Partia, układy, korupcja, czyli „polski futbol”. To cud, że jesteśmy jeszcze w stanie używać tego określenia

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Chociaż od kilku dekad mówi się o tym, że polska piłka jest w słabej kondycji, chwilowe sukcesy reprezentacji przez lata przysłaniały jej kiepską sytuację. Doskonałą okazją do zmycia makijażu z podretuszowanego wizerunku rodzimego futbolu jest wysyp autobiografii b. piłkarzy, a ostatnio również trenera Janusza Wójcika.

Wieczne imprezy, hektolitry alkoholu, konszachty z samozwańczymi menadżerami i totalny brak profesjonalnego podejścia do futbolu odziedziczony po poprzedniej epoce. Tak przedstawia się krajobraz polskiej piłki na przełomie lat 80. i 90., a także w późniejszym okresie.

Po latach wszyscy pudrują swoje życiorysy, przedstawiają przeszłość w jaśniejszym świetle, a nawet podłe czasy są w stanie przedstawić jako złoty okres swojego życia. Choć sentyment towarzyszy wszystkim polskim piłkarzom, którzy zdecydowali się na wydanie wspomnień, jak choćby Wojciechowi Kowalczykowi, Andrzejowi Iwanowi czy Grzegorzowi Szamotulskiemu, to jednak z ich relacji wyłania się obraz zgliszcz, jakie pozostawili po sobie czerwoni towarzysze chętnie pozujący dziś na współtwórców sukcesów polskich piłkarzy w latach 70.

Teraz na półeczkę pt. literatura faktu/sport trafiła książka Janusza Wójcika (napisana wspólnie z dziennikarzem sportowym Przemysławem Ofiarą) „Wójt. Jedziemy z frajerami! Całe moje życie”. Owszem, Wójcik jest megalomanem, uwielbia przedstawiać się jako macho, który pije więcej niż cała drużyna i zaprasza do swojego łoża największe piękności świata, a ewentualne niepowodzenia szkoleniowe tłumaczy zawiścią innych. Warto jednak zauważyć, że b. trener reprezentacji Polski skazany za korupcję, bez ogródek przyznaje, że cały system polskiej piłki był przeżarty przestępczym procederem już dawno temu. Grzech pierworodny polskiej piłki w końcu musiał wydać skażone owoce, za które cenę płacimy wszyscy, nie wyłączając wąsatych Januszy rzucających z perspektywy kanapy siarczyste: „K…a mać!”

Warto o tym pamiętać, zwłaszcza teraz, gdy 11 gości w koszulkach z Orzełkiem znowu zaczynać coś pokazywać. Warto pamiętać nazwiska futbolowych urzędasów, którzy chętnie podpisują się pod ich sukcesami. Może okazać się, że wiele z nich figuruje również w IPN. I to bynajmniej nie po stronie Tajnych Współpracowników…

To właśnie im zawdzięczamy fakt, że przez prawie ćwierć wieku niczego nie osiągnęliśmy w najpopularniejszej dyscyplinie sportowej w kraju. Co oczywiście nie wpływa negatywnie na ich samopoczucie. W końcu zawsze trafi się jakiś „Lewy”, który poprawi im humor i uspokoi zirytowany plebs.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.