Kania po raz pierwszy wygrała mecz w Wielkim Szlemie. A koszmar Radwańskiej trwa…

Paula Kania/Fot. PAP/EPA/CAROLINE BLUMBERG
Paula Kania/Fot. PAP/EPA/CAROLINE BLUMBERG

W poniedziałek na korty im. Rolanda Garrosa w Paryżu wyszły w grze pojedynczej dwie Polki: Paula Kania, która do turnieju głównego awansowała z kwalifikacji, oraz Agnieszka Radwańska. Obie miały za rywalki niemieckie tenisistki. Zwycięstwo zanotowała jedna z naszych rodaczek – ta, na którą nikt nie stawiał, czyli Kania. Przegrała za to faworyzowana Radwańska, która w tym roku gra swój najgorszy tenis od lat.

Paula Kania, dzięki zwycięstwu z Niemką Moną Barthel 5:7, 6:2, 6:4, po raz pierwszy w karierze awansowała do drugiej rundy tenisowego turnieju wielkoszlemowego. Wygrana jest tym cenniejsza, bo sosnowiczanka to zaledwie 160. zawodniczka rankingu WTA, a jej rywalka jest w tym zestawieniu na miejscu 41.

Pierwszego seta Polka przegrała choć prowadziła 5:4. Jednak bardziej doświadczona Niemka wygrała wówczas trzy gemy z rzędu. Początek drugiej partii był bliźniaczo podobny do tego w poprzedniej – szybkie przełamanie dla Polki, a po chwili przewaga 2:0. Tym razem jednak utrzymała ona koncentrację i w dalszym ciągu grała odważnie, nie pozwalając dojść do głosu przeciwniczce. W efekcie zwyciężyła 6:2.

W decydującej odsłonie walka toczyła się gem za gem do stanu 4:4. Tyle, że o ile Barthel dość szybko zdobywała swoje punkty, to Kani doprowadzenie do wyrównania przychodziło znacznie trudniej. Kluczowy okazał się dziewiąty gem przy podaniu wyżej notowanej z tenisistek. Zawodniczki stoczyły długi, pełen emocji bój, z którego zwycięsko wyszła Kania. Podbudowana takim rozstrzygnięciem po chwili zapewniła sobie zwycięstwo w całym spotkaniu, które trwało dwie godziny i 13 minut. Triumf w pierwszym w karierze pojedynku z Barthel przypieczętowała wybuchem radości po wykorzystaniu drugiej piłki meczowej.

Agnieszka Radwańska/Fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Agnieszka Radwańska/Fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT

Później na kort wyszła rozstawiona z numerem 14 Agnieszka Radwańska, której rywalką była Annika Beck. Nasza rodaczka, choć przeżywa w tym sezonie trudne chwile – gra słabo i wypadła po siedmiu latach z czołowej dziesiątki WTA – była mimo wszystko faworytką, głównie dlatego, że poprzednie spotkanie z Niemką wygrała 6:0, 6:0. Ale tym razem Polce poszło znacznie gorzej.

Agnieszka pierwszego seta gładko przegrała do dwóch. Polka z dobrej strony pokazała się tylko w drugim secie, którego wygrała 6:3 i przez chwilę wydawało się, że złapała właściwy rytm i w trzeciej partii zdominuje rywalkę. Tymczasem to Niemka (numer 81 w światowym rankingu) wręcz zdemolowała naszą reprezentantkę, która ugrała zaledwie jednego gema. Cały mecz skończył się wynikiem 2:6, 6:3, 1:6.

Polka zaliczyła tylko 11 wygrywających piłek, przy 41 takich uderzeniach ze strony rywalki. Nasza zawodniczka zdobyła aż o 20 punktów mniej od Niemki (64 – 84), nic zatem dziwnego, że skończyło się sporym rozczarowaniem. Tym większym, że Agnieszka Radwańska zrezygnowała przed dwoma tygodniami ze startu w turnieju w Rzymie, by w rodzinnym Krakowie solidnie przygotować się do Wielkiego Szlema. Miało być lepiej, a wyszło jak zwykle w tym roku…

mm

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.