Oto króciutka zagadka dla Czytelników (niestety, bez nagród materialnych, ale poszerzenie swojej wiedzy też jest w końcu nagrodą).
Pytanie: o jakiej polskiej gazecie parę dni temu niejaki Walentin Simonin, publicysta, napisał na portalu Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej tak oto:
Jedna z polskich gazet, która już prawie pięć lat prowadzi „smoleńską krucjatę” przeciw Rosji (obwiniając ją w sprawie katastrofy samolotu prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego i wprost mówiąc o rosyjskim zamachu na jego życie)?
Że co, że to banalnie proste pytanie? Tak, oczywiście tak uważający mają zupełną rację. Bo autor z portalu KPFR napisał tak o… „Gazecie Wyborczej”.
Naprawdę, nie kłamię. Ci z Państwa, którzy znają rosyjski i zechcą sprawdzić link, potwierdzą to (dotycząca Polski część tekstu to fragmenty końcowe).
Oczywiście stwierdzą również, że jest to tak zwana komedia pomyłek, czyli tzw.głuchy telefon. Simonin na polskich sprawach się nie zna. Dlatego skojarzył przytoczone powyżej zdanie z pewnego rosyjskiego pisma (w którym nazwa „GW” nie pada, a autorowi chodziło ewidentnie o „Gazetę Polską”) ze zdaniem przeczytanym w innym piśmie, którego dziennikarz również pomylił „Wyborczą” z „Gazetą Polską”, ale w innej sprawie – chodziło o sugestie tej drugiej, że starcia z policją 11 listopada mogły być dziełem rosyjskich agentów. Mechanicznie połączył jedno z drugim, stwierdził że „Wyborcza” lansuje tezy o zamachu w Smoleńsku, by skonkludować, że Michnik przedstawia się zawsze jako antyradziecki rusofil, a okazał się po prostu zwykłym rusofobem. I wyszło jak wyszło…
Cała sprawa jest oczywiście śmieszna i mało ważna. Coś jednak obrazuje. A mianowicie, po pierwsze, jaki w Rosji, poza bardzo szczupłym gronem niewielkiej części elit, jest stan wiedzy o Polsce, i w ogóle poziom zainteresowania naszym krajem. Warto zdać sobie z tego sprawę, bo często wyobrażamy sobie coś całkiem innego.
A po drugie, i to jest równie pouczające, jaka jest mentalność, z którą często mamy tam do czynienia. Bo to nie jest tylko ignorancja, ale ignorancja wyrastająca na szczególnym gruncie intelektualnym. Chodzi o swego rodzaju duchową pazerność, głęboko uwewnętrznioną postawę pt. wszystko albo nic.
Można (jak w tym wypadku Michnik) urobić sobie ręce już nie po łokcie, ale po ramiona działając na rzecz polsko-rosyjskiego pojednania, a nawet walcząc aż poza granice zdrowego rozsądku (może wręcz – narodowej lojalności) z tymi, którzy uważają że katastrofa smoleńska to był zamach. Nie zaskarbisz jednak tym sobie absolutnie niczego.*
Jeśli całkowicie nie przejdziesz na stronę rosyjskiej władzy, jeśli zachowasz podmiotowość, to całe twoje wysiłki na nic – jesteś po prostu wrogiem, i tyle. Kimś nie różniącym się niczym od Macierewicza i Kaczyńskiego.
Pewien rosyjski dziennikarz, który pod koniec lat 80. zaczynał karierę zawodową w warszawskiej placówce radzieckiej agencji TASS wspominał ówczesnego jej szefa, który zwykł napominać swoich młodych pracowników, aby nie wierzyli w polityczne różnice między np.Jaruzelskim a „ekstremą Solidarności”, bo przecież to wszystko Polacy… Jak widać, tego rodzaju intuicje pozostają aktualne w myśleniu części Rosjan o naszym kraju.
Ech, na co to przyszło Michnikowi…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/226681-michnik-smolenski-krzyzowiec-pouczajace-banialuki-z-portalu-rosyjskich-komunistow