Powiew wojny. Rosyjscy piloci i żołnierze nie działają samowolnie, wykonują rozkazy Kremla

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

„Rosja nigdy nie przestała być supermocarstwem”, mówił na marginesie monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w 2007r. prezydent Władimir Putin.

Rzecz jasna, jak zwykle, kreował się na głównego rzecznika pokoju na ziemi, suwerenności państw i demokracji.

Jak każda wojna, także >>zimna wojna<< pozostawiła niewypały. Mam na myśli stereotypy, podwójne standardy, jakieś schematyczne myślenie w kategoriach bloków…

— nawiązywał, do „monopolarnego świata”, znaczy, do „jednowładztwa USA”, jak to określał przy innych okazjach, w trójgłosie z byłem kanclerzem Niemiec Gerhardem Schröderem i eksprezydentem Francji Jacquesem Chirakiem. Bo on, Putin, były dawniej KGB, teraz niekoronowany car, bóg i wojsk naczelnik w Rosji, zawsze miłował pokój, w kategoriach bloków nigdy nie myślał i nie myśli, bronił i zawsze będzie bronić ładu i porządku na świecie…

Jeśli ktoś miał co do tego wątpliwości, już ich nie ma. Może i po plajcie komunizmu rosyjskiemu supermocarstwu spróchniały zęby, ale teraz je już wyleczyło i uzupełniło braki, co demonstruje wszem wobec: bombowe „niedźwiedzie” Tu-95 i myśliwce SU-27 nad wybrzeżem Wielkiej Brytanii, to znów Norwegii, w pobliżu duńskiej wyspy Bornholm, czy nieopodal niemieckiej Rugii, nad pograniczem „pribałtyki”, w rejonie Morza Północnego, czy Czarnego… - „Co się dzieje nad naszymi głowami?”, pyta zaniepokojony, niemiecki „Bild”.

Chociaż w dużej mierze chodzi o wiadome manewry lotnicze, to jednak ich część ma tak agresywny charakter jak przed laty (…), prawdopodobnie obejmowały symulacje ataków rakietowych

— spekuluje największy dziennik w Danii „Jyllands-Posten”. Rosjanie łamią zasady bezpieczeństwa ruchu lotniczego, alarmują zachodnie agencje. Holenderska gazeta „De Telegraaf” nie owija sprawy w bawełnę: wobec „niebywałej, mocarstwowej polityki Putina, Zachód musi być przygotowany na dalsza agresję wrogiej kliki na Kremlu”.

Można założyć z całą pewnością, że rosyjscy piloci wykonują rozkazy wydane przez przywództwo polityczne i wojskowe

— kwituje ostatnie zdarzenia niemiecki rzecznik Federalnej Akademii Polityki Bezpieczeństwa Martin Lammert. Jak porównuje, „takie ćwiczenia były na porządku dziennym w czasach zimnej wojny”. To, co na Zachodzie „wydawało się dotychczas niewyobrażalne, staje się realne”, Putin „kłuje” i „prowokuje”… Politycy nie chcą jednak zaogniać i tak już gorącej atmosfery:

Nie jesteśmy w sytuacji zimnej wojny

— uspokaja posądzany skądinąd o rusofilstwo nowy sekretarz generalny NATO, były premier Norwegii Jens Stoltenberg. Ale i on dodaje, że Rosja „grzebie całe mnóstwo zaufania”. Tylko, kto je miał…? Dzisiejszy problem ma przede wszystkim podłoże mentalne. Reset prezydenta USA Baracka Obamy wynikł z jego naiwnej wiary w cudowną metamorfozę Putina i starej kadry, która nadal rządzi w postsowieckiej Rosji. Mówiąc obrazowo, różnica między Amerykanami i Rosjanami polega na tym, że ten pierwszy po zawarciu jakiegoś porozumienia uważa, że ma sprawę z głowy, spędza weekend z żona czy kochanką i pije whiskey, zaś drugi spędza biuro polityczne dla ustalenia, jaki miał w tym cel, że zawarł i jak go wymanewrować…

Jak każda wojna, także >>zimna wojna<< pozostawiła niewypały. Mam na myśli stereotypy, podwójne standardy, jakieś schematyczne myślenie w kategoriach bloków…,

że jeszcze raz posłużę się cytatem z monachijskiego przemówienia Putina. Prezydent Rosji jest tego najlepszym dowodem. Jedno wszakże uległo zmianie od upadku żelaznej kurtyny: były szpieg i nadzorca z KGB nie mówi w imieniu swego zwasalizowanego „bloku”, bo go nie ma, a jego prowokacje dobitnie uzmysławiają Zachodowi to, o czym już przed ponad stu laty pisał brytyjski noblista Rudyard Kipling, jeden z niewielu nie mających złudzeń: „West is West, East is East, and never the twain shall meet“, słowem: „Zachód jest Zachodem, Wschód jest Wschodem i nigdy się nie zejdą”.

Zaufanie do „kryształowoczystego demokraty” (poetyka Schrödera), „naszego człowieka w Moskwie” (jak określił Putina były premier Donald Tusk), i do postowieckiej Rosji prysło.

Dla nas, Polaków, uchodzących na Zachodzie za „rusofobów”, nie jest to bez znaczenia. Mając jednak na uwadze wywody współczesnego, rosyjskiego pisarza Wiktora Jerofiejewa, że Ukraina i Białoruś to „dwie skorupy z rozbitego imperium, odbywający kwarantannę jak dwa statki z podejrzeniem cholery”, oraz fakt, że Polska pozostaje krajem frontowym, marne to pocieszenie i prognoza na przyszłość…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.