Krzysztof Szczerski: "Putin sam dobrał partnerów w rozmowach o Ukrainie. Dawniej wydawało się niemożliwe, by o Kijowie rozmawiać bez Polski". NASZ WYWIAD

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

wPolityce.pl: Jak Pan interpretuje kształt porozumienia w Mińsku? Która strona uzyskała więcej przy negocjacyjnym stole?

Krzysztof Szczerski, poseł PiS: To trzeba interpretować bardzo ostrożnie. Bo było już jedno porozumienie w Mińsku, które wydawało się, że zagwarantuje jakiś spokój. A - w ogóle nie było respektowane. Po drugie, nie mówiono w ogóle o rozejmie, który byłby docelowy i trwały. Ten rozejm był konieczny, bo Ukraina stoi na skraju katastrofy humanitarnej. Chodziło o zatrzymanie przelewu krwi. I dlatego trzeba trzymać kciuki, żeby podpisany rozejm zaczął obowiązywać. Natomiast jeśli mówić o celach długofalowych, to trzeba zwrócić uwagę, że Putinowi udało się doprowadzić do sytuacji, że nie można mówić o przyszłości Ukrainy bez Rosji. Rosja jest dziś współgwarantem ukraińskiego państwa.

Ale nie ma mowy o federalizacji Ukrainy, ani autonomii dla separatystów. Choć były obawy, że takie postulaty mogą zostać uwzględnione. Więc jednak Rosja nie uzyskała wszystkiego, co chciała…

Ale to wszystko gwarantuje Putin, który wyeliminował z gry USA, NATO i Unię Europejską. I teraz to on z dobranymi przez siebie partnerami – czyli Francją i Niemcami - wspólnie gwarantują Ukrainie, że tam nie będzie wojny. To dyplomatycznie jest bardzo istotne rzecz. Zwłaszcza, gdy pamiętamy, że od aspiracji zachodnioeuropejskich wszystko się zaczęło. Dzisiaj o tym w ogóle nie ma już mowy. Teraz Ukrainie względną stabilizację gwarantują trzy obce państwa…

Czyli jednak „druga Jałta”?

Na pewno koncert trzech mocarstw, poza instytucjami, do których Ukraina aspirowała. Na pewno bez Unii Europejskiej. Unia będzie dziś klaskać po powrocie Merkel i Hollande’a. Ale to oni sami zdecydowali się układać z Putinem, a nie Unia.

Może tak było lepiej, skoro Unia nie potrafiła tak na prawdę przyjąć wspólnego stanowiska wobec Rosji?

Jest pytanie jak zareagują teraz ci wszyscy, którzy od dawna próbowali złagodzić politykę wobec Rosji. Czy zawarte porozumienie będzie podstawą, by rozmawiać na forum europejskim o tym, by poluzować sankcje i powracać do rozmów z Rosją na poprzednich zasadach. Jeśli tak się stanie, to będzie oznaczało, że Putin kupił sobie złagodzenie sankcji za ustępstwa, których on sam jest gwarantem.

Najważniejsze więc są trzy kwestie: że to jest porozumienie czasowe, a nie trwałe i nie odnosi się do zachodnich aspiracji Ukrainy. Po drugie, że gwarantami bezpieczeństwa są trzy państwa, w tym Rosja, więc chęć Ukrainy, by wyzwolić się rosyjskiej strefy wpływów – jest nieaktualna. Po trzecie to nie powinien być program, żeby zacząć myśleć, że Putin jest partnerem Zachodu i może powrócić do normalnych rozmów o pokoju w Europie. Nie zapominajmy, że konflikt na Ukrainie był wywołany przez agresję moskiewską.

Czyli pana zdaniem nie ma podstaw do łagodzenia sankcji?

Nie. To, że ktoś odstawił pistolet od głowy zakładnika nie oznacza, że przestał być terrorystą.

A co to porozumienie oznacza dla Polski? Polskich polityków w Mińsku nie było…

To jest najbardziej dojmujące. Ta głucha cisza w Warszawie. Te rozmowy przecież mogłyby się toczyć w Warszawie. Albo przynajmniej polski polityk powinien siedzieć przy tym stole To pokazuje na kompletną marginalizację Polski w regionie. Dawniej to się wydawało niemożliwe, żeby rozmawiano o Ukrainie bez Polski. A jednak tak się stało. Dostawcą dobrych usług stał się Łukaszenka Zajął miejsce Komorowskiego. Do Brukseli pojadą dziś Kanclerz Niemiec, prezydent Francji z informacją, co się dzieje, a polska premier będzie tego tylko słuchała.

Jedyny polski akcent w całych tych negocjacjach jest taki, że Donald Tusk się w końcu uaktywnił i zaprosił Petra Poroszenkę do Brukseli.

Tak, ale on jedzie tam z z Mińska. A mógł z Warszawy. Teraz sytuacja jest oczywista. Na wschodzie politykę prowadzą Niemcy i Francuzi, dla których partnerem jest Rosja. Dostawcą dobrych usług jest Białoruś, a Polska - niczym Grecja, Hiszpania i Portugalia - tylko słucha o rezultatach działań tamtych państw.

Czy w świetle tych porozumień dyskusja o dostarczaniu broni na Ukrainę staje się nieaktualna?

To był doraźny cel Putina. Ten timing był taki własnie z powodu stanowiska USA, gdzie dyskusja o przekazaniu broni Ukrainie była już bliska konkluzji. Resort obrony USA już był gotowy na taki krok.

To był ten impuls, który kazał Putinowi zasiąść do stołu?

Tak. Natomiast jeśli chodzi o skutki - poczekajmy spokojnie. Pamiętajmy, że nastrój po podpisaniu pierwszych porozumień mińskich też był bardzo optymistyczny. Wydawało się, że wojna na Ukrainie jest wstrzymana i że wracamy do dyskusji politycznych… Każdy chce, żeby dzisiaj skończyła się na Ukrainie masakra ludności cywilnej. Brak porozumienia mógł przynieść kolejne ofiary. Ale w ocenie politycznych skutków Mińska trzeba być bardzo ostrożnym.

rozmawiała Anna Sarzyńska

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.