Paryż daje Polsce lekcję po śmierci szefa firmy Total. MAK z odczytaniem rejestratorów czekał na ekspertów z Francji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. MAK/EPA
Fot. MAK/EPA

Trzech ekspertów francuskiego Biura Śledztw i Analiz z zakresu Bezpieczeństwa Lotniczego (BEA) przybyło do Moskwy, by zbadać czarne skrzynki trzysilnikowego Falcona 50 prezesa francuskiego koncernu Total Christophe’a de Margerie, który zderzył się wczoraj na pasie startowym lotniska Wnukowo z odśnieżarką – donosi francuski dziennik „Le Figaro”.

Według gazety rosyjscy eksperci z Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), na którego czele stoi zaufana Władimira Putina Tatiana Anodina, odłożyli zbadanie czarnych skrzynek do chwili przybycia Francuzów. Wraz z ekspertami BEA do rosyjskiej stolicy przybył także przedstawiciel konstruktora samolotu, koncernu Dassault Aviation oraz rodzina zmarłego biznesmena.

Christophe de Margerie był przyjacielem Rosji. Dlatego zamierzamy szybko znaleźć winnych. Polecą głowy. Nasi francuscy partnerzy mogą na nas liczyć

— zapewnił Kreml w oficjalnym komunikacie.

Tymczasem jak pamiętamy ponad cztery lata temu, po katastrofie smoleńskiej, mimo iż mieliśmy wówczas rzekomo jak najlepsze relacje z Rosją, polskie władze oddały Kremlowi śledztwo. A czarne skrzynki były odczytywane bez obecności polskich ekspertów

Czarne skrzynki były badane przez ekspertów MAK. Myśmy otrzymali zaledwie stenogramy rozmów w kokpicie. Jak donosi tygodnik „wSieci” w swym najnowszym wydaniu, czarne skrzynki z Tu-154M mogły zostać sfałszowane.

Istnieje kilkanaście kopii zapisu głosowej czarnej skrzynki ze Smoleńska. Znacząco różnią się między sobą. Dodatkowo od początku pełną kontrolę nad rejestratorem mają Rosjanie

— twierdzi tygodnik.

Jeśli chodzi o śmierć francuskiego biznesmena Komitet Śledczy Rosji rozpatruje różne wersje zdarzenia: wina pilotów, wina dyspozytorów, wina kierowcy odśnieżarki, zła widoczność.

Początkowo rosyjscy śledczy usiłowali zrzucić winę na kierowcę odśnieżarki, który miał być nietrzeźwy. Adwokat mężczyzny temu jednak stanowczo zaprzeczył. Według niego jego klient „stracił orientację we mgle panującej w chwili wypadku na lotnisku”.

Nie widział ani nie słyszał samolotu, bo odśnieżarka robiła ogromny hałas. Było ciemno

— podkreślił. Według niego kazano mu odśnieżać akurat ten pas. W tym właśnie momencie. Odśnieżarka była umiejscowiona na samym środku pasa. Z hipotezą o „złej pogodzie” nie zgadza się jednak francuski ekspert lotniczy i był pilot liniowy, Jean Serrat.

W Rosji są przyzwyczajeni do śniegu, deszczu i mgły. Ogólnie do złych warunków pogodowych. Więc ciężko przyjąć, że akurat to spowodowało wypadek

— zaznaczył ekspert w wywiadzie dla telewizji „France 2”. Według niego „zawinili kontrolerzy lotów, którzy udzielili załodze Falcona 50 pozwolenie na start, choć odśnieżarka powinna była być widoczna na radarze”.

Niektórzy francuscy politycy i dziennikarze zaś są przekonani, że śmierć Christophe’a de Margerie nie była przypadkowa. Tylko celowym działaniem Kremla.

Zdaniem paryskiego radnego i adwokata Mahora Chiche prezes Total mógł zostać zamordowany „w zemście za sankcje UE” nałożone na Rosję.

Dlaczego nikt nie bada tego tropu?

— pyta Chiche na Twitterze. Zdaniem dziennikarki Alexandry Paoli śmierć de Margerie jest „kuriozalna”.

Zginął zderzając się z odśnieżarką. Poważnie? Mamy w to uwierzyć?

— pisze Paoli na Twitterze. Wraz z prezesem Total zginęło trzech członków załogi samolotu.

Ryb, Lefigaro.fr, le Monde, l’Express

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych