Doradca brytyjskiego rządu: "Musimy się liczyć z wojną z Rosją. Mamy poważny kryzys UE i NATO"

Fot. kremlin.ru
Fot. kremlin.ru

Rosja ma zaskakująco gwałtowny wzrost wydatków na zbrojenia w stosunku do stanu gospodarki. Nie bez znaczenia jest też ostra retoryka polityków na potrzeby zewnętrzne, ale także wewnętrzne w Rosji. Jest przeładowana agresją. A kiedy przyzwyczai się do czegoś naród, kiedy osiągnie się pewien poziom agresji i działań na frontach, to nie jest wcale łatwo zrobić krok w tył- mówi Peter Caddick-Adams, historyk i doradca rządu Wielkiej Brytanii w rozmowie z „Super Expressem”.

Według niego tragiczny atak na Mariupol z punktu widzenia taktyki był ze strony Rosji do przewidzenia.

Geostrategicznie Mariupol jest szalenie ważny. To największe miasto i port pomiędzy Rosją a Krymem. Nie ma lepszej drogi lądem, którą Rosja mogłaby się połączyć z nową zdobyczą. Teraz opierają się na moście powietrznym, ale to niezbyt wygodne. Dla Ukrainy to jedyny punkt, na którym może się przed tym oprzeć

—uważa Caddick-Adams. Jak twierdzi, dla Putina najważniejsze jest podzielenie państw NATO na różne obozy.

I jeżeli znajdzie temat, który nas podzieli, to osiągnie swój cel. Ukraina nadaje się idealnie

—podkreśla doradca brytyjskiego rządu. Oraz przekonuje, że to co się dzieje na Ukrainie, jest wartościową próbą dla NATO i Unii Europejskiej.

Czy jesteśmy spójni, potrafimy prowadzić wspólną politykę i mówić jednym głosem? Niestety, na razie przy agresji Rosji na Ukrainę nie przechodzimy tej próby pomyślnie. Polska akurat zajmuje bardzo dobre stanowisko, rozumiejąc, że to jest coś poważniejszego niż kilka kontraktów. Większość państw w UE zachowuje się jednak bezpłciowo wobec niemal wszystkich posunięć Moskwy. I Rosja będzie to wykorzystywać. Skoro widzi pęknięcia, to czemu ma nie naciskać dalej, do oporu?

—pyta. Jego zdaniem Putin robi wszystko, by omijać Unię i rozmawiać z każdym krajem z osobna. I odnosi tu sukcesy.

Nie tylko na Węgrzech. Francja nie tak dawno negocjowała w sprawie embarga na mięso bezpośrednio z Rosją. I mam wątpliwości, czy Grecja w obecnej sytuacji, z nowymi władzami, ruszyłaby np. na pomoc Polsce w ramach NATO

—dodaje. Według niego obecnie uzbrojenie przez Zachód Ukrainy, jest nieuniknione.

Mamy kryzys Unii Europejskiej i NATO. I to może jedyna i ostatnia na lata szansa, by go przełamać. Jeżeli Europa pomoże teraz Ukrainie przeciwko rosyjskiej agresji, to zapewni sobie wzrost pewności Estonii, Łotwy czy nawet Polski, że Zachód zareaguje, jeżeli Rosjanie zagrożą kiedyś wam. Teraz przekonanie, że Unia lub NATO „na pewno pomogą”, jest zapewne niezbyt wysokie nawet u tych, którzy niejako z urzędu muszą to deklarować. Zresztą zapominamy, że doszło już do agresji Rosji na przestrzeń powietrzną krajów NATO. To już ewidentnie zimna wojna, trzeba reagować

—apeluje Caddick-Adams. Jak zaznacza, nie tyle prawdopodobieństwo, ale możliwość otwartej wojny z użyciem broni konwencjonalnej między Rosją a krajami Europy Wschodniej, bez broni nuklearnej, wynosi jakieś 15-20 proc.

Rosja ma zaskakująco gwałtowny wzrost wydatków na zbrojenia w stosunku do stanu gospodarki. Nie bez znaczenia jest też ostra retoryka polityków na potrzeby zewnętrzne, ale także wewnętrzne w Rosji. Jest przeładowana agresją. A kiedy przyzwyczai się do czegoś naród, kiedy osiągnie się pewien poziom agresji i działań na frontach, to nie jest wcale łatwo zrobić krok w tył. Złagodzenie może być odebrane jako zdrada lub tchórzostwo. Putin ma tego świadomość. I kto wie, ile śmiałych kroków do przodu zamiast jednego w tył uzna za bezpieczniejsze dla siebie?

—zastanawia się. Jego zdaniem to nie Zachód i sankcje pchają Putina do wojny.

On na nie nie reaguje. To właśnie pogarszający się stan gospodarki pchnął Putina do wojennej retoryki

—podkreśla. I dodaje:

Zawsze tak reagował. I odwróćmy to rozumowanie, że Rosji nie stać na wojnę. Rosja ma słabą gospodarkę? Zatem Putin może uznać, że tylko wojna utrzyma go przy władzy. Putin jest niesamowicie popularny wśród Rosjan i jego głównym celem będzie tę popularność utrzymać. Nie utrzyma jej cudem gospodarczym, bo na to nie ma szans. Będzie chciał ją utrzymać jako wódz armii. Najlepiej zwycięskiej, ale może i atakowanej przez „zdradziecki Zachód”. Na szczęście dziś nikt takiej wojny nie chce. Ale w niedalekiej przyszłości? Musimy jako Europa liczyć się z taką możliwością.

Ryb, se.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.