Stronę internetową „Commissioner Hearings” założyli profesjonalni dziennikarze, specjaliści i blogerzy zajmujący się Unią Europejską i marketingiem politycznym.
Filarami projektu są Laura Shields, medialny doradca pracujący w Brukseli, byłya dziennikarska CNN, CNBC i BBC oraz Jon Worth, specjalista od komunikacji pracujący na co dzień w Berlinie.
Jak podkreślają podstawą ich oceny są umiejętności komunikacyjne kandydatów na komisarzy europejskich, tak w PE jak w odniesieniu do wyborców. Nie zajmują się tu merytoryczną stroną zagadnień bo tu trzeba by armii specjalistów. Innymi słowy - skupiają się przede wszystkim na tym jak kto wypadł, czy mówił zrozumiale, przekonująco, wiarygodnie.
Jak to wygląda po minionym tygodniu? Z punktu widzenia polskiej kandydatki nie najlepiej… Szczerze mówiąc - tragicznie:
Tak, Elżbieta Bieńkowska jest w tym zestawieniu OSTATNIA. Co zdecydowało?
Eksperci dramatycznie nisko ocenili jej talent polityczny, wiarygodność, serdeczność, zdolność skutecznej komunikacji z ludźmi spoza Brukseli. Nieco lepiej wypadła w kategorii „energetyczności”, a najlepiej gdy chodzi o prawdopodobieństwo akceptacji przez Parlament Europejski. Ocena finalna to 5 - w skali 1 do 10. Najsłabiej ze wszystkich.
W {uzasadnieniu czytamy m.in.](http://hearings.digital-diplomacy.eu/2-10-2014-1330-elzbieta-bienkowska-internal-market-industry/):
Miejsca pracy i wzrost!
Nie może być trwałego wzrostu bez solidnej bazy przemysłowej!
Przemysł jest sercem realnej ekonomii!
Towary i usługi są wzajemnie zależne!
Musimy zwiększać konkurencyjność branż!
Moja uwaga będzie szeroka i będzie obejmowało wszystkie sektory!
Zdrowie i bezpieczeństwo są najważniejsze! Zaraz, czy to jednak nie była praca i wzrost?
Pozwólcie Europie wrócić do pracy!
To właśnie styl wystąpienia Bieńkowskiej. Była jak Pizza Quatro Stagioni oferowana słuchającym: każdemu członkowi Parlamentu Europejskiego dawała smaczny kawałek, ale całość nie miała żadnej spójności. Przywoływała także nazwiska połowy komisarzy by sprawić wrażenie gry kolegialnej.
Bieńkowska najczęściej czytała z kartki, próbując ogarnąć (w ten sposób) całość. W jej wystąpieniu było wiele sloganów i efektownych sformułowań ale bardzo mało konkretnych politycznych deklaracji. Wszystko deklarowała jako priorytet, co oznacza, że bardzo ciężko stwierdzić co naprawdę nim jest. Na pytania z grupy S&D (Socjaliści i Demokraci) próbującej wyciągnąć więcej informacji na temat równowagi pomiędzy wolnym rynkiem a inwestycjami także próbowała odpowiadać równoczesnym przedstawianiem obu tych stanowisk.
Było także coś dziwnego w jej wstępnym przemówieniu (po angielsku) i w jej odpowiedziach (po polsku). W obu przypadkach mówiła bardzo sztywno i formalnie, a jej mowa ciała pokazywała protekcjonalną (patronising) postawę. Czasem tylko, podczas odpowiedzi na niektóre pytania, nieco się ożywiała, zaczynała ruszać trochę rękami i łapać kontakt wzrokowy z członkami Parlamentu.
Jak widać - dodajmy od siebie - to co w Polsce przechodziło i Tuskowi i Bieńkowskiej (dzięki mediom) bez kłopotu czyli rzucanie pustych, efektownych haseł, unikanie jasnych deklaracji, obiecywanie wszystkim wszystkiego, w Brukseli razi i żenuje.
Tanie sztuczki są wszak dla biedaków, bogaci wymagają jakości.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/216689-ranking-zachodnich-dziennikarzy-elzbieta-bienkowska-na-ostatnim-miejscu-wsrod-kandydatow-na-komisarzy-byla-jak-pizza