Islam i Rosja w natarciu, czyli jak Europa ukręciła na siebie bata

Fot. PAP/EPA/ALEKSEY DRUGINYN/RIA NOVOSTI POOL
Fot. PAP/EPA/ALEKSEY DRUGINYN/RIA NOVOSTI POOL

Zamach islamskich radykałów na redakcję satyrycznego tygodnika w Paryżu i wciąż trwająca wojna rosyjsko-ukraińska pokazują, że to Moskwa i islamiści będą budowali rzeczywistość, w jakiej Europie przyjdzie żyć w 2015 roku.

Na pozór wydaje się, że wzrostu aktywności muzułmańskich radykałów w Europie Zachodniej i działań wojennych prowadzonych przez rosyjskie wojska nie łączy nic. Jeśli się jednak przyjrzeć bliżej, to można dojść do wniosku, że zamachy terrorystyczne przeprowadzane przez ekstremistów w europejskich stolicach mogą pomóc Putinowi w realizacji jego celów we wschodniej Europie.

Nie można wykluczyć, że gwałtowny rozwój ruchu islamskiego w zachodniej Europie będzie wykorzystany przez Putina dla dalszej ofensywy na Ukrainie. Taki scenariusz nakreślił w listopadzie ubiegłego roku były doradca Władimira Putina Andriej Iłłarionow. W wywiadzie dla TV Republika powiedział, że:

wiosną 2015 roku można się spodziewać masowego ruchu islamskiego destabilizującego kraje zachodniej Europy.

Iłłarionow wprawdzie nie rozwinął tej myśli, ale całkiem prawdopodobne wydaje się, że część radykalnych środowisk islamskich może być zinfiltrowana przez rosyjskie służby specjalne (np. poprzez czeczeńskich bojowników), które w ten sposób będą podsycały antyzachodnie nastroje i przygotowywały grunt pod całą serię bardzo brutalnych zamachów, nie tylko na postronne osoby w miejscach publicznych, ale także na polityków, co wywoła trwający wiele miesięcy chaos oraz paraliż zachodnich społeczeństw.

Wydarzenia, które w ostatnim czasie miały miejsce we Francji, są wodą na młyn Marine Le Pen. Już dziś wielu komentatorów uważa, że może ona wygrać wybory prezydenckie za dwa lata, nawet w pierwszej turze. A trzeba pamiętać, że Le Pen w ostatnim czasie zasłynęła też jako przeciwniczka nakładania sankcji na Rosję, a jej Front Narodowy po wydarzeniach na Ukrainie okazał się partią o nastawieniu jednoznacznie prorosyjskim. Władimir Putin z pewnością chciałby mieć sojusznika w Pałacu Elizejskim. Jestem więc w stanie wyobrazić sobie nawet działanie rosyjskich służ specjalnych, które wykorzystując swoich ludzi w islamskich organizacjach terrorystycznych kontrolowanego, nieudanego zamachu na Le Pen, co przysporzyłoby jej popularności i znacząco zwiększyłoby jej szanse na wygraną.

To, że dojdzie do kolejnych ataków terrorystycznych w Europie wydaje się właściwie przesądzone. Destabilizacja zachodniej Europy (a być może także USA) sprawi, że zajęty własnymi problemami Zachód porzuci przynajmniej na pewien czas problemy Ukrainy, co Putin skrzętnie wykorzysta dla realizacji swoich neoimperialnych planów. Jest jeszcze jeden powód dla którego prezydent Rosji musi zintensyfikować swoje działania. Jeżeli będzie zwlekał jeszcze przez jakiś czas, to straci wszystko: rosyjska gospodarka zbankrutuje, ekspansywna polityka zagraniczna Moskwy poniesie totalną klęskę, przez co sam Putin może zostać w trybie pilnym „wymieniony”. Dlatego chaos w Europie i USA spowodowany islamskim radykalizmem może stać się idealną przykrywką dla dalszej operacji militarnej Rosji nie tylko we wschodniej Ukrainie, ale być może także w Naddniestrzu czy państwach bałtyckich.

Można się spodziewać, że „samotne wilki” jak mówi się o islamskich terrorystach dokonujących w pojedynkę zamachów zaczną łączyć się w całe watahy, bo nowoczesna święta wojna – dżihad – wymaga już nie męczenników, ale żołnierzy, którzy będą w stanie walczyć ze światem zachodnim, dłużej niż wynosi czas potrzebny na odpalenie pasu szahida. W związku z tym, kolejne ataki terrorystyczne zapewne będą wyglądały tak jak ten w Paryżu. Kilku czy kilkunastoosobowe grupy uzbrojone w granatniki i broń automatyczną będą terroryzować szkoły, posterunki policji, a nawet parlamenty (jak miało to niedawno miejsce w Kanadzie). Przy czym trzeba podkreślić, że cały czas mówimy o tych, którzy już mieszkają na Zachodzie. Co stanie się, gdy do wojny ze światem zachodnim włączy się Państwo Islamskie? Ta największa organizacja terrorystyczna na świecie rośnie w siłę z każdym dniem, nawet wtedy, gdy media i politycy tak bardzo pragną nie dopuścić tego do świadomości. A gdy stanie się nie do pokonania na Bliskim Wschodzie, wówczas swoją działalność przeniosą do Europy. Wyszkoleni, uzbrojeni i co najważniejsze ideologicznie zmotywowani będą stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Z Afryki Północnej i Bilskiego Wschodu do Europy cały czas ciągną tysiące uchodźców, którzy uciekają przed wojną w poszukiwaniu stabilności i chleba. Jednak rządy i społeczeństwa zachodnie nie chcą już ich przyjmować. Uchodźcy, w znakomitej większości muzułmanie, żyją więc ściśnięci w gettach bez szans na poprawę swojego losu. Stanowią tym samym znakomity materiał na bojowników, a rekrutacja sfrustrowanych i zdesperowanych muzułmanów przez organizacje islamistyczne spowoduje, że zwłaszcza kraje południowej Europy znajdą się w dużym niebezpieczeństwie.

W październiku ubiegłego roku „Dabiq” (organ prasowy Państwa Islamskiego) umieścił na okładce fotomontaż przedstawiający czarną flagę islamistów powiewającą nad placem św. Piotra z podpisem „Nieudana krucjata”. Rzecznik Państwa Islamskiego cytowany w tej gazecie mówi:

za pozwoleniem Allaha, podbijemy wasz Rzym, połamiemy wasze krzyże, zniewolimy wasze kobiety.

To wyraźna i wcale niebezpodstawna groźba pod adresem całego świata zachodniego, założonego przecież na fundamentach chrześcijańskich. Nie ma się co łudzić, że islamiści poprzestaną na utworzeniu kalifatu na Bliskim Wschodzie, bo ich ostatecznym celem jest wywołanie świętej wojny z Zachodem i zwycięstwo nad niewiernymi.

Wojna cywilizacji, której skutki dziś widzimy to między innymi efekt 70 lat polityki multi-kulti, fałszywie pojmowanej tolerancji, politpoprawności i lewicowo-liberalnej ideologii. I wcale nie zaczęła się ona po tym czy innym zamachu. Najpierw świat zachodni rozmontował się sam, wyzbywając wartości chrześcijańskich, a potem zaczął z otwartymi ramionami przyjmować muzułmanów z całego świata dając im takie wsparcie, o jakim zapewne nie marzyli. O zderzeniu cywilizacji wiele lat temu pisał Samuel Huntington. O zagrożeniu ze strony wojującego islamu przestrzegała Oriana Fallaci i Melanie Philips. Abstrakcyjne dla wielu scenariusze sprzed lat właśnie zaczynają się realizować. Tylko czy wyzbyta z wartości Europa, będzie w stanie sobie poradzić z potężnym problemem w jej łonie? Można mieć co do tego poważne obawy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych