Przepraszam, czy tu głosują? Eurowybory są mniej więcej tak istotne jak Konkurs Piosenki Eurowizji. Mimo tego polskie media i politycy nie zajmują się niczym innym

fot. Twitter/@juliegirling
fot. Twitter/@juliegirling

Obserwując kampanię do eurowyborów można odnieść wrażenie, że odbywają się one wyłącznie w Polsce. We Francji, Włoszech, Wielkiej Brytanii czy Niemczech próżno szukać doniesień o programach i kandydatach na pierwszych stronach gazet.

Tylko u nas jest takie medialne podniecenie, toczy się tak zacięta walka na spoty i przemówienia. Ba, premier Donald Tusk nawet zagroził Polakom wojną, jeśli nie zagłosują w eurowyborach na jedyną właściwą partię. Do wyścigu wystawiono najlepszych, zacnych profesorów, sportowców, celebrytów i ekspertów od wszystkiego i niczego, choć jest to równoznaczne z rzucaniem pereł przed wieprze.

Eurowybory są bowiem mniej więcej tak samo istotne jak Konkurs Piosenki Eurowizji. W krajach uczestniczących w tym zacnym wyścigu nieco dłużej od nas, już dawno to zrozumieli. Brytyjczycy zapytani, co jest dla nich w tym roku ważniejsze – eliminacje w Pucharze Świata czy wybory do PE, jednoznacznie wskazali na piłkę nożną. Liczą się bowiem emocje, a jedyne emocje, które budzą eurowybory, to obojętność i znudzenie.

Potwierdzają to statystyki. W 1979 roku, podczas pierwszych wyborów do europarlamentu, frekwencja wyniosła 62 proc. W 2009 już tylko 43 proc. Do urn udał się tylko najbardziej wierny elektorat. W swej desperacji Parlament Europejski wyprodukował miesiąc temu filmik, na którym szereg europosłów tańczy w towarzystwie m.in. nudysty i transwestyty do hitu Pharrella Williamsa „Happy”. Ma on przekonać młodych ludzi, że europarlament jest fajny, kolorowy i przede wszystkim ważny.

W rzeczywistości jednak jest zwyczajnym klubem dyskusyjnym. O kierunku europejskiej polityki decydują wciąż przedstawiciele państw członkowskich w Radzie UE. A o stopniu zgięcia ogórka kiszonego, ilości wody spuszczonej w toalecie i zużyciu prądu w odkurzaczach Komisja Europejska.

Potencjał europosłów jest bardzo ograniczony – nie mają w końcu tego uprawnienia, które wydawałoby się tak oczywiste, czyli inicjatywy ustawodawczej. Przez większość czasu produkują rezolucje i raporty, choćby o ratowaniu węgorza na Słowacji, z których niewiele wynika i do których nikt nie musi się zastosować.

Sami europosłowie wydają się to potwierdzać zapałem do pracy, który da się łatwo zaobserwować goszcząc w europarlamencie w Strasburgu podczas jednej z sesji plenarnych. W czasie prezentacji raportów i rezolucji sala jest zazwyczaj pusta. Siedzi na niej samotny autor raportu, wsparty przez kilku kolegów z frakcji, z których połowa głęboko śpi. Reszta przebywa w tym czasie w jednej z licznych restauracji i pojawia się dopiero na głosowaniu.

Trud codziennej pracy także i tu daje się jednak we znaki, bo niektórym nie udaje się mimo usilnych starań wcisnąć właściwy guzik. Z wielkim rozbawieniem słuchałam kiedyś tłumaczeń polskiego europosła, którego nazwiska z litości nie wymienię, że zanim wypowie się na temat głosowanej rezolucji chciałby powiedzieć, że „jest za choć niechcący głosował przeciw…”

Europa to nie parlament, komisyjna biurokracja, traktat lizboński ani wybór pomiędzy zesłaniem do Brukseli Otylii Jędrzejczak czy Tomasza Adamka. I wbrew temu, co twierdzą liczne zastępy ekspertów eurowybory mają niewielkie przełożenie na wybory parlamentarne w państwach członkowskich. Są barometrem nastrojów i nic więcej. Czy wygra w nich PiS czy PO, jest więc dla przyszłości naszego kraju, stanu naszego państwa tak samo istotne jak to, że w Chinach przewrócił się worek z ryżem.

Istotne jest natomiast dla samych kandydatów. 30 tys. złotych miesięcznie w końcu, jak przyznał europoseł Marek Migalski, piechotą nie chodzi.

Aleksandra Rybińska

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.