Wdowa po Litwinience będzie przesłuchana. Czy sprawcy zabójstwa b. rosyjskiego szpiega zostaną osądzeni?

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Marina Litwinienko, wdowa po Aleksandrze Litwinience, b. funkcjonariuszu FSB, który został otruty będzie zeznawać ws. śledztwa Scotland Yardu dotyczącego śmierci jej męża.

To wielki przełom ws. tajemniczej śmierci krytyka polityki Władimira Putina. Jeszcze w 2007 roku mówiło się, że Wielka Brytania nie będzie chciała psuć swoich relacji z Rosją, nawet w obliczu tak szokującego mordu.

Przesłuchanie Mariny Litwinienko odbędzie się w ramach procesu sądowego, który jest charakterystyczny dla państw anglosaskich opierających się na prawie precedensowym. Wdowa po b. szpiegu będzie zeznawać przed komisją pod przewodnictwem sędziego Roberta Owena, która zweryfikuje dowody zebrane wcześniej przez Scotland Yard. Litwinienko podkreśla, że ufa koronerowi, który dąży do wyjaśnienia tajemniczej śmierci jej męża.

Przypomnę, że Scotland Yard, który przeprowadził swoje śledztwo tuż po śmierci Saszy (Aleksandra Litwinienki - przyp. red.), za podejrzanych w jego zabójstwie uznał dwóch funkcjonariuszy FSB - Andrieja Ługowoja i Dmitrija Kowtuna. O ekstradycję Ługowoja brytyjska policja zwróciła się do władz rosyjskich jeszcze w maju 2007 r. Moskwa odmówiła jego wydania. Trzy lata później Interpol wysłał list gończy za Kowtunem. Jednak również on nadal pozostaje poza zasięgiem brytyjskich organów ścigania

— podkreśla Marina Litwinienko w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie”.

Wdowa po b. funkcjonariuszu FSB opisuje również relacje, jakie łączyły jej męża z Borisem Bieriezowskim.

Śmierć Saszy była dla Borysa mocnym ciosem. Bo Sasza w jakimś stopniu był jego aniołem stróżem. […] Bieriezowski potrafił to docenić. Trudno mi opisać tę relację, jaka ich łączyła. To była przyjaźń, ale oni sami bardzo się od siebie różnili. Wyznawali inne zasady i wartości, ale ich relacja opierała się na głęboki, wzajemnym szacunku

— wspomina Litwinienko.

Wdowa po otrutym szpiegu odnosi się również do wersji o samobójstwie, jakie miał popełnić Bieriezowski.

Borys Abramowicz był człowiekiem pełnym życia. Przeżywał wiele trudnych momentów, ale potrafił ze wszystkimi się uporać. I jest mi bardzo trudno uwierzyć w to, że ostatnie lata w Londynie mogły go tak złamać. Liczyłam, że śledztwo Scotland Yardu rozwieje moje wątpliwości. Jednak sąd koronerski, który rozpatrywał tę sprawę, nie dał jednoznacznej odpowiedzi - czy było to zabójstwo, czy samobójstwo. To nawet pasuje do charakteru samego Bieriezowskiego. Był człowiekiem zagadką za życia, i śmierć jego stała się zagadką

— puentuje Aleksandra Litwinienko.

gah/Gazeta Polska Codziennie

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.