak dość niskiej rangi. Teraz może być inaczej, bo za obecnym porozumieniem stoją osobiście przywódcy czterech państw — obok Ukrainy i Rosji także przywódcy dwóch najważniejszych krajów Unii Europejskiej: Francji i Niemiec. Dlatego też, logicznie patrząc, trudno sobie wyobrazić, by dokument ten po prostu wyrzucono do kosza. Z drugiej jednak strony, Tarasiuk w rozmowie z braćmi przyznaje, iż ma świadomość tego, jakie reguły gry narzuca Ukrainie Rosja:

Putin nigdy nie opierał swojego autorytetu na dotrzymywaniu zobowiązań. Odwrotnie- on zawsze, wręcz instynktownie, wyłamuje się z uczciwych reguł gry

-– czytamy.

Jaka przyszłość rysuje się przed Ukrainą? Jeśli Mińsk 2 się nie utrzyma, to Putin ostatecznie straci zaufanie prezydenta Hollande’a i kanclerz Merkel. Świat demokratyczny nie będzie już mógł podtrzymywać własnych złudzeń. Są więc dwa scenariusze: albo porozumienie działa i Putin realizuje to, co podpisał, albo walczymy dalej. Oczywiście, by walczyć dalej, będziemy potrzebowali realnego wsparcia. I wówczas Niemcy, Francja, USA, ale także Polska będą musiały się zdeklarować. Albo nam pomogą, albo zostawią nas samych. Ale jeśli zostawią nas samych, konsekwencje będą naprawdę poważne. Dla całej Europy. Bo jest przecież oczywiste, że na Ukrainie się nie skończy

-– czytamy.

Jedną z rzadko dostrzeganych konsekwencji może być rozwój zbrojeń, także jądrowych - Państwa zachodnie muszą wypełnić swój obowiązek wynikający z Memorandum Budapeszteńskiego z 1994 r. Byłem jednym z autorów tego dokumentu. Wówczas Ukraina zrzekła się broni atomowej w zamian za gwarancję poszanowania jej niepodległości i integralności terytorialnej. Jeżeli ta umowa nie zostanie dotrzymana, to trudno będzie skłonić jakikolwiek kraj do rezygnacji z broni atomowej czy też z prób zdobycia takiej broni. Bo dokumenty gwarantowane przez USA i Wielką Brytanię okażą się nic nie warte. To w oczywisty sposób nakręci proces rozprzestrzeniania się zbrojeń jądrowych

-– ostrzega Borys Tarasiuk.

O tym, że wojna na Ukrainie to nie tylko wojna dwóch państw, ale starcie demokracji z autorytaryzmem. To starcie wartości europejskich, za którymi Ukraińcy opowiedzieli się na Majdanie, z metodami dalekimi od naszej cywilizacji. O tym, że to nie jest walka tylko Ukrainę, lecz także o wartości demokratyczne całej Europy i świata - w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” opowiada Borys Tarasiuk, uczestnik pomarańczowej rewolucji i rewolucji Majdanu, a obecnie deputowany do Rady Najwyższej z ramienia partii Batkiwszczyna.

Tygodnik w sprzedaży od 23 lutego br., także w formie e-wydania na  www.wsieci.pl/e-wydanie.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.