Wielka afera na Węgrzech: morderstwo, wojskowe służby specjalne i unikalny skarb z czasów rzymskich

fot. Anonim - Wikipedia; CC BY-SA 3.0
fot. Anonim - Wikipedia; CC BY-SA 3.0

W parlamencie węgierskim mam możliwość oglądania części słynnego skarbu Seuso z czasów imperium rzymskiego. Niecały miesiąc wcześniej, 26 marca, Viktor Orban ogłosił, że połowa skarbu znalazła się właśnie na Węgrzech. Premier dodał, iż do kraju wróciły jego “srebra rodowe”.

W czasach późnoantycznych granica cesarstwa rzymskiego przebiegała na Dunaju. Rzeka na stanowiła limes między cywilizacją Rzymu a barbarzyńcami. Na terenie dzisiejszej Budy, czyli prawobrzeżnej części Budapesztu, Rzymianie założyli osadę Aquincum, zaś na miejscu dzisiejszego Wiednia wznieśli twierdzę Vindobona, w której cesarz Marek Aureliusz lubił bardziej przebywać niż w Wiecznym Mieście. Obecne nazwy miast Villach w Austrii czy Villany na Węgrzech pochodzą od łacińskiego słowa “villa”, ponieważ były to miejsca, gdzie patrycjusze rzymscy chętnie budowali swoje wiejskie rezydencje. Po nich właśnie pozostały na terenie dzisiejszych Węgier zakopane skarby, na które czasami natrafiają archeologowie.

Na jeden z największych takich skarbów natknął się w 1975 roku młody chłopak József Sümeghi, mieszkaniec miejscowości Balatonkarattya nad Balatonem. Zbiór srebrnych naczyń, który odnalazł niedaleko miasteczka Polgardi, liczył ponad 100 kilogramów. Mężczyzna, który trafił jako poborowy do wojska, zgłosił ten fakt swoim przełożonym. Na miejsce pojechała ekipa wojskowych służb specjalnych (węgierski odpowiednik polskiego WSW). Skarb nie został jednak ujawniony i przekazany państwu węgierskiemu. Oficerowie wojskówki zamordowali chłopaka, wieszając go na drzewie i pozorując samobójstwo, zaś skarb sami przejęli, wywieźli swoimi kanałami za granicę i sprzedali nielegalnie na czarnym rynku. Po dziesięciu latach prokuratura uzna zamordowanie Józsefa Sümeghiego za samobójstwo i umorzy sprawę.

W 1980 roku pierwsze części skarbu pojawiły się na rynku w Londynie. Został on nazwany kolekcją Seuso, gdyż na jednym z naczyń znajdowała się inskrypcja dedykowana rzymskiemu bogaczowi o takim właśnie imieniu. Zbiór składał się łącznie z 14 dużych zdobionych naczyń srebrnych oraz kotła miedzianego, których pochodzenie archeologowie datują na przełom IV i V wieku po Chrystusie. Wartość kolekcji oszacowana została na ponad 200 milionów dolarów.

Zbiór miał sfałszowaną licencję eksportową z Libanu, gdyż miał zostać rzekomo odnaleziony w regionach Tyru i Sydonu. Zakupiło go konsorcjum należące do Spencera Comptona, markiza Northampton. Gdy jednak w 1990 roku wystawił on skarby na licytację w domu aukcyjnym Sotheby’s w Nowym Jorku, aukcja została zablokowana m.in. przez rząd Węgier. Udowodniono, że licencja z Libanu została sfałszowana. Trzy lata trwała rozprawa sądowa, której wynikiem było oficjalne potwierdzenie, iż markiz Northampton jest prawowitym właścicielem kolekcji. Mimo to skarb Seuso stał się praktycznie niesprzedawalny, gdyż źródło jego pochodzenia pozostawało niepewne, a coraz głośniej jego zwrotu domagało się państwo węgierskie. Na długie lata srebrne naczynia trafiły więc do bankowego sejfu.

Jak jednak Węgrzy wpadli na trop, że rzymska kolekcja może pochodzić z ich kraju? Otóż węgierscy historycy sztuki zwrócili uwagę na fakt, iż na jednym z naczyń znajduje się nazwa “Pelso”, co w języku łacińskim oznacza Balaton. Bardzo podobne motywy dekoracyjne, jak na kolekcji Seuso, zidentyfikowano też na naczyniach rzymskich odnalezionych w pobliżu Balatonu w 1873 roku. Historycy sztuki uznali, że pochodzą one z jednej kolekcji. To wzbudziło podejrzenia Węgrów, iż skarb Seuso może pochodzić z tego właśnie rejonu.

Po upadku komunizmu węgierskie organy ścigania zdobyły nowe dowody, że József Sümeghi nie popełnił samobójstwa, lecz został zamordowany. Pojawiły się nowe informacje dotyczące okoliczności zbrodni, m.in. na temat odnalezienia skarbu. W 2012 roku prokuratura wznowiła więc śledztwo w sprawie śmierci Sümeghiego. Trwa też dochodzenie, które ma wyjaśnić, czy pieniądze ze sprzedaży kolekcji trafiły do prywatnych kieszeni oficerów komunistycznej wojskówki, czy też służyły do finansowania nielegalnych operacji węgierskiego wywiadu za granicą. Przy okazji ujawnienie afery stało się pretekstem do publicznej dyskusji na temat roli, jaką węgierskie służby wojskowe odgrywały w okresie socjalizmu i jakimi metodami się posługiwały.

Tymczasem gdy na Węgrzech trwało śledztwo, w Londynie wysłannicy premiera Orbana negocjowali z brytyjskim właścicielem kolekcji zakup niesprzedawalnego skarbu. Transakcja została sfinalizowana i od miesiąca połowę zbioru Seuso można oglądać w gmachu parlamentu w Budapeszcie. Urzędnicy węgierskiego MSZ zapewniają, że powrót reszty kolekcji nad Dunaj jest już tylko kwestią czasu.

Grzegorz Górny

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.