Sondaż: Większość Niemców uważa, że Berlin jest zbyt zależny od Waszyngtonu. I pokłada nadzieję w partnerstwie z Rosją. Prezydent Gauck do Amerykanów: „Starczy panowie”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.bnd.de
Fot.bnd.de

Bye Bye Big Brother. Niemcy nie mogą dojść do siebie po ujawnieniu amerykańskiego „kreta” w Federalnej Służbie Wywiadowczej (BND). Według sondażu przeprowadzonego przez niemiecki instytut badania opinii publicznej TNS Forschung na zlecenie tygodnika „Der Spiegel” ponad połowa obywateli chce, by kraj nabrał większego dystansu do USA.

Aż 57 proc. opowiedziało się za „większą niezależnością od Waszyngtonu”. Jednocześnie 40 proc. życzy sobie „bliższych relacji z Rosją”. A 69 proc. podało, że ich zaufanie do Stanów Zjednoczonych jako sojusznika w ostatnim czasie „zdecydowanie zmalało”.

Według „Spiegla” to pokłosie afery szpiegowskiej w BND. W połowie tygodnia policja zatrzymała 31-letniego pracownika BND, który miał szpiegować  dla USA. Celem „podwójnego agenta” była komisja parlamentarna ds. afery podsłuchowej NSA prowadząca dochodzenie w sprawie działań amerykańskiego wywiadu i innych służb specjalnych w Niemczech.

Jak twierdzi brukowiec „Bild am Sonntag” zatrzymany pracownik BND był na usługach CIA, czyli Centralnej Agencji Wywiadowczej, zajmującej się głównie pozyskiwaniem i analizą informacji o rządach obcych państw, instytucjach i ważnych osobistościach. Jeszcze 1 lipca dostarczył Amerykanom tajne dokumenty dotyczące pracy komisji Bundestagu ds. afery NSA.

Rząd w Berlinie, twierdzi „Bild am Sonntag”, zażądał od USA wymiany w ambasadzie amerykańskiej w Berlinie agentów tworzących tzw. Joint Intelligence Staff, czyli połączony sztab tajnych służb, których przedstawiciele pracują w różnym charakterze w ambasadzie. Nie wyklucza się też wymiany ambasadora.

Niemiecki wywiad zagraniczny zachowuje wstrzemięźliwość i unika wyjaśnień nt. możliwych następstw tej afery dla jego dalszej współpracy z tajnymi służbami USA. Centrala BND ograniczyła się do stwierdzenia, że w tej sprawie „nie zapadną żadne, szybkie decyzje”.

Jasne i ostre stanowisko zajął w tej sprawie za to prezydent RFN Joachim Gauck. W tradycyjnym, letnim wywiadzie dla drugiego programu niemieckiej telewizji publicznej ZDF Gauck powiedział, że ta afera „stanowi ryzyko dla stosunków niemiecko-amerykańskich”, a jeśli potwierdzą się podejrzenia, że pracownik BND pracował dla strony amerykańskiej, to wtedy Niemcom nie pozostaje nic innego jak powiedzieć „dość tego, tak dalej być nie może”.

Tymczasem wyszło na jaw, że motywacją podwójnego agenta nie była ideologia, tylko sowita zapłata. Swoje usługi proponował bowiem także Rosjanom. Kontrwywiad prawdopodobnie w ogóle by go nie zauważył, gdyby nie wysłał e-maila do ambasady Rosji w Berlinie.

Ryb, Spiegel.de, DW, DPA

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych