40-milionów, wujek Wołodia i Europa od Atlantyku po Ural. Marine Le Pen sięga po władzę. Za rosyjskie pieniądze

Fot. frontnational.com
Fot. frontnational.com

Marine i Putin, jaka to siła! – oświadczył przedstawiciel prokremlowskiej Jednej Rosji i wiceprzewodniczący Dumy Andriej Isajew na kongresie francuskiego Frontu Narodowego w Lyonie. „Drodzy towarzysze, przyjechałem tu świętować historyczna przyjaźń między Francją a Rosją” – dodał, z werwą. Działacze partii Marine Le Pen jak na rozkaz zerwali się z krzeseł. Owacje na stojąco.

Był to pierwszy raz, że rosyjski polityk wziął udział w kongresie Frontu Narodowego. I Isajew nie przyjechał sam. Przywiózł ze sobą bliskiego współpracownika, Andrieja Klimowa, zastępcę szefa Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji, również członka Jednej Rosji. I nie bez powodu. To Klimow pomógł założycielowi Frontu Narodwego Jean-Marie Le Penowi uzyskać 9 mln euro pożyczki od banku First Czech-Russian Bank. Właścicielem mającego siedzibę w Moskwie FCRB jest Roman Popow, powiązany z Kremlem oligarcha.

Mimo sukcesów wyborczych w ostatnich latach i finansowania z budżetu państwa, jak twierdzi Le Pen, partia ma kłopoty finansowe, a francuskie banki nie chciały jej udzielić pożyczki. Założyciel FN utrzymuje, że zwrócił się aż do pięciu banków i otrzymał odmowę. Banki zaś twierdzą, że partia domagała się pieniędzy nie oferując w zamian żadnych zabezpieczeń, choćby z tytułu majątku. Ponieważ z FCRB Le Penowi poszło tak gładko, udał się wkrótce ponownie do Rosji i pożyczył kolejne 2 miliony euro, za pośrednictwem stowarzyszenia Cotelec, słupa, założonego tylko po to, by móc obejść surowe francuskie prawo dotyczące finansowania partii politycznych. Osoby prywatne i firmy mogą przekazać rocznie jednorazowo zaledwie 7500 euro na daną partię.

Za mało, by wypełnić rzekomo puste kasy FN. Te 2 miliony euro pochodziły od cypryjskiej spółki Vernonsia Holdings, należącej do byłego oficera KGB Jurijego Kudimowa. Na tym jednak nie koniec. Le Pen przyznał, że „pojechał do Moskwy po 20 milionów”, a francuskie media utrzymują, że w rzeczywistości Front Narodowy ma otrzymać od rosyjskich banków sumę dwa razy wyższą – 40 milionów euro, wypłacalną w kilku transzach. Wystarczająco, by sfinansować kampanię parlamentarną i prezydencką w 2017 r. Oraz wybory departamentalne w marcu przyszłego roku, które, jeśli wierzyć sondażom, FN wygra. Prowadzi w nich z 28 proc. poparcia, przed centroprawicową Unią na rzecz Ruchu Ludowego (25 proc.) oraz Socjalistami (17 proc.).

Także w prezydenckich sondażach Marine zwycięża. Zamierza na nią głosować aż 30 proc. Francuzów. O 10 proc. więcej niż na kandydata centroprawicy Nicolasa Sarkozy’ego, nie wspominając o coraz bardziej niepopularnym François Hollandzie. To, że Marine dojdzie do władzy jest więc całkiem możliwe. I gdy tak się stanie, zamierza oddać Rosjanom to, co pożyczyła. Ale nie w walucie tylko twardej Realpolitik. „Kiedy zostanę prezydentem wyprowadzę Francję z NATO i stworzę Europę od Atlantyku po Ural”- zapowiedziała na kongresie w Lyonie. I zasugerowała, że może dorzucić kilka Mistrali do tych, których Paryż nie chce Moskwie obecnie dostarczyć. Oraz inne zdobycze wówczas już zbędnej natowskiej technologii.

Wielu Francuzów słuchając Marine ma wrażenie déjà-vu. Rusofilstwo nie jest w końcu nad Sekwaną niczym nowym. Dotychczas było jednak zarezerwowane dla betonowej lewicy. Front Narodowy okazał się zwykłą kopia francuskiej Partii Komunistycznej (PCF) lat 70-tych, partii robotniczej (to z tych warstw społecznych pochodzą wyborcy FN) antykapitalistycznej i antyimperialistycznej, propagującej państwowy interwencjonizm. Odrzucającej „dyktat USA i jej europejskich wasali”. Wzdychającej do Putina jak niegdyś francuscy komuniści do Breżniewa. I podobnie jak niegdyś ugrupowanie Georges’a Marchais jest finansowana z Moskwy. No i Wołodia, taki męski, wirylny. Nie zawahał się, by w obronie rosyjskiej suwerenności wysłać czołgi na Ukrainę, kraju, którego działacze FN mają głęboko w nosie, podobnie zresztą jak reszta Francuzów.

Tak, komuniści kochali Stalina i Sowiety, francuscy narodowcy kochają Putina i Rosję. Tą wielką, imperialną. Gdzie więc mogliby pożyczyć pieniądze? Chyba nie u kapitalistycznych wyzyskiwaczy z Wall Street? „Francja jest potęgą i nigdy nie będzie wasalem Ameryki” – mówi szefowa FN. Nie przeszkadza jej jednak, że może się stać wasalem Rosji. Tak jak nie przeszkadzało to francuskim komunistom. W wyobrażeniu działaczy Frontu Narodowego Sekwana i Wołga połączą się w końcu triumfalnie i tą nową rzeką razem popłyną Marine i Wołodia. Ku świetlistej przyszłości. Bez masowej imigracji, politycznego islamu i rozporkowego liberalizmu.

Pytanie czy francuscy narodowcy dobrze ocenili swego sojusznika na Wschodzie. Czy na pewno wiedzą na czym polega i na czym się często kończy partnerstwo z Rosją? Sądząc po słowach Marine Le Pen, obustronne relacje cechuje duża dawka naiwności. Po stronie francuskiej. Na pytanie dziennikarza, jak może się bratać z satrapą, liderka FN odpowiedziała z rozbrajającą szczerością: „Najpierw zaprowadzę porządek we Francji, a potem w Rosji”. Pozostaje jej tylko życzyć, by nie było na odwrót.

Zobacz wideo z kongresu Frontu Narodowego w Lyonie. Przemówienie Andrieja Isajewa zaczyna się od 15 minuty (po rosyjsku):

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.