Jose Mourinho - trener kochany lub znienawidzony. Stanów pośrednich brak. Bez niego świat piłki nożnej byłby nudny

Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN
Fot. PAP/EPA/ANDY RAIN

Piłkarze Chelsea Londyn wywalczyli w niedzielę Puchar Ligi. W finałowym meczu pokonali na stadionie Wembley lokalnego rywala – Tottenham – 2:0 po bramkach Johna Terry’ego oraz samobójczym trafieniu Kyle Walkera. To pierwsze trofeum wywalczone przez londyńczyków od czasu gdy zespół ponownie prowadzi Jose Mourinho.

Portugalski szkoleniowiec po ostatnim gwizdku sędziego cieszył się jak dziecko. Celebrował sukces nie tylko z piłkarzami, ale wymieniał również uściski z fanami Chesea. Ten triumf był Mourinho potrzebny jak rybie woda. Od czasu gdy wrócił do Londynu w połowie 2013 roku przez ponad półtora roku pozostawał bez żadnego trofeum. A w jego przypadku brak tytułów i splendorów równoważny jest z klęską. Zaczęto się zastanawiać, czy pomysł powrotu do klubu, którego właścicielem jest rosyjski oligarcha Roman Abramowicz, z którym Mourinho łączy szorstka przyjaźń, był rzeczywiście trafiony.

Mourinho to trener, który nie pozostawia nikogo obojętnym. Opinie dzielą się niemal pół na pół: połowa kibiców na świecie go kocha, druga połowa nienawidzi. Wśród piłkarzy i futbolowych ekspertów te proporcje są inne – niemal wszyscy mają szacunek do jego warsztatu, a każdy kto miał z nim kontakt zawodowy twierdzi, że Portugalczyk jest mistrzem motywowania podopiecznych. Jedyny Polak, który miał okazję pracować z Mourinho, Jerzy Dudek tak opowiadał na łamach hiszpańskiego dziennika Marca o ówczesnym trenerze Realu.

Nie ma chyba piłkarza, który nie chciałby pracować z Mourinho. On ma wielkie doświadczenie, zwłaszcza w meczach o najwyższą stawkę. Jego drużyny zawsze są silne i mają osobowości. Zawodnicy są dobrze ustawieni i wszyscy wiedzą, co mają robić na boisku. Jego zespoły są ponadto dobre w stałych fragmentach gry. To jeden z najlepszych szkoleniowców na świecie ostatnich lat. Wszyscy piłkarze go szanują, ponieważ on szanuje piłkarzy

—komplementował Portugalczyka były bramkarze reprezentacji Polski.

Osiągnięcia na ławce trenerskiej Mourinho są rzeczywiście imponujące. Z drużyną Porto, która do europejskich mocarzy nie należy, wywalczył Puchar Europy i Puchar UEFA. Przy pierwszym podejściu do Chelsea – dotrał „tylko” do półfinału Champions League,ale zdobył dwukrotnie mistrzostwo Anglii. Z Interem Mediolan wywalczył potrójną koronę: w 2010 roku wygrał Ligę Mistrzów, wywalczył mistrzostwo i Puchar Włoch. W Realu Madryt złamał prymat Barcelony w ligowych rozgrywkach, ale w Champions League znów dotarł jedynie do półfinału.

Ale to tylko jedna twarz Jose Mourinho. Druga, ta którą widzą przede wszystkim jego krytycy, to oblicze człowieka kłótliwego, zaczepnego w stosunku do sędziów i rywali oraz nadmiernie zapatrzonego we własną wielkość. To przecież sam Mourinho wymyślił dla siebie pseudonim „The Special One” czyli „Wyjątkowy”. To on, za czasów prowadzenia Realu, sprawił, że mecze „Królewskich” z Barceloną były na całym świecie postrzegane w kategoriach wojny nie tylko sportowej. Do piłkarskiej legendy przejdzie jego słynne „por que” czyli „dlaczego” – wielokrotnie zadawane pytanie: dlaczego wszyscy dookoła, na czele z UEFA i sędziami, uwzięli się na najlepszego trenera świata i ciągle rzucają mu kłody pod nogi. Ten jeden pytajnik zrobił karierę równie zawrotną co sam szkoleniowiec.

Zdaniem obrońców, Mourinho swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami chciał zwrócić na siebie uwagę, a przez to zmniejszyć stres i presję ciążące na piłkarzach. Niezależnie od intencji – zawsze był w centrum uwagi. I tak już chyba zostanie do końca jego trenerskiej kariery.

Ja się po prostu muszę karmić tytułami. Trudno mi bez nich żyć. Choć osiągam sukcesy trenerskie od wielu lat, to teraz cieszę się z tego pucharu jak dziecko. Myślę, że to ważne, by móc poczuć się jak dzieciak w wieku 52 lat

— stwierdził po zwycięskim finale Mourinho.

Cokolwiek by nie mówić – bez Portugalczyka świat piłki nożnej byłby znacznie bardziej nudny.

mm

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.