Śmieszne sankcje. "Niemcy nie chcą docisnąć Putina, bo Moskwa jest im przydatna do dominacji w Europie i do przeciwstawiania się USA"

fot. bundeskanzlerin.de
fot. bundeskanzlerin.de

Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy

-– to znane powiedzenie przypisywane Leninowi, jak ulał pasuje do obecnego zachowania Zachodu wobec Putina. Kolejne zapowiedzi sankcji, jeśli przyjrzeć się im bliżej, nie tylko nie zaprzeczają, ale wręcz potwierdzają tę smutną prawdę.

Strategia rosyjska - jak przypomniał niedawno znany specjalista od spraw wschodnich, a zwłaszcza krajów postsowieckich, dr Jerzy Targalski - jest prosta: zwasalizować Europę

poprzez uczynienie z Niemiec narzędzia swojej polityki najpierw wobec Ukrainy, a następnie Europy kontynentalnej i oderwanie jej od sojuszu z USA (cytat z tygodnika „Gazeta Polska”).

Szykowane przez USA i UE  tzw. sankcje wobec Rosji nie są w stanie przeciwstawić się tej taktyce Putina. Dominuje bowiem zasada „tak, ale”. Oto wprowadza się embargo na broń, ale – nie obowiązuje ono wobec kontraktów zawartych wcześniej, np. sprzedaży przez Francję okrętów „Mistral”. Ogranicza się eksport zaawansowanych technologii do eksploatacji ropy naftowej, ale - już nie do gazu. Zakazuje się eksportu najnowocześniejszych komputerów, ale - nie  w wypadku wcześniej zawartych kontraktów. Itd.itp. Nadto, sankcje będą na bieżąco weryfikowane, jeśli tylko Rosja wykaże „dobrą wolę”.

Mimo buńczucznych zapowiedzi, Zachód wprowadzając „miękkie zakazy” i nawet nie określając sztywnych warunków ich zniesienia, ustawia się w pozycji chłopca, oczekującego przebaczenia od Moskwy za chwilowe kłopoty, jakie sprawia Putinowi. Mruga do Kremla okiem i zachęca do pozoranctwa, czyli ”wpływania na separatystów”. Na co mają wpływać? Na miłe zachowanie się? To najpierw Putin wkroczył ze swoją armią wojskowych i tajnych służb na Ukrainę, zajął Krym, a teraz – ma na tę armię „wpłynąć”(sic!)? I to jest ultimatum Zachodu?!

Oczywiście, postawa Niemiec w tym wszystkim nie zaskakuje. Ulubienica naszego rządu, premiera Tuska i ministra Sikorskiego, czyli kanclerz Angela Merkel cały czas kombinuje, jakby podać pomocną dłoń Putinowi. Zamiast wykorzystać sytuację, że Rosja przegrywa na Ukrainie i docisnąć militarnie Moskwę do ściany, kopnąć tak, żeby przez najbliższe 50 lat nie odważyła się pisnąć. To rzadka sytuacja i jeśli się ją dziś przegapi, może się to srogo zemścić na Europie i świecie.

Ale Niemcy nie chcą docisnąć Putina, bo Moskwa jest im przydatna do dominacji w Europie i do przeciwstawiania się USA.

Trudniej zrozumieć, dlaczego nie chcą tego Amerykanie. Nie rozumieją? To oczywiście prawdopodobne, bo tak, jak Obama żąda od Izraela pokoju w Gazie, tak samo może sobie wyobrażać, że Ukraina powinna zaspokoić apetyty Moskwy? No, w pewnym wymiarze. Przecież Obama już bąknął, że dobrze byłoby zawiesić działania wojenne na wschodzie Ukrainy i usiąść do stołu rokowań: Rosja, Ukraina, UE, USA. Czyli Krym jest rosyjski, wschodnia Ukraina bezpaństwowa, a co zachowa Kijów? Majdan? I to gdy nadspodziewanie szybko i sprawnie armia ukraińska zwycięża oddziały rosyjskich dywersantów i agentów, a za chwilę jest w stanie ich całkowicie zdławić. Chyba, że uratuje ich cwana Merkel i nierozgarnięty Obama.

W każdym razie, inercja militarna NATO w tych miesiącach wróży jak najgorzej Polsce. Jeśli jesienią nie powstaną u nas duże bazy wojsk amerykańskich, to z naszego punku widzenia batalię ukraińską wygra Putin. I to on nas powiesi na sznurku, który sprzeda mu – na kredyt zresztą – Zachód.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.