Trudno oprzeć się wrażeniu, że w Sojuszu Północnoatlantyckim są równi i równiejsi

fot. nato.int
fot. nato.int

NATO nie chce drażnić Rosji więc rezygnuje z utworzenia stałych baz w Polsce. Politykę obronna Sojuszu zależy najwyraźniej od Kremla, a troska o stany emocjonalne przywódców Rosji jest nadal priorytetem Zachodu.

To kubeł zimnej wody wylanej na polskich polityków. Od czasu konfliktu na Ukrainie podkreślali, że chcemy wzmocnienia obecności NATO w naszym kraju.

Gdyby znalazły się u nas dwie ciężkie brygady krajów członkowskich NATO, byłbym usatysfakcjonowany i szczęśliwy

— deklarował niedawno Radek Sikorski.

Jednak NATO uważa, że nie może wzmocnić swej wschodniej flanki, bo ma związane ręce porozumieniem z Rosją z 1997. Mówi ono, że Sojusz nie będzie lokować ani broni jądrowej, ani znaczących sił konwencjonalnych na terenie nowych państw członkowskich NATO.

Trudno uznać, że jest to rzeczywisty powód niechęci NATO do utworzenia nowych baz. Porozumienie mówi bowiem, że ta zasada ma obowiązywać w „ obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa ”.

Nie ulega wątpliwości, że „środowisko bezpieczeństwa ” jest już zupełnie inne, a Rosja dawno podeptała to porozumienie i wytarła w nie żołnierskie buty.

Jeśli Sojusz uparł się, by tego nie zauważyć, to dlatego, że milcząco zakłada, iż dogmat „nie drażnienia Rosji ” jest niezmiennie najważniejszą wytyczną polityki.

Nie liczą się względy pragmatyczne – stałe bazy NATO są we Włoszech i Hiszpanii, gdzie trudno doszukiwać się zagrożenie z zewnątrz. Nie będzie ich jednak w Polsce, gdzie istnieje zagrożenie całkiem realne , bo nie spodobałoby się to Putinowi.

Pozostaje sprawę otwartą, czy polscy politycy mieli szansę wpłynąć na zmianę stanowiska Zachodu. Raczej nie. W każdym razie nie wpłynęli.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w Sojuszu są równi i równiejsi, a Polskę i inne postkomunistyczne kraje traktuje się, jakby wślizgnęły się do niego kuchennymi drzwiami. Powinniśmy więc udowadniać swą lojalność wobec sojuszników, wysyłając żołnierzy na misje. A w razie potrzeby udostępnić ośrodek wywiadu na tajne więzienia CIA, za co wynagrodzi się nas kilkoma kartonami wypchanymi dolarami.

Najwyraźniej przez piętnaście lat od naszego wejścia do NATO nic się nie zmieniło i nadal mamy raczej obowiązki niż prawa.

Możemy się jedynie pocieszać, że mimo wszystko obowiązuje słynny artykuł piąty Traktatu Waszyngtońskiego, który mówi, iż atak na jedno państwo Sojuszu będzie traktowany jako atak na cały Sojusz.

Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Ile czasu upłynęłoby od wkroczenia zielonych ludzików do Polski i riposty Sojuszu? Analitycy, zakładają, że nawet dwa tygodnie i trudno nie uznać to za przerażający scenariusz.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.