Amerykańskie pismo poucza Sikorskiego ws. sojuszu polsko-amerykańskiego. "To Warszawa powinna udowodnić, że jest warta wsparcia ze strony Waszyngtonu"

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

To, że nasz rząd - oraz sam minister spraw zagranicznych - zdecydowali się przemilczeć słowa, które słyszymy na nagraniu Sikorski-Rostowski, nie znaczy że przemilczą je też zagraniczne media.

Konserwatywne amerykańskie pismo „National Interest” zwraca uwagę na słowa Sikorskiego, w których szef MSZ mówi o

bezwartościowym sojuszu ze Stanami.

Jak pisze Doug Bandow, to właśnie Waszyngton powinien przestać stawać na głowie, aby zapewniać Polaków, że Amerykanie zrobią cokolwiek będzie konieczne, aby obronić Polskę.

Zamiast tego to Warszawa powinna udowodnić, że jest warta wsparcia ze strony Waszyngtonu

— czytamy.

Jak zwraca uwagę autor tekstu, to nie Polacy - jak twierdzi Sikorski - a Amerykanie, są w tej relacji „frajerami”. Bandow wylicza:

Stany Zjednoczone wydają ponad 4 proc. swojego PKB na obronność, a 3/4 z tej sumy idzie na wsparcie członków NATO. (…) Po podliczeniu wydatków USA i polskich, wynika, że bezpośrednie wsparcie NATO przez USA jest prawie dziesięć razy większe niż przez polskie. (…) Sojusz rozszerzył się na obszary tuż pod granicą rosyjską, przygarniając do siebie narody mające minimalne możliwości obronne i poważne napięcia z Moskwą. Waszyngton rozdawał gwarancje bezpieczeństwa jak hotele czekoladki na poduszkach - każdy jakąś dostał, włącznie z Polską

— pisze.

Wypomina także, że w czasie kryzysu ukraińskiego to Polska najgłośniej krzyczała o art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego gwarantującym bezpieczeństwo sojusznikom.

Zanim mówił, że sojusz z USA jest bezwartościowy, Sikorski stwierdzał: „Mamy nadzieję, że Ameryka ma sposoby zagwarantowania nam bezpieczeństwa o jakich nawet nie myśleliśmy. Są bazy w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Portugalii, Grecji czy we Włoszech. Dlaczego nie tu?”

National Interest” przywołuje także słowa premiera Tuska czy ministra Siemoniaka, w których domagali się oni zwiększenia amerykańskiej obecności na wschodzie Europy.

Korzyści, jakie uzyskała Polska poprzez zaangażowanie wojskowe USA są oczywiste. Ale co z tego mają Stany Zjednoczone? Ten związek jest jednostronny. Warszawa nie oferuje USA współmiernej pomocy

czytamy.

Bandow zwraca także uwagę, że choć nie jest pewne, co Ameryka zrobiłaby, gdyby Rosja próbowała przymusić do czegoś Polskę,

większość administracji (amerykańskich) uznałaby to za zagrożenie dla kluczowych zobowiązań, których nie można ignorować.

Dodaje, że ponieważ Polska sąsiaduje z Niemcami, mogłoby to także pobudzić do działania Berlin. A przynajmniej Moskwa zdałaby sobie sprawę, iż grożenie Polsce niesie ze sobą znaczące ryzyko konfrontacji z Ameryką.

Dla Polski jest to dalekie od „nic niewartego”

— podkreśla.

Podsumowując, zwraca uwagę, że ujawnione uwagi Sikorskiego powinny być otrzeźwieniem dla Amerykanów.

Ci, których zęby są najbardziej zaciśnięte na Stanach Zjednoczonych, okazują im w efekcie najmniej szacunku. (…) USA powinny ponownie rozważyć, kogo przed kim chronią, zostawiając „bezwartościowe” relacje dla krajów, które oferują Stanom w zamian coś znaczącego

— stwierdza.

Czy słowa Sikorskiego okażą się znaczące dla polskiej polityki zagranicznej? Takie głosy w Stanach Zjednoczonych mogą być coraz częstsze, co powoli może zacząć osłabiać tę wielką przyjaźń, o której publicznie rząd zapewniał. Poza tym warto zwrócić uwagę, że takie teksty są też pilnie obserwowane za naszą wschodnią granicą i na pewno wskazują na Kremlu kierunek polityki wobec Polski.

mc, „National Interest”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.