Zamiast walczyć o postęp, Żydzi blokują Gazę… Lewicowe aberracje nt. Izraela

PAP/ EPA
PAP/ EPA

Bardzo ciekawą logikę zaprezentował Mariusz Zawadzki, publikując w „Wyborczej” tekst o obecnym konflikcie wokół Gazy, pod w swej intencji ironicznym tytułem „Izrael tylko się broni”.

http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105405,16318450,Izrael_tylko_sie_broni.html

Zawadzki zestawia straty obu stron (rzecz jasna, palestyńskie są wielokrotnie wyższe niż izraelskie). I sugeruje, że samo w sobie świadczy to na niekorzyść państwa żydowskiego. Bo – wydaje się myśleć Zawadzki – podważa to izraelską narrację, w myśl której Jerozolima atakuje Gazę, broniąc się (i dokonując odwetu) za salwy hamasowskich rakiet, kierowane stamtąd na południową część państwa żydowskiego.

To rozumowanie wydaje się być nieco infantylne. Izrael z pewnością potrafi zachowywać się brutalnie (choć w oczywisty sposób najczęściej najmniej brutalnie wśród wszystkich aktorów bliskowschodniej jatki, za to znacznie częściej niż oni folgując odruchom humanitaryzmu w zachodnim stylu – bo przecież to wciąż jeszcze jest społeczeństwo w dużej mierze kulturowo zachodnie). Ale żeby naprawdę nie dostrzegać, że bombardowania i rajdy na Gazę są naprawdę następstwem ostrzału rakietowego – trzeba już nawet nie tyle odwracać wzrok, ile być ślepym.

Oczywiście – sytuacja wokół Gazy jest częścią większej całości – konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Tu Zawadzki ma rację. Ma też rację, gdy zwraca uwagę na to, że polityka Jerozolimy, akceptująca lub wręcz wspierająca rozbudowę żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu budzi podejrzenia o chęć realizacji kroków dokonanych – okrojenia przyszłego państwa palestyńskiego do czegoś w rodzaju sieci kontrolowanych przez Izrael enklaw. Choć równie dobrze może też być tworzenie sobie mocniejszej podstawy negocjacyjnej – trzeba przecież mieć z czego rezygnować…

Niezależnie jednak od tego kolejne fale rakietowych ataków Hamasu są faktem, i faktem jest też, że to na nie odpowiada wojsko izraelskie. A licytowanie się na liczbę ofiar i tryumfalne potrząsanie większą (po stronie Palestyńczyków) ich liczbą nie ma sensu. Bo, po pierwsze, jest oczywiste że Izrael ma lepszą broń, i ma więcej tej broni. We wszystkich wojnach bliskowschodnich ginęło więcej Arabów niż Żydów - a przecież były to wojny nieodmiennie rozpoczynane lub prowokowane przez państwa arabskie…. Zaś po drugie – mamy do czynienia z przepaścią kulturową. Kierownictwu Hamasu w ogóle nie zależy przecież na ochronie własnej ludności. Poświęca ją z radością; życie jednostki ludzkiej się nie liczy; ważny jest cel, a śmierć cywili do tego celu w optyce Hamasu przybliża. Im więcej, tym lepiej. Zawadzki nie chce jednak tego dostrzec. I chyba rozumiem, dlaczego. Odpowiedź można znaleźć w arcyciekawym wywiadzie, udzielonym Tadeuszowi Markiewiczowi przez Piotra Pazińskiego.

http://www.fzp.net.pl/spoleczenstwo/pazinski-kiedy-izraelczycy-przestali-byc-ucisnieni

Paziński to żaden tam prawicowiec. Niegdyś dziennikarz „GW”, a potem – żydowskiego miesięcznika „Midrasz”. Otóż mówi Paziński, że zachodnia (i polska, bo przecież kulturowo coraz bardziej integrujemy się z reszta Zachodu) lewica ma do Żydów wewnętrzny, zapiekły żal. Bo dla lewicowców Izrael „jest tworem, który w ogóle nie powinien powstać”, gdyż po Holokauście „Żydzi nie powinni nigdzie wyjeżdżać. Powinni trwać w Europie i być czymś w rodzaju rozsadnika multikulturalizmu, swoistą forpocztą postępu i emancypacji, a więc tym, czym byli w XIX wieku, kiedy wielu Żydów, zasymilowanych i nie, dołączało do rozmaitych ruchów emancypacyjnych, które postrzegamy jako lewicowe. (…) Syjonizm jest zły, ponieważ namawia Żydów do wyjazdu „gdzieś tam” i tworzenia państwa narodowego; a po drugie – bo tym samym wyjaławia on wielonarodową Europę. Wedle tej retoryki Żydzi… poniekąd zmarnowali historyczną szansę w momencie, w którym powstał Izrael, a syjoniści zajęli się budową narodowego państwa, zamiast umacniać wielonarodową i postępową Europę”.

Paziński przypomina, iż „wypowiedzi Noama Chomsky’ego czy Zygmunta Baumana często sugerują, że po Zagładzie Żyd powinien być ambasadorem ludzkości. A tymczasem on, zamiast zostać ambasadorem, egoistycznie wywalczył sobie kawałek ziemi, wybrał partykularyzm i odwrócił się od świata. Świat jest taki ważny i ciekawy, a Izrael i żydowskość takie ciasne…!”

I to jest najgłębsza, często wręcz zakodowana w podświadomości przyczyna lewicowej niechęci do Izraela. „Gdyby nie ten syjonistyczny twór – myśli sobie progresista – „gdyby Żydzi zostali w Europie, to ich większość zapewne stanęłaby po naszej stronie. A wtedy to już na pewno zdążylibyśmy zbudować Nowy, Wspaniały Świat…”.

Naiwne, wręcz mało mądre? Owszem. Ale kto powiedział, że światowa lewica zawsze ma być mądra? Z intelektualnymi skutkami opuszczenia świata lewicy przez gros Żydów coś zresztą jest na rzeczy. Wystarczy porównać Marxa, Kautskego czy Bernsteina z Hollandem, Schulzem czy Schroederem… A zmieniając trochę temat, tak na deser – inny smaczny fragment wywiadu Pazińskiego:

Moim zdaniem ostatnią osobą, która (wśród polskich polityków – PS) miała jakąkolwiek opinię na temat Izraela, był Lech Kaczyński. (…) Kaczyński uważał, że tak jak Polska ma zobowiązania wobec narodów składających się kiedyś na Wielką Rzeczpospolitą: Litwinów, Ukraińców czy Białorusinów, tak samo ma zobowiązania wobec Izraela, ponieważ Izrael jest depozytariuszem diaspory żydowskiej, która stanowiła kiedyś część Rzeczypospolitej. Z tego względu Izrael powinno się wspierać i mieć z nim szczególne kontakty. To nie była głupia myśl polityczna. Byłem z prezydentem Kaczyńskim dwukrotnie w Izraelu i ta polityka tam naprawdę się sprawdzała…

Jeśli ktoś przerzucał mosty, to właśnie on. Pamiętam rozmowę na kampusie Uniwersytetu Telawiwskiego. Dwóch profesorów rodem z Polski. Autentycznie płakali ze wzruszenia po wykładzie prezydenta. To trzeba Kaczyńskiemu oddać….

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych