Pierwszy raz w historii premier dużego państwa porzuca rząd dla posady w Brukseli

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Skoro funkcja przewodniczącego Rady jest tak ważna, to dlaczego nie aspirowali do niej Cameron, Merkel czy Hollande?

Trzeci raz w historii UE, na wysoki unijny urząd odchodzi urzędujący premier. Pierwszy był premier Luksemburga Jacques Santer, który w 1995 roku został przewodniczącym Komisji Europejskiej. Skończył źle, dymisja całej komisji w atmosferze skandalu korupcyjnego.

Drugim był premier Belgii Herman van Rompuy, wybrany w 2009 roku na przewodniczącego Rady. A trzecim jest Donald Tusk. Pamiętać wszak należy, że Luksemburg jest mały, Belgia średnia, a Polska duża. Donald Tusk jest zatem pierwszym urzędującym premierem dużego państwa unijnego, który porzuca kierowany przez siebie rząd dla objęcia posady w Brukseli.

Owszem, pełnili wysokie unijne urzędy unijne byli premierzy, na przykład Prodi, czy ostatnio Barroso, ale nie porzucali oni premierostwa dla unijnych posad, gdyż premierowskie fotele opuścili wcześniej.

Tak się zastanawiam, czy jest możliwe, choćby tylko teoretyczne rozważanie, żeby do przewodnictwa Komisji czy Rady aspirowała kanclerz Merkel, premier Cameron, czy prezydent Hollande? Myślę, że oni propozycje objęcia takiej funkcji uznaliby za obrazę majestatu.

Za mała funkcja, za małe buty, żeby poważny europejski przywódca w nie wchodził. A nas te małe buty cieszą…

Komentarze

Liczba komentarzy: 34