Prawda o ludzkości: podbój kosmosu wynika z wojen i rywalizacji państw

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Dlaczego właśnie teraz, a nie kilka lat wcześniej lub kilka lat później, NASA buduje i testuje pierwszy od pół wieku – od programu Apollo – amerykański statek kosmiczny zdolny do lotów załogowych w głąb kosmosu, poza niską orbitę Ziemi?

Statek Orion – powiększona i unowocześniona wersja Apollo – błyskotliwie przeszedł pierwszy test w przestrzeni kosmicznej. Stany Zjednoczone zapowiadają wysłanie nim w przyszłości ludzi na Marsa. Zwolennicy eksploracji kosmosu przez ludzkość dostali powód do odnowionego entuzjazmu. Słusznie. Ale moim obowiązkiem eksperta jest zwrócić uwagę na istotne fakty, dalekie od wyidealizowanego obrazu ludzkości sięgającej do gwiazd.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego statek Orion nie powstał wcześniej, ani nie został odłożony na nigdy, ułatwią przełomowe fakty historyczne. Pierwszym stworzonym przez ludzi obiektem, który znalazł się ponad atmosferą Ziemi w przestrzeni kosmicznej, była niemiecka rakieta balistyczna V-2 podczas drugiej wojny światowej. Wielki międzynarodowy wyścig naukowych badań kosmosu w początkach zimnej wojny służył Związkowi Sowieckiemu i Stanom Zjednoczonym za kamuflaż programów budowy i rozwoju międzykontynentalnych rakiet balistycznych, które w połączeniu z głowicami jądrowymi przesądzały układ sił w świecie i losy ludzkości.

Ameryka tylko dlatego zmobilizowała się, aby pierwsza dokonać lądowania ludzi na Księżycu, że ZSRS wygrywał pojedynek naukowy, technologiczny i – co równie ważne – wizerunkowy i prestiżowy w świecie dzięki umieszczeniu pierwszego satelity na orbicie Ziemi i wysłaniu pierwszego człowieka w kosmos. Pod koniec zimnej wojny Moskwa i Waszyngton ścigały się o wprowadzenie stałej obecności ludzi na orbicie. Po zimnej wojnie częściowo połączyły programy – tak powstała Międzynarodowa Stacja Kosmiczna – ale straciły motywację do wysiłku na rzecz nowych przełomów. Przetrwało trochę lotów bezzałogowych i innych projektów badawczych – cennych, lecz o budżetach mniejszych o rząd wielkości w porównaniu z utraconym złotym wiekiem.

Ale w nowym tysiącleciu na światową arenę weszły Chiny. W ostatnich latach stały się trzecim – po Rosji i USA – państwem o samodzielnym potencjale podróży kosmicznych. Potencjału takiego nie mają jeszcze nawet Unia Europejska ani Japonia. Intensywność programu kosmicznego Chińskiej Republiki Ludowej przypomina złoty wiek programów supermocarstw z zimnej wojny. W planach jest lądowanie ludzi na Księżycu, co nie udało się nawet Związkowi Sowieckiemu i Federacji Rosyjskiej. Chiny chcą awansować na nowe supermocarstwo. Wszechstronne wizerunkowo, politycznie, wojskowo, gospodarczo, technologicznie i naukowo.

Chińskie ambicje i dokonania zbudziły Amerykę ze snu. Stany Zjednoczone nie chcą zostać w tyle i kurzu – ziemskim kurzu. Chiny zbudziły także Rosję, która teraz ma dużo mniejsze środki ludzkie i materialne, lecz wciąż jest zdolna do niespodzianek. Następne będą prawdopodobnie Indie, chcące dorównać Chinom i wszystkim innym potęgom. Może nadejść nowy wiek złoty, a przynajmniej srebrny. W wyidealizowanym obrazie natury i kultury ludzkiej takie realistyczne łańcuchy przyczynowo-skutkowe rażą jak paradoks.

Marzę, aby motywacje ludzkości w kosmosie nie były zdominowane przez wojnę i walkę o władzę nad światem. Kto nie chciałby gwiazdki z nieba? Dziś trzeba za statek Orion, szansę obecności ludzkiej na Marsie i wszystkie jeszcze dalsze i śmielsze perspektywy podziękować słowem „xiexie”. W oryginalnej pisowni tradycyjnej 謝謝, a w uproszczonej 谢谢. Nauka angielskiego już nie wystarczy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych