Igor Janke: "Polityka Węgier wobec Putina jest bardzo ryzykowna. Orban niewiele na tym zyska, a dużo więcej może stracić". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/ EPA
PAP/ EPA

Wizyta Władimira Putina na Węgrzech wywołała u wielu Polaków zdumienie. Nie ma wątpliwości, że Viktor Orban sporo stracił w naszych oczach, przy całej świadomości, że polityka nie polega na sentymentach.

CZYTAJ TAKŻE: Schetyna krytykuje Orbana: „Węgry mają prawo do suwerennej polityki, ale jest to gra wielkiego ryzyka”

O tym, czy Orban wie co robi i czy musi to robić, oraz jak to się może dla niego skończyć, rozmawiamy z Igorem Jankem, współwłaścicielem portalu Salon24.pl, partnerem firmy Bridge, prezesem Instytutu Wolności, autorem biografii Viktora Orbana pt. „Napastnik”.

wPolityce.pl: Jak należy odbierać wizytę Putina na Węgrzech w tak groźnym dla Europy momencie?

Igor Janke: Putin oczywiście próbuje ugrać swoje i kuć dziury w Unii Europejskiej tam gdzie się da, i robi to niezwykle skutecznie. Zaś Viktor Orban próbuje ugrać interesy węgierskie tak, jak on je rozumie, czyli balansować między Wschodem a Zachodem. Chce podpisać umowy energetyczne z Rosją i jednocześnie robić interesy gospodarcze z Niemcami, które są głównym partnerem ekonomicznym i handlowym Węgier.

Niemniej jest to bardzo ryzykowna polityka i moim zdaniem Viktor Orban niewiele na tym zyska, a dużo więcej może stracić. Podejrzewam, że straci zarówno jeśli chodzi o pozycję międzynarodową Węgier, jak i jego pozycję polityczną w kraju.

Czy premier Orban wiedział z kim będzie miał do czynienia, czy dowiedział się tego, gdy Putin złożył kwiaty pod pomnikiem poległych w pacyfikacji powstania węgierskiego 1956 r. żołnierzy sowieckich?

Mogę się z Viktorem Orbanem nie zgadzać w różnych sprawach, ale nie mogę posądzić go o brak inteligencji. To jeden z najbardziej inteligentnych polityków jakich znam. Niewątpliwie on wie jakim graczem jest Władimir Putin. Myślę, że Orban przecenił własne siły, własną sprawczość i sądzi, że sobie poradzi w grze między Wschodem a Zachodem. On jest silnym politykiem, ale u siebie w kraju, a nie w świecie, zaś Węgry nie są mocarstwem.

W konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi i z niemal całą Unią Europejską, bo traci właśnie sympatyków nawet w naszym kraju, nie jest w stanie wiele ugrać. A Putin umie wykorzystać każdego i każdemu potrafi zagrać na nosie. To złożenie kwiatów przez Putina bardzo osłabi pozycję Orbana wśród jego zwolenników. Viktor Orban przecież wyrósł politycznie na tradycji obchodów upamiętniających powstanie węgierskie w 1956 r. To on podczas pamiętnego wystąpienia powiedział, że wojska sowieckie powinny opuścić Węgry. Pamięć 56’ jest na Węgrzech niezwykle żywa i jest żywo zakorzeniona wśród Węgrów sprzyjających Orbanowi.

Czy wizyta i ten „prztyczek w nos” ze strony Putina odbiją się na tyle silnym echem, że mogą stać się początkiem politycznego końca Viktora Orbana?

Nie wiem. Nie potrafię tego przewidzieć. Jeśli miałby być jakiś początek końca jego kariery, to on zaczął się pewnie wcześniej. Wybuchają od jakiegoś czasu wewnętrzne konflikty w Fideszu. Ale nie myślę, aby to miałby być koniec Orbana. Jego pozycja dzisiaj słabnie, ale ciągle nie ma na Węgrzech innej silnej osobowości – ani po lewej, ani po prawej stronie, która mogłaby go zastąpić. Viktor Orban to niezwykle silny zawodnik.

Jak kiedyś pisałem - to człowiek, który może się przewrócić i przegrywać, ale podniesie się nawet z najtrudniejszej sytuacji. Jednak, jak już wspomniałem - nie jestem wróżką.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych