Ekshumacja Bismarcka. Lekceważenie Alternatywy dla Niemiec może mieć zgubne skutki

Dobre i złe wieści z przygranicznej Saksonii: po dziesięciu latach zniknie z parlamentu tego kraju związkowego brunatna bryja.

Wprawdzie na neonazistów z NPD (Narodowodemokratycznej Partii Niemiec) głosowało w niedzielnych wyborach ponad 81 tys. Ossis (wschodnich Niemców), jednak do ponownego przekroczenia 5 proc. progu drezdeńskiego Landtagu zabrakło im dokładnie 809 głosów. Zła wiadomość, przynajmniej z punktu widzenia wielkich, niemieckich partii - to zdobycie parlamentu przez ich nową konkurentkę o nazwie: Alternatywa dla Niemiec (AfD).

Szturm na salony polityczne w Saksonii tego istniejącego ledwie półtora roku ugrupowania, które w międzyczasie zdążyło wprowadzić siedmiu swych reprezentantów do Parlamentu Europejskiego, zakończył się zaiste efektownie: AfD poparło bez mała 10 proc. wyborców. Obok NPD, do parlamentu tego landu nie dostali się również liberałowie z FDP.

Jakąż to alternatywę proponują politycy z AfD niemieckim wyborcom, że wielu chciałoby nawet powierzyć im ster władzy? W graniczącej z Czechami, gminie Dürrhennersdorf wskazało na nią aż 33,6 proc. mieszkańców, przy czym dwucyfrowy wynik zdołała uzyskać nie tylko w tym miasteczku. Tajemnica sukcesu AfD polega przede wszystkim na programowej różnorodności, dzięki której wyłuskuje zwolenników wszystkich innych partii.

Co paradoksalne, sztandarowym hasłem „Alternatywy” jest likwidacja eurowaluty. Paradoks polega na tym, że dla bazujących na eksporcie Niemiec powrót do „Deutsche Mark” byłby niemalże równoznaczny z ekonomicznym seppuku. W oczach wielkich konkurentów AfD jest kolejną po Piratach efemerydą, która ze sceny politycznej zniknie równie szybko, jak się pojawiła. Tego jednak nie byłbym taki pewny.

„Prawicowi populiści” z AfD, jak charakteryzują ich zgodnym chórem chadecy z CDU/CSU, socjaldemokraci z SPD, Zieloni i postkomuniści z partii Lewicy, dobrze wyczuwają społeczne nastroje. Ich pełną sprzeczności ofertę można sprowadzić do zdania: dla każdego coś miłego. Na terenie dawnej NRD, gdzie dotychczas zyskali największy posłuch, jedno z ich banerowych haseł brzmiało: „Bezpieczne granice zamiast bezgranicznej przestępczości”, pisz-wymaluj slogan neonazistów, którzy bardziej otwarcie agitowali przeciw „polskiemu potopowi” i „polskim wronom”, rozdziobującym miejsca pracy i fundusz socjalny w tzw. nowych landach… Saksońska liderka, niespełna czterdziestoletnia chemik z wykształcenia Frauke Petry akcentowała też sprzeciw swej partii wobec krzewienia ideologii gender. W tej akurat kwestii można jej tylko przyklasnąć, jednak stosunek AfD do płciowego zróżnicowania posuwa się jeszcze dalej: według członka jej zarządu, obecnie europosła Bernda Lucke, „problemem” jest także praca zawodowa kobiet. Najlepiej, aby panie zostały w domach, skupiły się na rodzeniu i wychowywaniu dzieci.

Z drugiej strony, młodzieżówka AfD Junge Alternative opowiada się głośno za seksualną „różnorodnością” i wolnością w całej krasie. Ich hasło: „P(r)o Vielfalt”, przy czym „P(r)o” znaczy „za”, a bez literki „r” - „tyłek”. Młodzi działacze mają w nosie political correctness, „decyzje dotyczące kobiet należą do kobiet”, agitują; jeśli te chcą i „jeśli ma to im przynieść korzyści, mogą świecić gołymi pupami”, to wyłącznie ich sprawa. Junge Alternative propaguje „nową formę emancypacji” – odrzuca limity kobiet w strukturach władzy i w życiu zawodowym, ale bynajmniej nie widzi ich wyłącznie przy dzieciach i garnkach.

Jako przeciwwaga dla chrześcijańsko-narodowych nurtów w RFN, ukształtowała się wokół Beatrix von Storch, księżnej Oldenburga (prawniczki, byłej demokratki z FDP, obecnie w AfD, którą reprezentuje w europarlamencie) platforma liberalno-konserwatywna „Kolibri”. W „Alternatywie” istnieje też Grupa Robocza Chrześcijan, która żąda delegalizacji przerywania ciąży, jest przeciw eutanazji na życzenie i zawieraniu jednopłciowych małżeństw. Równolegle, w tej samej partii funkcjonuje Koło Homoseksualistów AfD, walczących o całkowite zrównanie ich praw ze związkami hetero, z umożliwieniem adopcji dzieci włącznie…

Co prawda „Alternatywa“ nie szermuje hasłami w rodzaju „Niemcy dla Niemców“, jednak i w tej kwestii puszcza oko do zwolenników skrajnieprawicowego marginesu w RFN. Politykę rządu nazywa ironicznie „integracyjnym folklorem”. Imigranci - tak, lecz wybrani i pod określonymi warunkami, i w żadnym wypadku z podwójnym obywatelstwem, które – zdaniem AfD – należy zlikwidować. Dodatki rodzinne dla gastarbeiterów – tak, lecz wyłącznie wtedy, gdy ich dzieci mieszkają w RFN. Poza tym, należy zmienić nauczanie dzieci i młodzieży w szkołach, tak aby „bardziej ształtować pozytywne poczucie tożsamości narodowej”. A konkretnie, należy położyć nacisk na niemieckie „wojny wyzwoleńcze z dziewiętnastego wieku”. Młodzież szkolna powinna, wzorem USA, śpiewać przy różnorakich okazjach hymn niemiecki, należałoby też ustalić dla publicznych rozgłośni „obowiązkowy limit nadawania niemieckojęzycznych tytułów”. Co dotyczy wolności wyznania, AfD „opowiada się za swoboda praktyk religijnych”, jednakże „o budowie meczetów z minaretami powinny decydować plebiscyty ludności”.

Dla dopełnienia całości, AfD, domaga się natychmiastowego zastopowania niemieckiego programu tzw. energii odnawialnej: „Pogoda zmienia się bez wpływu człowieka”, napisano w programie partii, a „propagowane przez Światową Radę Klimatyczną globalne ocieplenie”, to wpajana społeczeństwu, nieuzasadniona naukowo „ekoreligia”.

Czy z taką różnorodnością programową AfD zdoła za trzy lata zawojować Bundestag, czy też podzieli los Piratów? Ci ostatni zdobyli abordażem Dom Poselski w Berlinie, a następnie parlamenty w Kraju Saary, Szlezwiku-Holsztynie i Nadrenii Północnej-Westfalii, jednak w ubiegłorocznych wyborach do parlamentu ogólnoniemieckiego ponieśli dotkliwą klęskę - głosowało na nich tylko 2,2 proc. niemieckich wyborców. Piraci sami siebie nazywali partią młodego pokolenia. Średnia wieku 10 tys. członków AfD wynosi 51 lat. Na co liczą? Na „przebudzenie” nieco starszych rodaków?

Sama nazwa: Alternatywa dla Niemiec brzmi atrakcyjnie, przyciąga uwagę i dla wielu ma pozytywny wydźwięk, czego dowodzi jej sukces w Saksonii. Na razie premier tego landu, mówiący dzięki rodzinnym koneksjom po polsku, serbołużyczanin Stanisław Tillich z CDU wyklucza koalicję rządową z AfD. Nie wyobraża sobie jej też większość członków zarządu chadeków, z kanclerz Angelą Merkel włącznie. Wśród unitów pojawiają się jednak pierwsze głosy sprzeciwu wobec stemplowania „Alternatywy” pieczątką skrajnej prawicy i wzywające do pozostawienia dla niej otwartej furtki.

Posłanka Bundestagu, członkini zarządu CDU, mająca wkrótce ustąpić z kierowania Związkiem Wypędzonych Erika Steinbach, głośno przekonuje partyjnych kolegów, że w AfD są

rozsądni przedstawiciele, jak np. Alexander Gauland.

Kim jest ta postać? Jest prawnikiem, publicystą, który przed laty należał do CDU i z jej ramienia kierował heską kancelarią, współzałożycielem i wiceszefem AfD, oraz jej liderem w wyborach do Landtagu w Brandenburgii, które odbędą się już 14 września br. Poglądy tego „rozsądnego przedstawiciela” obrazuje partyjny dokument, w którym nakreślił pryncypia polityki zagranicznej swej nowej partii: wzorcem dla Gaulanda stał się sam „żelazny kanclerz” Rzeszy Otto von Bismarck.

W skrócie chodzi o to, że Niemcy muszą na nowo rozbudzić swą świadomość narodową, pozbyć się w polityce zagranicznej kompleksu Hitlera i przestać wstydzić się bronić swych interesów. Co do bieżącej sytuacji w Europie, powinny mieć „większe zrozumienie” dla Rosji i jej interesów w państwach posowieckich. Rosja nigdy nie przezwyciężyła utraty jej „zalążka - świętego Kijowa”, co „jest porównywalne z oddzieleniem Akwizgranu czy Kolonii od Niemiec”, usprawiedliwia Gauland i zaleca: w stosunkach z Rosją

„nadzwyczajną ostrożność, z uwzględnieniem rosyjskiej wrażliwości…

Brandenburski lider AfD wezwał rodaków do odświeżenia sobie pamięci:

My, Niemcy, niekiedy zapominamy, że Rosja ma swoje pozytywne kamienie milowe w historii Niemiec, chroniła Prusy przed upadkiem (…), oraz bismarckowskie jednoczenie Rzeszy i niemieckie zjednoczenie w latach 1990/91.

To Zachód - zdaniem Gaulanda - łamał przyrzeczenia, jak np. obietnicę, że NATO „nie rozszerzy się poza Odrę”, „a mimo to Polska została przyjęta”. Niemcy powinni wrócić do… Traktatu Reasekuracyjnego z 1887r., paktu z Rosją paktu o neutralności w razie ich konfliktów zbrojnych z krajami trzecimi… Gauland ma też swoje prerogatywy w innych kwestiach: Turcja nie powinna być nigdy członkiem UE, a mając na uwadze „konflikt syryjski”, stosunki Niemiec z Izraelem są „sprawą otwartą” i kanclerz Merkel powinna przemyśleć jej gwarancje bezpieczeństwa deklarowane państwu żydowskiemu…

Choć oficjalnie AfD odcięła się zarówno od lewicowej ekstremy, jak i od ugrupowań skrajnej prawicy i neonazistów, niemieckie media już doszukały się „narodowców”, którzy znaleźli sobie przytulisko w tej nowej partii.

Na polskich polityków, zwłaszcza tzw. eurosceptyków, którzy w Alternatywie dla Niemiec postrzegali przyszłego sojusznika, jej postulaty i sukces w Saksonii powinny podziałać jak kubeł zimnej wody. Jeśli oprzeć się na sondażach sprzed paru dni, AfD wejdzie wkrótce również do parlamentu graniczącej z Polską Brandenburgii. Rosnąca popularność tej partii może mieć zgubne skutki. Jak przestrzega nie tylko chadeków z CDU/CSU analityk z Instytutu Badań nad Demokracją w Getyndze David Bebnowski, jej lekceważenie „na krótką metę może być skuteczne, lecz długoterminowo może ją wręcz wzmocnić”.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.