Justyna Kowalczyk miała wypadek

fot. justyna-kowalczyk.pl
fot. justyna-kowalczyk.pl

Sportsmenka miała wypadek podczas treningu w Zakopanem. Justyna Kowalczyk przygotowuje się do sezonu i pod Giewontem trenuje na specjalnych nartorolkach.

Podczas jednego z treningów, Polka gnała po specjalnej trasie z prędkością ponad 50km/h. W pewnej chwili na trasie pojawiła się mała dziewczynka. Mimo ostrzeżeń i krzyków, nie zeszła z drogi, Kowalczyk musiała więc skoczyć w krzaki, żeby nie skrzywdzić dziecka. Sportsmence na szczęście nic się nie stało, skończyło się jedynie na siniakach i drobnych zadrapaniach.

Kowalczyk, całe zajście opisała na swoim blogu, z treści wynika, że sportsmence nic się nie stało, a cała sytuacja nawet ją trochę rozbawiła:

My w tych swoich dziwacznych ustrojstwach żadnych hamulców nie mamy. To nie tak jak na nartach, że się zapługuje, wejdzie ślizgiem, itd. Jedynym ratunkiem jest sus w las, czasem przy prędkości 50-60 km/h. Jak ja dziś, żeby tylko z jakimś dzieciaczkiem, spacerującym i nie reagującym na głośne krzyki, się nie zderzyć. Śpieszę napomknąć, że ściółka dobrze nawilżona, mięciutka i nawet smaczna ;) Trochę podrapana i obita z krzaków wyszłam, trochę zła, ale z ulgą. Nic się nikomu nie stało. Tym razem... A przecież są znaki zakazujące spacerów -

napisała Justyna Kowalczyk.

mk/justyna-kowalczyk.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych