Ostry atak legendarnego trenera na Apoloniusza Tajnera!

fot. PAP/Grzegorz Momot
fot. PAP/Grzegorz Momot

Polscy narciarze wrócili z mistrzostw świata w Falun z dwoma brązowymi medalami wywalczonymi w drużynowym konkursie skoków i w sprincie drużynowym pań. Biorąc pod uwagę formę reprezentowaną przez naszych zawodników w tym sezonie – taki dorobek trzeba uznać za sukces. Zwłaszcza, że po raz pierwszy w historii dwa krążki Polacy wywalczyli w rywalizacji zbiorowej. Nasi mistrzowie olimpijscy i etatowi zdobywcy medali : Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch, z różnych przyczyn dalecy są od życiowej formy.

Czy drużynowe medale oznaczają, że polski system szkolenia wychował wreszcie nie jednostki, a całą plejadę zawodników na światowym poziomie? Być może w skokach tak zaczyna się dziać, ale trzecie miejsce biegaczek tylko zaciemnia obraz. Bo w tym przypadku drużyna to dwie osoby – na dodatek trenujące praktycznie poza systemem centralnego szkolenia Polskiego Związku Narciarskiego. Justyna Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec przygotowują się do startów w ramach zespołu Team Kowalczyk. Pozostałe zawodniczki zdecydowanie odstają. O poziomie polskich męskich biegów lepiej litościwie nie wspominać. Pisaliśmy o tym w tym miejscu

Legendarny trener Edward Budny, współtwórca sukcesów byłego mistrza świata Józefa Łuszczka, bez wahania oskarża o fatalną kondycję narciarstwa prezesa Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusza Tajnera. Jeszcze przed mistrzostwami świata Budny tak mówił o prezesie.

Z nim nie ma żadnej dyskusji. Rządzi związkiem jednoosobowo, nie słucha żadnych podpowiedzi. Nie jest żadną tajemnicą, że to praktycznie związek jednej dyscypliny - skoków narciarskich. Reszta to piąte koło u wozu. Za 5-6 lat polskie narciarstwo biegowe po prostu przestanie istnieć. U mężczyzn już tak się stało. Na kobiety przyjdzie czas za chwilę

—mówił w wywiadzie dla portalu sportowe fakty.pl Edward Budny.

Już po zakończeniu MŚ w Falun reporter portalu ponowił pytanie do Budnego i usłyszał: to co robi Tajner z biegami to skandal!

Od wielu lat walczę o profesjonalną trasę na terenach Centralnego Ośrodka Sportu w Zakopanem. Tutaj są idealne warunki, można ją sztucznie naśnieżyć i praktycznie od listopada do marca utrzymywać. Miejsce jest praktycznie przez całą zimę zacienione. Za około 100 tys. zł można mieć w Polsce profesjonalną trasę i nie trzeba jeździć poza granicę kraju. W tym roku w Zakopanem praktycznie nic się nie dzieje. Tajner jest uprzedzony do Zakopanego, mści się, niechętnie tutaj cokolwiek organizuje

— gorzko mówi Budny na łamach sportowe fakty.pl.

Wiekowy szkoleniowiec atakuje również ministerstwo sportu.

Już trzech ministrów sportu obiecuje Kowalczyk dobre warunki do treningu w Polsce. Obiecują, po czym nie robią nic, odchodzą lub są wyrzucani. Tak w kółko. Jak to w polityce

—ocenia Budny.

Wypowiedzi zakopiańskiego trenera można by uznać za element personalnej rozgrywki między dwoma panami, ale znamienne wydają się słowa zawodniczek, które sięgnęły w Falun po medal.

Teraz ruch należy do pana prezesa. Jestem pewna, że po sukcesie drużynowym już na pewno i w końcu będziemy mieli trasę nartorolkową

—mówiła z wyraźnym przekąsem w głosie tuż po wywalczeniu brązowego medalu Kowalczyk.

Prosimy media o pomoc!

—wtórowała jej Jaśkowiec.

Wychodzi na to, że – paradoksalnie – sukces narciarek stał się okazją do pokazania, że biegi narciarskie są w Polsce w głębokim kryzysie.

mm

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.