Niebezpieczne trybuny, zwłaszcza w Kijowie

fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Spotkania 1/16 finału Ligi Europy przyniosły nie tylko piękne sportowe emocje, których najlepszym symbolem były rzuty karne na stadionie w Stambule, gdzie miejscowy Besiktas pokonał Liverpool dopiero po serii jedenastek. Niestety, były też emocje innego rodzaju.

Podczas meczy pomiędzy Feyenoordem Rotterdam a AS Roma doszło do drugiej odsłony kibicowskich starć obu drużyn. Przed tygodniem holenderscy fani stoczyli regularną wojnę z włoską policją w okolicy słynnej fontanny Barcaccia. Rewanż w Rotterdamie miał być też rewanżem w wymiarze chuligańskim, bo część przybyszów z Rzymu chciała się zrewanżować za szkody poczynione w Wiecznym Mieście. Policja na szczęście utrzymała porządek w samym mieście, ale na stadionie spokojnie nie było. Doszło do – drobnej na szczęście – potyczki fanów obu drużyn, w związku z czym zatrzymano 22 osoby.

Jako, że część obecnych na stadionie nie mogła wyżyć się w walce wręcz, to obie strony prowokowały się na odległość. Na murawę rzucano różne przedmioty, w tym zapalniczki i dmuchanego banana, którym miejscowi chcieli trafić czarnoskórego gracza Romy Gervinho, co z pewnością miało rasistowski podtekst. Po tym incydencie sędzia na kilkanaście minut przerwał spotkanie. Mecz wznowiono – także po to, by uniknąć poważniejszych zajść, bo atmosfera na stadionie była naprawdę wybuchowa. Na boisku lepsza była Roma z Łukaszem Skorupskim w bramce – wygrała 2:1 (drugiego Gola dla gości strzelił właśnie Gervinho) i awansowała dalej.

fot. PAP/EPA/OLAF KRAAK
fot. PAP/EPA/OLAF KRAAK

Śłużbom porządkowym nie udało się za to zapanować nad chuliganami w Kijowie, gdzie Dynamo podejmowało FC Guingamp. Ukraińcy w pierwszym meczu przegrali 1:2, w drugim odrobili straty i prowadzili już 2:0. Wtedy grupa ubranych w barwy klubowe Dynama osób przeskoczyła barierki i zaczęła biec w stronę garstki francuskich fanów. Zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, gdy do akcji wkroczyli ubrani po cywilnemu ukraińscy milicjanci i na okalającej murawę lekkoatletycznej bieżni rozpoczęła się bijatyka. Sytuację zaczął uspokajać kapitan i bramkarz Dynama Oleksandr Szowkowski – chcący zapobiec zarówno jeszcze poważniejszej burdzie, jak i walkowerowi dla gości. Tutaj również po jakimś czasie wznowiono mecz, ale piłkarze i działacze gości mieli o to duże pretensje.

Czego spodziewaliście się po wznowieniu gry? Tego, że nasi zawodnicy skupią się na piłce nożnej? Przecież tam było ekstremalnie niebezpiecznie. Widziałem na stadionie wściekłe psy chcące się bić. Organizacja meczu przy takim braku bezpieczeństwa to katastrofa dla futbolu

—stwierdził dosadnie prezes Guingamp Bernard Desplat. Jego zespół przegrał ostatecznie 1:3 i odpadł z rywalizacji.

Ktoś może stwierdzić, że spośród 16 spotkań, tylko na dwóch stadionach doszło do poważnych incydentów. Ale to i tak o dwa za dużo. Dalecy jesteśmy od tego, by przyłączyć się do głośnego chóru, który śpiewa, że każdy kibic to bandyta. Ale czasem, niestety, bandyci na stadionach się zdarzają.

mm

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.